35.

234 14 5
                                    

- co to za brednie?- zaśmiałam się - niby dokąd?- dodałam po chwili widząc, że chłopak wcale nie żartuje, a co gorsza jeszcze nigdy nie był tak poważny.
- pamiętasz zdjęcia, które ci robiłem w mojej pracowni? Były dobre, co ja gadam były niesamowite, spodobały się Dyrektorowi Artystycznej Szkoły sztuk pięknych w Nowym Yorku- ściszył ton- dali mi dwa tygodnie na przeniesienie, mam zacząć nowy semestr już tam, to Liceum które gwarantuje miejsce na studiach Wydziału sztuk pięknych, skoro mnie tam przyjęli bez problemu dostanę się na te studia, nawet nie wiesz jak się cieszę jaka to dla mnie szansa - wyszeptał bo kelnerka właśnie przyniosła nam zamiowione jedzenie. Było przepyszne, ale co mnie teraz obchodziło żarcie, jak jedyna osoba na której mi zależy...wyjeżdża.
- więc to kilku letni wyjazd?- spytałam
- przecież będę tu wracać, mam tu rodzinę, po za tym może spotkamy sie tam na studiach?- zaproponował
- może- wyszeptałam,prawda była jednak taka, że z moją frekwencją i ocenami w szkole nie miałam co liczyć na tak prestiżową szkołę.
- jesteś smutna?-
- dziwisz mi się? - spytałam-w końcu kogoś nawet polubiłam- zaśmiałam się lekko pijąc powoli gorącą herbatę.
- błagam Cię,przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, możemy mieć kontakt cały czas - powiedział
- cieszę się twoim szczęściem- powiedziałam i tak jakbym właśnie postawiła przed sobą pierwszą nową cegłe muru.

***

Nie mogłam spać, ciągle myślałam o tym, że wyjeżdża. Nie widywaliśmy się teraz zbyt często, załatwiał wszystkie sprawy związane z wyjazdem, żegnał się ze znajomymi i wyprawiał po kilka imprez w tygodniu. Nie chodziłam na nie, nie mogłam się pogodzić z myślą, że za kilka dni już go tu nie będzie.

- musisz mi coś obiecać- powiedział jeden dzień przed swoim wyjazdem
- nic nie muszę- odparłam niezbyt miło
- będziesz pisać, odpuścisz narkotyki i przestaniesz udawać zimną jak lód- powiedział jakby recytował
- nie, może i nie - odpowiedziałam na trzy jego pytania siadając obok niego na jego łóżku . Prosił żebym na chwilę do niego wpadła, więc siedzę i czekam aż może powie coś ważnego.
Westchnął
- nie będziesz pisać?- spytał
- wolę udawać, że nie istniejesz- przyznałam choć wiedziałam, że go to zaboli
- tak będzie lepiej? Chcesz urwać kontakt?-
- masz mi to za złe? Serio? - podniosłam głos
- myślałem, że choć trochę ci zależy, że mimo odległości dalej będziemy w kontakcie- on również podniósł głos
-to źle myślałeś! -krzyknęłam - zachowujesz się jakbyś mnie nie znał! Na co liczyłeś? Że zacznę płakać i Cię błagać o to byś tu został? Mówić że cie potrzebuje?!- krzyknęłam
-powinnaś już iść zanim oboje powiemy o słowo za dużo- jeszcze nigdy jego głos nie wydawał mi się taki odległy.

Wtedy widziałam go po raz ostatni. Wyjechał następnego dnia, a cała moja rodzina pojechała pożegnać się z nim na lotnisko. Nie pojechałam z nimi. Płakałam. Może i byłam w tym momencie egoistką,powinnam się cieszyć jego szczęściem, ale jak on mógł mnie zostawić?! Obiecał!
I nagle mój płacz zamienił się w szloch bo zrozumiałam coś jeszcze gorszego. Zakochałam się w nim. Zakochałam się w tym chłopaku z gór,który jako jedyny potrafił ogrzać moje lodowate serce. A teraz go już nie ma.

Pół roku później

- a co u Niny?- spytałem bliźniaków niby od niechcenia, jednak przy każdej rozmowie telefonicznej poruszałem jej temat. Przez telefon zazwyczaj słyszałem, że jest dobrze i tyle, nie dopytywałem nie chcąc wyjść na wścibskiego, ale teraz gdy pierwszy raz odwiedziłem miasto nie mogłem się powstrzymać, musiałem usłyszeć prawdę. Nawet te najgorszą.
- cóż...- zaczął Damien ale widziałem po jego minie, że nie wie jak się do tego zabrać
- nie ma jej w domu więc raczej się nie spotkacie- powiedział tylko Nico
- jak to jej nie ma? Ale teraz czy w ogóle? Gdzie jest?- spytałem
- po zakończeniu roku szkolnego po prostu wyjechała-
- dokąd? Na studia?- ale Damien tylko wzruszył ramionami
- przyjeżdża co drugi weekend ale zazwyczaj mało mówi, przytula matkę, zje z nami kolację i jedzie dalej -
-matka ma jej adres ale szanuję jej decyzje i ani razu do niej nie pojechała, po twoim wyjeździe działo się z nią coś gorszego niż zazwyczaj- przyznał Damien a ja zamarłem
- jak to? Czemu nikt nic nie powiedział gdy o nią pytałem?!-
- uśmiechała się- wyszeptał Dan- zaczęła pomagać sąsiadom, robiła w domu obiady a nawet jeździła do domu spokojnej starości grać w szachy z seniorami-
- Nina? Ale to przecież nic złego?! To chyba dobrze że była uśmiechnięta?-
- pozbyła się uczuć. Wcześniej chociaż wiedziałeś kiedy jest zła czy smutna a teraz? Nawet gdy zdechł ten jej durny pająk, a miała go wiele lat, wzruszyła ramionami i z uśmiechem powiedziała że kupi drugiego - teraz zrozumiałem co do mnie mówi. Przybrała kolejną maskę. Tylko tym razem lepszą i dużo groźniejszą od poprzedniej .
- nie gadajmy już o niej,jak studia? Masz kogoś? Dużo panienek?- zaśmiał się Nico

Mountain HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz