76. Oskarżenia.

146 30 12
                                    

   -Jak wyjdę z tego szpitala to...-mówi Krzysiek, przerywając przez napad kaszlu.
   Musi aż usiąść. Znów ma gorączkę. I jeszcze gorzej się czuje.
   -To przyjeżdżasz do mnie-mówię, podając mu leki, które musi przyjąć.
-Po co?-pyta, po czym połyka tabletkę.
-Będę cię leczyć-śmieję się.
   Wstaję z łóżka i szukam jeszcze opakowania pastylek od gardła.
   -Widziałeś te tabletki od gardła?-spoglądam na Krzyśka.
-Mówisz o tych paskudnych lekach?-pyta.
-Nie wiem, czy paskudnych-wzruszam ramionami.-Ale wiem, że od bólu gardła.
-Powinny tam leżeć. Ale jak nie ma ich to nic, nie muszę brać. Są niedobre-mówi tonem małego dziecka.
-O nie, masz je wziąć.
   Znajduję opakowanie leków na podłodze. Podnoszę je i siadam na łóżku obok Krzyśka.
   -No, otwieraj buzię-mówię, wyjmując jedną pastylkę.
-Nie-mówi i zaciska usta.
-Krzysiek...-przewracam oczami.
-Co z tego będę miał?-pyta.
-Gardło cię nie będzie bolało.
-Nie że "nie będzie bolało", tylko jakąś nagrodę albo coś.
-Nagrodę?-unoszę brwi do góry.
-Yhmm, wiesz, coś od ciebie-uśmiecha się.
-Zamiast "coś od ciebie", powinno być "o ciebie", co?-śmieję się.
-Myślałem bardziej o jakiś ciastkach, ale taka propozycja też mi się podoba. Zgadzam się-mówi i otwiera szeroko buzię.
-Oj Krzysiu, Krzysiu-wzdycham i wkładam mu do buzi pastylkę.
-Ochyda-krzywi się.
-Nic ci na to nie poradzę-odkładam opakowanie na szafkę i patrzę na niego.-Nie dokończyłeś. Jak wyjdziesz ze szpitala, to co?
-To zabiorę cię do kina. Albo do teatru-mówi i kładzie się.
-Jak ja dawno byłam w teatrze-uśmiecham się delikatnie.
-No to zabiorę cię do teatru.
   Do sali wchodzą ci sami policjanci, co byli wcześniej.
   -Dzień dobry-wysoki wita się z nami.
-Pani Urszulo, zapraszam z nami-mówi niski.
-Słucham? Ale... po co?-marszczę brwi zdziwiona.
-Mamy podejrzenia, że to pani podała GHB panu Krzysztofowi-tłumaczy ten gruby.
   Otwieram szeroko oczy. Że co?! Niby jak? Kiedy? Co jest?! Niesmieszny żart, naprawdę. Ja miałabym podać dla Krzyśka pigułkę gwałtu? Kiedy? Jak? Po jaką cholerę?!
   -Panowie siebie słyszą?-pyta Zalewski, łapiąc mnie za dłoń.
   Olga... Zajebie ją, przysięgam. Nie będę miała żadnych wyrzutów sumienia. Zrobię to z ogromną przyjemnością!
   -Spokojnie, Krzysiu-mówię, spoglądając na niego.-Wszystko się wyjaśni. Jeszcze dzisiaj do ciebie wrócę.
-No ale po co niby miałabyś to robić?!-Krzysiek lekko unosi głos, kiedy zakładam kurtkę.-Przecież to sensu nie ma! No błagam!
-Spokojnie, nie denerwuj się-uśmiecham się do niego.
   Sama jestem bardzo zła, ale próbuję go uspokoić. Po co on ma się martwić? Niech się zajmie swoim zdrowiem.
   -Niedługo wrócę-mówię cicho i całuję go w czoło.
   Wychodzę z policjantami ze szpitala. Wchodzimy do radiowozu i jedziemy na komisariat.
   Po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu. Wchodzimy do środka. Wszędzie jest pełno plakatów. Co chwila przechodzi obok jakiś policjant.
   Tych dwóch prowadzi mnie do jakiegoś pokoju. Jest tam biurko, dwa krzesła. Przez niewielkie okno wpada trochę słońca. Na ścianie wisi zegar. Ogólnie to niezbyt przyjemne miejsce.
   -Dobrze-wzdycha niski policjant, siadając za biurkiem.-Proszę usiąść.
   Wysoki odsuwa mi krzesło na przeciwko tego drugiego. Siadam od razu i zakładam nogę na nogę.
    -Kto wam nagadał takich głupot?-pytam.
-Co pani robiła, gdy to się stało?-niski ignoruje moje pytanie.
-To może ja opowiem, jak to było, hmm? Po koncercie Krzysiek pojechał najpierw do siebie, a potem do mnie. Spędziliśmy razem noc, nie wnikajmy w szczegóły, a następnego dnia, około dwunastej, Krzysiek wrócił do zespołu Brodki. Więc niech mi panowie wytłumaczą, jak niby miałam mu podać tę pigułkę gwałtu? Jakby panowie nie wiedzieli, ona zaczyna działać po dziesięciu minutach. Z tego, co mi widomo, Krzysiek nie zaczął się czuć źle po wyjściu ode mnie, a po wypiciu soku od Olgi. Poza tym, po co miałabym to robić?
-Podobno jest pani bardzo o pana Krzysztofa zazdrosna-mówi niski.
-Owszem, jestem, ale czy bardzo? Chyba normalnie. To Olga chce odebrać mi Krzyśka, nie rozumie, że jest ze mną. Dalej mają panowie wątpliwości, kto to zrobił?
-Ma pani rację. Musimy zgarnąć tą drugą-wzdycha wysoki.
-Odwieziemy panią do chłopaka-oferuje ten drugi.
-Dziękuję, chętnie.
   Wstajemy z krzeseł i wychodzimy z komendy. Jedziemy do szpitala.
   -Pójdziemy z panią-informuje szczupły i wychodzimy z radiowozu, gdy jesteśmy pod szpitalem.
   Idziemy do sali, w której jest Krzysiek. Leży na łóżku. Moja pierwsza myśl jest taka, że jest zdołowany. I się nie mylę.
   -Ula-mówi, gdy wchodzimy do środka.-Ja już wszystko wiem.
-Ale co wiesz?-pytam zdziwiona, zdejmując kurtkę.
-Olga tu była.
-Po co?
-Powiedziała mi, że podrzuciła pomysł, że to ty niby mi to podałaś i tak dalej. Powiedziała, że to dlatego, bo chciała naszego rozstania.
-Mówiłam-wzruszam ramionami.
-Ale, nie gniewaj się za to, co teraz zrobię, proszę-łapie mnie za dłoń i patrzy na policjantów.-Chciałbym wycofać wszelkie oskarżenia wobec Olgi.
-Znaczy, mamy nie prowadzić tego śledztwa?-pyta niski.
   Nie wiem, co powiedzieć. Dlaczego? Co go skłoniło do tego?
   -Dlaczego?-pytam cicho.
-Ona żałuje. Nie chcę jej niszczyć życia. I Monice. Musiałaby szukać kogoś nowego, jako managera, a to dużo roboty. Chcę dać Oldze drugą szansę.
-Czyli nic tu po nas?-pyta policjant, na co Krzysiek kiwa głową.-Zatem do widzenia.
-Do widzenia-odpowiada Krzysiek i patrzy na mnie.-Ula...
-Drugą szansę...-szepczę, zabierając swoją dłoń.
   Dlaczego to tak bardzo boli? Tak cholernie boli.
   -Czy ty domyślasz się, przez co ja przechodzę?-pytam, a do moich oczu napływają łzy.
-Ula...-mówi cicho.
-Nie wiadomo było, czy się obudzisz. Mogło to cię zabić. Nie ruszałeś się. Siedziałam tu, kurwa, cały dzień, nie wychodząc nawet do łazienki, bo tak się o ciebie bałam-patrzę na niego, a po policzkach płynie kilka łez.
-Nie, Ula-łapie moją twarz w dłonie.-Nie płacz, proszę. Nie płacz...
-Teraz, gdy się w końcu obudziłeś, okazuje się, że ta suka jedna, oskarża mnie o to!-szybko wstaję z łóżka.-Nie rozumiesz, że pigułka gwałtu jest niebezpieczna?! Olga, podając ci ją, mogła cię zabić! A oskarżyła mnie o to! A teraz mi mówisz, że ona nie poniesie żadnej kary! Że zasługuje na drugą szansę!
   Krzyczę i zdenerwowana zaczynam ubierać kurtkę.
  -Nie, Ula-Krzysiek łapie mnie za nadgarstek, ale się wyrywam.-Zostań, porozmawiamy.
-Nie, nie chcę-mówię i szybko wychodzę.

Zboża//Krzysztof Zalewski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz