Tak, jak myślałam, dwa dni później dostaję okres.
Od razu mój stan i fizyczny i psychiczny pogorszył się. Przebrałam się w stare dresy i za dużą czarną bluzę z kapturem.
Kładę się z książką na kanapie pod kocem. Zaczynam czytać. Po chwili przestaję, bo zaczyna mi się chcieć spać.
Odkładam książkę i idę spać.
Budzę się dwie godziny później. Powoli siadam. Przecieram twarz dłonią. Przeciągle ziewam, sięgając dłonią po telefon.
Mam trzy nieodebrane połączenia od Krzyśka, jedno od Pauliny i sześć od Natalii.
-Co się stało?-pytam sama siebie i oddzwaniam do Krzyśka.
Po chwili odbiera.
-Halo? Dzwoniłeś. Coś się stało?-pytam.
-Hej. Nic konkretnego. Nie odbierałaś. Martwiłem się-mówi.
Ooo... Martwił się. To słodkie.
Nie, wcale nie.
Jasne.
No serio. Nie rusza mnie to.
-Spałam-odpowiadam krótko.
-Aaa.. To dobrze, że cię nie obudziłem. A co poza tym, że nie wyspałaś się w nocy i musiałaś nadrabiać w dzień?
-A tu cię zaskoczę, że spałam całą noc. Czytałam książkę i zasnełam. A co poza tym? Nudzi mi się. Może chcesz do mnie wpaść? Chyba, że jesteś zajęty-proponuję. Nie wiem dlaczego. Tak jakoś wpadł mi ten pomysł do głowy.
Zapraszasz go do siebie. Uhuhu... "czuję, co się święci..."
"Opętał ich zły duch"
"Dam głowę, że w tym naszym trio, zostanie tylko dwóch...". A raczej z naszego duetu zostanie tylko jedna.
Zamknij się.
-A wiesz, że chętnie. Siedzę teraz w mieszkaniu i nic nie robię konkretnego, więc w sumie, dlaczego nie?
-O, to mogę mieć do ciebie prośbę od razu?-pytam.
-Jasne, wal śmiało.
-Kupiłbyś tabletki przeciwbólowe i...-chcę jeszcze poprosić o jakieś słodycze albo coś, ale Krzysiek mi przerywa.
-Co się dzieje?-pyta szybko. Jego ton brzmi tak, jakby się zdenerwował i martwił.
Przecież mówił, że się martwił, jak nie odbierałaś, głupia.
Cicho.
-...I jeszcze coś słodkiego? Albo jakieś wino? O, to dobry pomysł-kończę, swoją poprzednią myśl.
-Co się dzieje?
-Nic, co ma się dziać?
-Po co ci tabletki? Co cię boli?-dopytuje. Uparty jest, nie ma co.
-Brzuch-odpowiadam krótko.
-Od czego?
-A jak myślisz, po co prosiłam, żebyś kupił tampony ostatnio?
-A, dobra-śmieję się cicho z jego reakcji.-Czyli tabletki, wino i słodycze?
-Dokładnie.
-Zaraz będę.
-Czekam-rozłączam się.
Uśmiecham się do siebie i przykrywam kocem. Wino i słodycze. Tego trzeba kobiecie z okresem. No, może jeszcze jakiś facet, który przytuli i będzie cieplutko i milutko.
Przecież będzie Krzysiek.
MÓJ facet.
Poczekaj trochę i będzie twój.
Ugh...
Za chwilę, znowu dzwoni Krzysiek.
-Halo?-odzywam się pierwsza.
-Białe czy czerwone?-pyta.
-Czerwone-odpowiadam, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-No logiczne-śmiejemy się.-Za chwilkę będę.
-Okej.
Rozłącza się.
Przypominam sobie o tym, że Paulina i Natalia dzowniły. Najpierw postanawiam oddzwonić do najstarszej z naszej trójki.
Paulina odbiera prawie od razu.
-No hej-wita się ze mną.-Jak kostka?
-A dobrze. Już nie boli.
-A jak Krzysiek?-pyta.
Przewracam oczami, chociaż wiem, że tego nie widzi.
-Był u mnie dwa dni temu, zrobił zakupy, dzisiaj też przyjedzie-mówię zgodnie z prawdą.
-Ooo... Czyli Natalia miała nosa?
-Nie! Nic między nami nie będzie. Zrozumcie-mówię zrezygnowana.
-Jasne, jasne... Dobra, muszę kończyć, próbę zaraz mamy. Pa. Pozdrów Krzyśka.
-Spadaj. Pa.
Rozłącza się. W następnej kolejności dzwonię do Natalii.
Odbiera po trzech sygnałach.
-Dlaczego nie odbierałaś, do cholery?!-krzyczy, przez co na mojej twarzy pojawia się grymas.
-Spałam.
-Wiesz, jak ja się bałam? Myślałam, że się przewróciłaś i straciłaś przytomność!
-Za dużo filmów się naoglądałaś-komentuję jej zachowanie.
-Pewnie, ja tu się zamartwiam, a ty mi mówisz, że za dużo filmów oglądam.
Po raz kolejny przewracam oczami.
-Dobrze, przepraszam. Lepiej?
-Lepiej. Jak noga? Boli?
-Już nie.
Niechętnie wstaję z kanapy. Powolutku idę do kuchni, aby przygotować coś na przyjście Zalewskiego.
-A jak Krzysiek?-pyta tajemniczym tonem.
-Jezus Maria. Normalnie. Tak jak obiecał, przychodzi do mnie i pomaga.
Wybieram dwa kieliszki. Szukam też paczki żelek. Pamiętam, że je mam, ale nie pamiętam, gdzie je chowałam.
-Ooo... To super! Uda mi się was zeswatać!
-Tak!-krzyczę, kiedy znajduję słodkości, których poszukiwałam.-Znaczy nie! Nie ma szans!
-Jasne, jasne. Ja już swoje wiem.
-No żelki znalazłam, bo nie mogłam znaleźć.
-Yhm...
Nagle rozlega się dzownek do drzwi.
-Muszę kończyć. Pa-żegnam się.
-No pa, pa.
Rozłączam się. Idę otworzyć drzwi.
W drzwiach stoi Krzysiek.
-Hej-uśmiecham się.
-Cześć.
Wpuszczam go do środka.
Nachyla się i całuje mnie w policzek.
Uhuhu...
Csiii...
Zdejmuje kurtkę i buty.
-Wchodź-zapraszam go gestem ręki.
-Dzięki.
Idziemy powoli (przez moją nogę) do kuchni.
-Kupiłem wino, chipsy, żelki, czekoladę, batony. I to tyle-wymienia, odkładając reklamówki na blacie.
-A tabletki?-pytam.
-A, tak, oczywiście, mam.
Wyjmuje z torebki opakowanie leków.
-Dziękuję.
Od razu biorę jedną tabletkę.
-Ale ja nie będę pił-mówi.
-Bo?-patrzę na niego zdziwiona.
-Jestem samochodem. Nie chcę wracać pieszo, a tramwajów, autobusów i tak dalej nie ma. Mogę wziąć taksówkę w sumie...
-Przestań! Zostaniesz u mnie na noc-uśmiecham się.
Że co? Znasz go tak krótko, a już zapraszasz na noc?! Pojebało?
Spadaj.
-Ale...-już ma zaprotestować, ale przykładam palec do ust.
-Mam okres. Proszę, nie dyskutuj ze mną.
-Dobrze, przepraszam. Ale...
-Zamknij się. Bierz te rzeczy i idziemy oglądać film.
-Ale ja wybieram-mówi, biorąc siatkę z zakupami.
-Ale daj mi wino.
-Dam, ale najpierw chodź.
Śmiejemy się i idziemy do salonu.
CZYTASZ
Zboża//Krzysztof Zalewski
Fanfic"Tempo zmienne, gdy zbyt blisko tej, co włosy ma barwy zboża" ~ Krzysztof Zalewski "Zboża" Akcja zaczyna się na przełomie 2011 roku a 2012. Zapraszam do czytania!