26.

228 13 4
                                    

(Mialam już napisany cały rozdział, ale wattpad Go usunął :(  )

- powinieneś stąd pójść,ktoś mógłby pomyśleć że się o mnie martwisz-powiedziałam otwierając oczy, a przy moim łóżku dalej siedział Adrien
-wiesz,że się martwię- przypomniał
mogła oprzeć się plecami o poduszkę
- był tu Stu- powiedział-on też bardzo się martwił - chciało mi się śmiać ale zamiast tego po prostu milczałam
- Czemu siedzisz tu ty, a nie on?- zadrwiłam-przecież on jest moim chłopakiem, pamiętasz jeszcze?-nie wiem czemu tak strasznie się wobec niego zachowywałam
- musisz być taka?!- krzyknął- wszyscy się o Ciebie martwią-
- A ty znowu u mojej laski- powiedział nagle głos,którego nie chciałam słyszeć już nigdy więcej. W drzwiach stał Steven w towarzystwie siostry Adriena.
- sama prosiłam go o to, by został.  Nie chciałam być sama - stanęłam w obronie chłopaka, a oni jeszcze bardziej wytrzeszczeli na mnie oczy.
- idź już stary - powiedział Stu stanowczo do Adriena,a ten tylko spojrzał na mnie lekko i sie uśmiechnął. Miał wyrzuty sumienia, że robi coś za plecami kumpla, było to widać od razu gdy się na niego spojrzało.
- gdzie moi rodzice?- spytałam
- pojechali po jakieś rzeczy dla Ciebie-powiedziała cicho Emma, polubiłam ją ostatnimi czasy, nie przeszkadzała mi jej obecność, ato było dziwne zważywszy na fakt,że przecież jestem socjopatką. 
- chce żebyście zostali wszyscy. Nie chce być sama, dziwnie sie czuje - skłamałam, bo prawda była taka, że nie chciałam zostać z moim  " chłopakiem" sam na sam.
- mam Ci znowu poopowiadać o moim nowym lakierze?-spytała Ema, a ja o dziwo cicho się zaśmiałam i zrobiłam jej miejsce na moim łóżku by mogła przy mnie usiąść, a chłopcy usiedli na sofie pod ścianą wyciągając wcześniej telefony.
Czułam wzrok Adriena na sobie,ale udawałam zainteresowanie tym co opowiadała mi jego siostra starając się nie zerkać co chwilę w jego stronę. Zwłaszcza, że tuż przy nim siedział ten Potwór

***
- możemy zapisać Cię do tego samego ośrodka tylko na oddział dla uzależnionych- powiedziała spokojnie mama gdy wyszłyśmy już ze szpitala i jechaliśmy do domu
- za wszelką cenę chcecie się mnie pozbyć co?-
- to nie tak, nie wiemy jak Ci pomóc Ninko-nie nawidziłam gdy ktoś zdrabniał moje imię więc skrzywiłam się na jej słówka.
-nie jestem uzależniona- powiedziałam tylko
- co się wtedy stało?- spytała . Pierwszy raz na prawdę o to spytała, bez krzyku, złości czy płaczu, tak po prostu spytała,jednak nawet na mnie nie spojrzała, cały czas wpatrywała się w drogę, by nie spowodować wypadku
- to już nie istotne - powiedziałam
- Czemu nie chcesz nikomu o tym powiedzieć? - już zaczęła podnosić głos, wiec po prostu wcisnęłam słuchawki do uszu całkowicie ją ignorując, nie chciałam słuchać kolejnych wrzasków . Myślałam że w domu chociaż trochę od wszystkiego odpocznę, ale gdy weszłam do pokoju stanęłam w miejscu
-oddychaj-powiedział Nico widząc jak się zapowietrzam.
- co robicie z moim oknem?!- podniosłam głos na mojego tatę i ojca Adriena.
- tak nakazał lekarz. Musimy unikać ryzyka Ninko-zamarłam na jego słowa
- A co mają do tego kraty w oknach?!- krzyknęłam i wtedy cała piątka na mnie spojrzała.
- żebyś kolejny raz nie próbowała się zabić- powiedział Dan pomagając przykręcić kraty.
- martwią się- powiedział Adrien stojąc koło mnie
- chce pobyć sama - warknęłam, ale nikt z nich się ruszył i dalej robili coś przy moich dwóch oknach.
- nie będziesz sama, lekarz zalecił zamontowanie jakiejś niewielkiej kamery w rogu pokoju- powiedział ojciec
-słucham? Ja jestem dorosła do licha! Nie jestem jakimś obiektem badawczym, żebyście wywieszali tu jakieś kamery!- krzyknęłam
- dorosła? Ty jesteś dorosła? Pijesz ćpasz, znikasz gdzieś po nocach, a teraz jeszcze próbujesz się zabić!? Wcale nie jesteś dorosła i dopóki tu mieszkasz, będziesz musiała się z tym pogodzić!-krzyknął mój ojciec
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem do wyjścia. Nie zostanę w tym wariatkowie ani sekundy dłużej.
-zaczekaj - Adrien dogonił mnie gdy tylko wyszłam z domu
-jesteś z nimi w zmowie? A myślałam, że jesteś moim jedynym kumplem, że ty jeden choć trochę mnie rozumiesz!- krzyknęłam
- oni się po prostu martwią! Nic nie rozumiesz!? Na prawdę jesteś aż taką egoistką?!-
- to po co mnie kto kolwiek ratował!? Skoro jestem taka straszna! Mielibyście święty spokój i ja w sumie też! -krzyknęłam
- wsiadaj do wozu-powiedział bo dalej staliśmy przed naszymi domami.
- nigdzie z Tobą nie jadę- warknęłam
- albo wejdziesz do niego grzecznie,albo po prostu siłą Cię do niego wrzucę!- warknął tak bardzo,że tym razem i ja się przestraszyłam
- Bujaj sie- warknęłam, a on sekundę później już miał mnie na rękach, jak on to zrobił? Wrzucił mnie do samochodu jak szmacianą lalkę, tak jakbym nie ważyła praktycznie nic.
- teraz się na mnie obraziłaś księżniczko?- spytał odpalając samochód i jadąc w nieznanym mi kierunku.
-dokąd jedziemy?- zapytałam
- zobaczysz - zbył mnie -napisz do rodziców, że jesteś ze mną, zanim zadzwonią na policję czy coś gorszego- powiedział więc nie kłócąc po prostu to zrobiłam . O dziwo mama odpisała po prostu "ok".

Zatrzymaliśmy się w centrum miasta pod jakąś niechlujną kamienicą, dookoła kręciło się kilka podejrzanych typów, a on jakby nic sobie z tego nie robił,po prostu wyszedł z wozu.
- Co tu robimy?-
- boisz się?- uśmiechnął się
- chciałbyś- prychnęłam tylko i poszłam za nim do drzwi, otworzył je kluczem i weszliśmy na klatkę schodową. Poszłam za nim na samą górę, aż znaleźliśmy się na ostatnim piętrze.
- wchodź- otworzył drzwi od jakiegoś mieszkania i wpuścił mnie do środka. Wystrój był ładny, na prawdę ładny biorąc pod uwagę fakt jak brzydka była to kamienica.
- nie rozumiem gdzie jesteśmy ani nawet po co- powiedziałam patrząc dalej na minimalistycznie urządzony szary salon.
- to moje mieszkanie, moja oaza, moja pracownia- powiedział
-pracownia?
- chodź- pociągnął mnie do następnego pomieszczenia i zamarłam.
- fotografujesz?-, spytałam widząc pełno aparatów, statywów, kamer- malujesz?- podeszłam do stelaża na którym było piękne białe płótno
- nie mam takiego talentu jak ty, ale czasem muszę nakreślić na nim swoją wizję zdjęcia- powiedział
- są cudowne - podeszłam do ściany na której wisiało pełno fotografi. Były to krajobrazy, ludzie, jedzenie,jednak wszystko było zachowane w barwach czarno białych.
- proszę-powiedział nagle dając mi do rąk klucz-jeśli następny raz będziesz chciała odetchnąć, odpocząć od świata, moja kryjówka będzie też twoją- zamarłam na jego słowa
- nie mogę tego przyjąć-powiedziałam. -jasne, że możesz- zaśmiał się-przyda mi się zdanie innego artysty -powiedział
-nie znam się na fotografii-
- więc będziesz moją modelką -powiedział z tym swoim błyskiem w oku

Mountain HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz