Zanim Krzysiek przyjedzie postanawiam, że się umyję.
Szybko wstaję z łóżka. Wybieram z szafki bieliznę. Znajduję jeszcze luźną, białą koszulkę na ramiączkach.
Idę do łazienki i biorę szybki prysznic. Ubieram bieliznę i koszulkę, a na to zarzucam szlafrok. Rozczesowuję mokre włosy i zostawiam je rozpuszczone.
Wychodzę z łazienki. Idę do sypialni po kapcie i biegnę do kuchni.
Najpierw karmię mojego kotka i zmieniam mu starą wodę na świeżą.
Wsypuję kawę na kubka i nastawiam wodę, kiedy słyszę pukanie do drzwi.
-Czyżby ten prysznic nie był taki szybki jak mi się zdawało?-myślę i idę otworzyć drzwi.
-Hej!-witam się z Krzyśkiem.
-O...-patrzy na mnie zdziwiony.-Hej.
Domyślam się, że mój strój mógł go lekko zdziwić. Ale nie przejmuję się tym. Czuję się przy nim swobodnie. W końcu to mój przyjaciel.
I znowu to słowo... Przyjaciel... Jak to okropnie brzmi.
-Za wcześnie przyjechałeś-śmieję się, a on ze mną.
Krzysiek wchodzi do mieszkania. Zdejmuje kurtkę i buty, i idziemy do kuchni.
-Jak koncerty?-pytam, robiąc mu kawę.
-Super! Naprawdę, niesamowicie było!-siada przy stole, na którym stawiam dwa kubki z kawą. Jeden ze zbożową, rzecz jasna dla mnie.-A co u ciebie?
-U mnie?-odchrząkuję i patrzę na swoje dłonie.-Dobrze.
-Na pewno?-dopytuje.
-Tak, na pewno-nie chcę mu mówić o Wiktorze. Nie wiem dlaczego. Po prostu, wolę zostawić to dla siebie.-Co robimy na śniadanie?
-Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć?-łapie mnie za dłoń.
Mój wzrok ląduje na jego ręk, a potem na jego twarz.
-Jest taki jeden w redakcji. Ostatnio powiedział, że mu się podobam. Powiedziałam, że nie jestem zainteresowana. Ten coś tam mruczał, że zawsze dostaje to, co chce. Boję się, co może wymyśleć-mówię szczerze, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Krzysiek dalej mnie trzyma za jedną.
Zalewski unosi moją brodę dwoma palcami, przez co muszę spojrzeć mu w oczy. Robię to niechętnie.
-Mam z nim porozmawiać?-pyta, unosząc brwi do góry.
-Co? Nie, nie trzeba-uśmiecham się.-Jeszcze nic się nie dzieje.
-Jeszcze?
-Nie wiem, co wymyśli-wzruszam ramionami.
-Ale jak coś, to mów. Załatwię to.
-Kochany jesteś, ale nie trzeba-wstaję od stołu.-Co jemy?
-Co zrobisz.
-Ja zrobię?-prycham cicho.-Mieliśmy razem robić!
-Ale wiesz, że ja nie umiem gotować-patrzy na mnie wzrokiem małego, uroczego kotka.-No Ulaaa...
-Krzysiek, a próbowałeś ugotować coś innego, niż parówki albo wodę na herbatę czy jajecznicę?-zakładam ręce na piersi.
-Emm...-drapie się po głowie.-Niewiele.
-No właśnie-łapię go za dłoń i ciągnę.-Musisz próbować. Chodź, nauczę cię robić przepyszne naleśniki!
Krzysiek jęczy i niechętnie wstaje od stołu.
Podchodzimy do blatu i robimy naleśniki. Tak naprawdę, jak zdyscyplinować go, to całkiem dobry z niego pomocnik. Nawet udało mu się nie spalić naleśników!
-No no no...-śmieje się, kiedy siadamy przy stole z naszymi porcjami.-Jestem dumny z siebie.
-Ja z ciebie też-całuję go w policzek.-Nawet bardzo. Wyszły nam!
-A dziękuję, dziękuję. Ale miałem najlepszą nauczycielkę, więc inaczej być nie mogło.
-Oj no weź, bo się zarumienię!-uderzam go żartobliwie w ramię.
Jemy naleśniki, a przy okazji rozmawiamy i śmiejemy się. Jednak nagle zapada cisza. Przyjemna cisza, którą musi przerwać Krzysiek.
-Pierwszy raz widzę cię w rozpuszczonych włosach-mówi i przygląda mi się.
-Emmm...-przeczesuję włosy palcami i spoglądam na niego.-Nie lubię nosić rozpuszczonych włosów. Nie pasują mi.
-Nieprawda!-krzyczy oburzony.-Pasują. I to bardzo. Ślicznie wyglądasz.
-Och... Dziękuję-spuszczam głowę i zakładam pasmo włosów za ucho. Moje policzki zaczynają mnie piec.
-A jak się rumienisz, tym bardziej-mówi i się uśmiecha.
-Zamknij się już-mruczę pod nosem.
-No co? Prawdę mówię-wzrusza ramionami.-Wolałbym cię częściej widzieć w takiej fryzurze.
-Nie powinieneś mówić takich rzeczy tej dziewczynie, co ci się podoba?-pytam, unosząc brwi.
-Oj Ula, Ula...-szepcze i kiwa rozbawiony głową.
-Co?
-Nic takiego-wstaje od stołu i odnosi naczynia do zlewu.
Robię to samo. Mówię, że idę się ubrać.
Po chwili wracam do kuchni, gdzie Krzysiek kończy zmywać naczynia.
Widząc to, zakładam ręce na biodra i patrzę na niego.
-Prosiłam?-pytam.
-Nie-podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło, po czym idzie do salonu.-Chodź, zrobiłem herbatę.
Idę za nim. Na stoliku stoją dwa kubki z parującą herbatą. Siadamy na kanapie i rozmawiamy.
-Wiesz co?-zaczynam, odstawiając kubek z herbatą na stolik.
-No co tam?
-Jesteś pierwszym człowiekiem, z którym tak często spotykałam się w grudniu.*
-Łoo...! Czuję się zaszczycony, że mogłem to być ja-śmieje się, a ja z nim.
-Ale serio mówię-patrzę na niego.
-No ja też.
Patrzymy po sobie przez chwilę, po czym wybuchamy śmiechem. Ten człowiek jest niesamowity.
***
*(...) grudniu-ominęłam Sylwester. Nie działo się w opowiadaniu wtedy nic ciekawego. Łatwo się domyśleć, że Ula została sama w domu z Kosmosem i winem.
Wiecie co? Grudzień to taki miesiąc dobroci.
6, 16, 24 (lub okolice tego dnia) i 31-dni, kiedy coś się dzieje i będą wtedy bonusiki. A teraz myślcie, co jest 16 grudnia.
![](https://img.wattpad.com/cover/197807692-288-k749468.jpg)
CZYTASZ
Zboża//Krzysztof Zalewski
Fanfiction"Tempo zmienne, gdy zbyt blisko tej, co włosy ma barwy zboża" ~ Krzysztof Zalewski "Zboża" Akcja zaczyna się na przełomie 2011 roku a 2012. Zapraszam do czytania!