79. Telefon od Marcina.

167 30 10
                                    

   Kiedy już w miarę zbiłam gorączkę, postanowiłam przygotować jakiś obiad. Chociaż bardziej coś na zasadzie obiado-kolacji, bo zaraz piąta.
   -Co byś zjadł?-pytam, głaszcząc go po policzku.
-Nie jestem głodny-mówi cicho i kaszle.
-No dobra, ale musisz coś zjeść.
-Nieprawda, po co? Nie chce mi się-obraca się na bok i przykrywa kołdrą.-Ja chcę spać.
-No ja rozumiem, ale musisz coś zjeść. Nie możesz przyjmować leków i nie jeść-nachylam się w jego stronę i całuję w policzek.
-Nie mam na nic ochoty-mruczy i zamyka oczy.
-Może zamówię tajskie jedzenie, hmm? Co ty na to?-pytam z uśmiechem.
-No dobra, to zjem-otwiera oczy i posyła mi delikatny uśmiech.
-Wiedziałam-śmieję się.-Możesz spać, zanim przyjdzie jedzenie.
-Racja-wraca do poprzedniej pozycji i zamyka oczy.-Kocham cię.
-Ja ciebie też-całuję go w czoło i wychodzę z sypialni.
   Zamawiam jedzenie, i po chwili dzwoni moja mama.
   -Halo?-odzywam się pierwsza.
-Cześć, kochanie! Co tam u ciebie? Kiedy nas odwiedzisz? Z Krzyśkiem, rzecz jasna?-pyta.
-Nie wiem, na razie jest bardzo chory, a jeszcze ten szpital i w ogóle-wzdycham.
-Jaki szpital?!
   Zapomniałam, że mama nie wie o tym! Odpowiedziałam jej wszystko, łącznie z policją.
   -Ja to bym te Olge to od razu do pierdla wsadziła, naprawdę! Jeszcze ciebie oskarżyła! Bezczelna! Trzeba mieć nadzieję, że się od was odczepi-mówi mama.
-Noo-wzdycham.-Odwiedzimy was, jak Krzysiek wyzdrowieje.
-No dobrze. Będziemy czekać. Leć się nim zajmuj! Pa, kochana!
-Pa, mamcia-żegnam się z nią i rozłączam się.
   Do salonu wchodzi zaspany Krzysiek owinięty kocem. Jest cały rozpalony. Chyba znowu ma gorączkę.
   -Co tam?-pytam, kiedy podchodzi do mnie.
-Mierzyłem temperaturę-mówi i siada na kanapę. Przytula się do mnie i ziewa.
-Gorączka?-pytam, przykładając dłoń do jego czoła.
-Yhmm-mruczy.-Kiedy będzie to jedzenie?
-Gdzieś jeszcze pół godziny-mówię i całuję go w czubek głowy.-Biedny.
-Mogę wziąć jakieś leki?-pyta cicho.
-Tak, zaraz ci przyniosę-mówię i wstaję.
   Idę do sypialni po leki. Wracam do Krzyśka, który siedzi na kanapie i kaszle.
   -Trzymaj-podaję mu lekarstwa i kładę dłoń na jego plecy.
-Dziękuję, jesteś kochana-mówi z uśmiechem i połyka tabletki.
   Po chwili przychodzi nasze jedzenie.
   -Ooo, super!-Krzysiek się cieszy.
-A jednak głodny?-pytam, podając mu jego porcję.
-Trochę. Zjemy i idziemy spać.
-Ja nie chcę spać. Nie wiem, poczytam pewnie książkę-mówię i zaczynam jeść.
-Dobra, poczytasz sobie, ale masz być obok mnie.
-Oczywiście.
   Jemy nasz posiłek, po czym Krzysiek biegiem leci do sypialni. Ja szukam książki i dołączam do niego. Zalewski już leży w łóżku, przykryty kołdrą po sam czubek głowy. Siadam w pozycji pół leżącej obok niego. Krzysiek przytula się do mojego brzucha i zamyka oczy.
   -Nigdy nie miałem lepszej przytulanki-mówi cicho.
-Potraktuję to jako komplement-śmieję się.
-Dobranoc-mówi, ziewając i zasypia.
***
   Przez następne dwa dni było bez zmian. Potem leki chyba zaczęły działać i Krzysiek z każdym dniem czuł się lepiej. Przez ten cały czas mieszkał ze mną. Było bardzo fajnie i miło. I nie, nie w tym znaczeniu. Krzyś nawet nie byłby w stanie cokolwiek zrobić w tym kierunku. Jedynie mnie przytulał, całował i mówił miłe słówka. Cud, że nie zaraził mnie!
   -Hej, Skarbie!-Krzysiek wita się ze mną.
-Cześć-uśmiecham się do niego.
-Co robisz?-pyta, stając za mną.
-Przygotowuję śniadanie-odpowiadam z uśmiechem.
-A co będzie?-kładzie swoje dłonie na moje biodra i całuje mnie w miejsce za uchem.
   Ughh, on wie, że jeżeli ktoś mnie całuje w tamto miejsce, to ciężko mi się opanować! Zamorduję go.
   -Emm...-mruczę, próbując się skupić. Jest jednak to trudne, bo Zalewski robi to samo, tylko przy drugim uchu.-Myślałam nad naleśnikami.
-Dobry wybór. A co ty na to, abyś zrobiła te naleśniki za kilkanaście minut?-szepcze mi do ucha.
-O nie, nie, nie!-odwracam się w jego stronę. Kładę swoje dłonie na jego kratce piersiowej i odsuwam od siebie.-Nic z tego.
-Dlaczego?-pyta zawiedziony.
-Może to robić, jak wyzdrowiejesz.
-Ja już jestem zdrowy-uśmiecha się.
-Właśnie widzę-wzdycham.
-To co?-przybliża się do mnie. Chcę mnie pocałować w usta, ale obracam twarz w taki sposób, że jego usta natrafiają na mój policzek.
-Nie, siadaj tam-wskazuję na krzesło.
-Ale jesteś-mruczy i odchodzi ode mnie.
   Śmieję się i wracam do robienia naleśników. Poruszam biodrami w rytm piosenki, która leci w radio.
   Przez Krzyśka też mam ochotę na... no nieważne. Zawsze wiedziałam, że miejsce za uchem to przeklęta część ciała.
   -Czy ty musisz się tak poruszać, a dokładnie tymi biodrami?-pyta zdenerwowany Krzyś.
   Śmieję się. Patrzę na niego przez ramię i posyłam mu buziaka w powietrzu, po czym wracam do gotowania.
   -Nie wiem, koszulkę jeszcze zdejmij może, co?
-Proszę bardzo-mówię i odwracam się w jego stronę.
   Łapię za krawędź koszulki i podciągam ją powoli. Odsłaniam swój brzuch, na co Krzysiek reaguje głośnym jękiem. Pozbywam się bluzki i patrzę na mojego chłopaka. Skanuje moje ciało pożądliwym wzrokiem i przełyka głośno ślinę.
   -Naleśniki chyba mogą poczekać, nie sądzisz?-pytam nieśmiało.
-Zdecydowanie-odpowiada szybko i wstaje z krzesła.
   Podchodzi do mnie i całuje mnie namiętnie w usta. Odwzajemniam pocałunek, zarzucając dłonie na jego szyję. Krzysiek łapie mnie pod pośladkami. Automatycznie owijam nogi, wokół niego. Zalewski idzie ze mną w stronę sypialni. Tam odkłada mnie delikatnie na łóżko. Zawisa nade mną. Zaczyna składać pocałunki na mojej szyji, następnie na obojczyku i dekolcie. Wplatam palce w jego włosy. Krzyś w niektórych momentach przygryza delikatnie moją skórę, a wtedy ciągnę za końcówki.
   Wszystko byłoby pięknie, fajnie i miło, gdyby nagle nie zadzwonił telefon Krzyśka.
   -Kurwa mać-szepcze, ale nie odchodzi ode mnie.
-Odbierz-mówię, zabierając swoje dłonie.
-O nie, nie, nie-mruczy.
   Łapie jedną dłonią moje nadgarstki i układa je nad moją głową. Całuje mnie w usta, każdy pocałunek odwzajemniam. Telefon Krzyśka przestał dzwonić.
   -No i widzisz?-śmieje się delikatnie, odrywając się na chwilę ode mnie.
-Możesz tyle nie gadać?-pytam lekko zirytowana.
-Ojej, Ula-unosi brwi.-Jaka ty niecierpliwa.
-Bo zaraz się rozmyślę i pójdę robić te naleśniki.
-Już nic nie mówię.
   Wraca do całowania. I co? I znowu ten telefon.
   -Odbierz-mówię między pocałunkami, na co ten jęczy.-Może to coś ważnego?
-Już, już-puszcza moje nadgarstki i podchodzi do półki, gdzie leży jego telefon. Zrezygnowany odbiera.-Halo? No hej, Marcin.
   Patrzę na niego zaciekawiona. Siadam na łóżku i przyglądam się mu.
   -Nie, przeszkadzasz-mówi, spoglądając na mnie.-Yhmm, jasne. Też o tym myślałem. Trzeba by było. Ty do mnie czy ja do ciebie? Ty do mnie? Jutro? Dobra, pasuje. Wyślę ci adres sms'em. Taa, ale... sprawy się trochę pokomplikowały. Wyjaśnię ci jutro. Do zobaczenia.
-Ktoś przyjeżdża?-pytam, gdy się rozłączył.
-Taa-wzdycha i podchodzi do mnie.
-Kto?
-Bors. Będzie nagrywał moją płytę. Wiesz, trzeba dogadać parę rzeczy-nachyla się w moją stronę.-Ale to nieważne. Możemy dokończyć to, co zaczęliśmy.
-O nie, teraz to za późno-odpycham go.-Już mi się odechciało.
-Ej no, Ula!-krzyczy.
-No co?-wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi.-Dokończymy wieczorem.
-Ale ja chcę teraz!
-To masz problem-wzruszam ramionami i wychodzę z sypialni.
***
Mam parę ogłoszeń duszpasterskich, ale dzisiaj mi się już nie chcę, więc jutro pojawią się na mojej tablicy. Do jutra!

Zboża//Krzysztof Zalewski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz