72. Rozmowa z Igorem.

225 31 47
                                    

   -Substancja, potocznie nazywana pigułką gwałtu.
   Wciągam głośno powietrze nosem. Otwieram szeroko oczy i patrzę na lekarza.
   Pigułka gwałtu?! Czy on sobie ze mnie żartuje?!
   -Że co? Może pan powtórzyć?-odzywa się Igor.
-Dobrze pan słyszał. Będziemy musieli zawiadomić policję, gdy pan Krzysztof się obudzi. Rozumieją państwo, posiadanie GHB jest zabronione. A tym bardziej podawanie jej komuś.
-Che mi pan powiedzieć, że Krzysiek sam z siebie wziął to coś? Że sobie kupił i dla zabawy wziął?-pytam zdenerwowana.
-Nie, chodzi mi o to, że podejrzewamy, iż ktoś podał panu Krzysztofowi tę substancję. A to jest karane.
   Olga... Zamorduję ją...
   Wzdycham i siadam obok Krzyśka. Patrzę na niego. Kto może być tak głupi, żeby nie zrozumieć, że ktoś jest zajęty? Po cholerę ona to zrobiła?!
   Lekarz wychodzi z sali. Pielęgniarka podchodzi do Krzyśka, ale z drugiej strony. Poprawia mu coś w kroplówce. Rzuca mi krótkie spojrzenie i wychodzi.
   -Po co ktoś to zrobił?-pyta Igor.
   Wzruszam ramionami. Nie chcę mu mówić o swoich podejrzeniach. Powiem o tym policji i Krzyśkowi.
   Igor wychodzi z sali, aby pójść po coś do jedzenia.
   Wstaję z łóżka. Kurtkę, która leży na krześle, wieszam na oparcie krzesła. Podsuwam je obok łóżka i siadam na nie. Łapię dłoń Krzyśka i przyciągam ją do swoich ust. Składam na niej krótki pocałunek.
   -Krzyś-szepczę. Przykładam jego dłoń sobie do policzka.-Krzyś, obudź się, proszę. Nie mogę patrzeć, jak leżysz tak, a ja... ja nie mogę nic zrobić. Nie chcę, żebyś cierpiał.
   Po chwili wraca Igor z papierowym kubkiem z kawą.
   -Ale wy musicie się kochać-mówi z uśmiechem.
-Zgadza się-odwzajemniam uśmiech. Jednak jest to uśmiech przez łzy.-Ja przynajmniej.
-On ciebie też, zdecydowanie. Dawno go widziałem tak szczęśliwego. Przez tę ostatnią dziewczynę... szkoda gadać. Zresztą, pewnie sam ci opowiadał.
-Nie-kręcę głową na boki, odwracając się w jego stronę.-Nic mi nie mówił.
-Nie? Dziwne...
-Opowiedz.
-Nie, nie powinienem-mówi. Patrzę na niego spod uniesionych brwi. Ten tylko wzdycha.-Krzysiek spotykał się z taką jedną. Bardzo ją kochał. Chociaż z tego, co mi się wydaje, nie bardziej niż ciebie. No i byli ze sobą dość krótko. Krzysiek się bardzo zaangażował. Ale ona... no wiesz, jest muzykiem, te swoją płytę dość długo już planuje. Ona wyczuła w tym okazję i rozkochała go w sobie. Kiedy on jeździł w trasy z Brodką albo Japoto to ona... hmmm... nie nudziła się. Miała różnych kolegów. Krzysiek, kiedy się o tym dowiedział, załamał się trochę. Potem twoja siostra przedstawiła was sobie i no, resztę historii znasz sama.
-Znaczy co?-marszczę brwi.
-No to, że spodobałaś mu się od razu. Potem cię poznał bliżej i co raz bardziej cię lubił, aż wpadł konkretnie. Dość szybko, bo jakimś miesiącu, może dwóch. Kochliwy z niego chłopak. No ale, zakochał się w tobie, ale bał się o tym z tobą porozmawiać. Nawet nie wiesz, jak on się męczył, gdy spotykałaś się z Danielem. A kiedy powiedziałaś mu, co ty czujesz, nie wiedział, co robić. To najpierw się napił, potem do mnie zadzwonił. Powiedziałem mu, że musi z tobą porozmawiać. Dodałem, że jak wytrzeźwieje. Ale on, że nie, że teraz, bo "na trzeźwo stchórzę". Nawet nie wiesz, jak on się bał. Ale kocha cię, wiem o tym. Nie raz mi to mówił. Zupełnie inaczej się zachowuje, od kiedy jest z tobą. Od kiedy cię zna w sumie.
-To znaczy?
-No jest taki pogodniejszy, wychodzi do ludzi, zaczął im ufać. Już nie mysli, że każdy jest fałszywy i go skrzywdzi. Częściej się uśmiecha. No ogólnie, jest weselszy.
-Nigdy mi nie mówił o żadnej z tej rzeczy-mówię cicho.
-No cóż...-wzrusza ramionami.-Jak widzisz, życie Krzyśka nie zawsze było takie kolorowe.
   Patrzę na mojego chłopaka. Jeżeli to możliwe, kocham go jeszcze bardziej. Po raz kolejny ukazuje mi się obraz skrzywdzonego Krzyśka. I to tak porządnie.
   Przez najbliższą godzinę nie zmieniam miejsca. W szpitalu nadal jest cały zespół Moniki i Igor. Gdzieś za pół godziny powinien przyjechać pan Brejdygant.
   Igor wychodzi do łazienki. W sali zaraz pojawia się Olga. Wpatruję się w twarz Krzyśka. Mam ochotę się rzucić na nią.
   -Podobno ma przyjechać niedługo tata Krzyśka-mówi.
-Zgadza się-burczę pod nosem.
-Mogłabyś zakryć tę malinkę.
   Co? O co jej chodzi?
   Ah, no tak. Poprzedniej nocy Krzysiek zrobił mi jedną malinkę na szyji. Ale co ją to obchodzi?
   -A co?-patrzę w jej stronę.-Przeszkadza ci?
-Mi? Błagam cię-śmieje się szyderczo.
-To czego się czepiasz?
-Myślę, że jego tata mógłby być zniesmaczony.
-Myślę, że nasz tata będzie miał to w dupie-mówi Igor wchodząc do sali.
   Olga tylko prycha i wychodzi z sali.
   Mam jej dość...
   Po trzydziestu minutach przyjeżdża pan Brejdygant. Igor wychodzi do niego, a ja czekam w sali. Zaczynam się denerwować. Tylko czym? Przecież to nic takiego. Podobno mnie lubi, więc powinnam być spokojna.
   -Ula? Mogę?-do sali wchodzi Marcin. On też nie pojechał. Był cały czas. Raz na korytarzu, raz ze mną. Ale był.
-Jasne-uśmiecham się do niego.
-Ja muszę się zbierać-mówi.-Przepraszam, ale...
-Nie musisz przepraszać, dziękuję, że byłeś tu ze mną-wstaję z krzesła i przytulam go.
   Ja mam jakiegoś pecha, bo akurat do sali wchodzi tata Krzyśka z Igorem.
   -Dobry wieczór-witam się lekko zażenowana.
-Dobry wieczór-odpowiada pan Brejdygant. On chyba nie ma z tym problemu. Zdejmuje kurtkę i kładzie ją na łóżko.-Co z nim? Gdzie jest jakiś lekarz z którym mogę porozmawiać?
-Chodź zaprowadzę cię-mówi Igor i wychodzą z sali.
-Słabo trochę-komentuję, patrząc na Macuka.
-Chyba rozumieją. Ula, może pojechać do ciebie i dać jeść Kosmosowi?-proponuje.
-Jezu, tak! Jakbyś był tak miły-wyjmuję z torebki klucze od mieszkania i daję je Marcinowi.-Dziękuję.
-Nie ma za co. Będę za jakieś pół godziny-mówi i wychodzi.
   Po chwili wraca pan Stanisław z synem.
   -Po co ktoś by mu podał pigułkę gwałtu?!-krzyczy oburzony aktor.
   Inaczej powinno brzmieć to pytanie.
   Po co Olga podała mu pigułkę gwałtu?
***
Ten rozdział byłby dłuższy i wcześniej, gdyby nie _Aka_Shi_ ... Ją zabijajcie jak coś.

Zboża//Krzysztof Zalewski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz