27

1.7K 85 13
                                    

Od momentu gdy nasze małżeństwo ( a raczej BamBam ) ogłosiło, że będą mieli dzieciaka minęły dwa dni. Ja w tym czasie " przeprowadziłam " się od Lisy do swojego starego domu pomimo, że Taehyung BARDZO nalegał i marudził mi by pójść do niego ja z każdym razem go ignorowałam. Stanęłam na środku salonu rozglądając się. Nawet porządek jest pomimo moich cudnych odwiedzin. Jednak chociaż minimalne sprzątanie mnie nie ominie, które będzie bardziej w górnej części domu. Nie jestem osobą, która lubi sprzątać. Większość osób chyba nie lubi. Mi bałagan nie przeszkadza. Tylko żeby była jasność - bałagan, a nie brud. To jest zupełnie co innego. Przebrałam się w wygodne rzeczy i podłączyłam telefon do głośnika, którego zakupiłam dwa lata temu. Po domu rozszedł się dźwięk polskiej muzyki. Zaczęłam śpiewać pod nosem piosnkę, która ostatnio wpadła mi do ucha.

Ty szanujesz ludzi za to jakie mają zegarki. Ja szanuje samotne matki. Nie piję z Vipami i nie palę trawki...

Nadal podśpiewując zaczęłam ściągać poszewkę z kołdry by móc ją wyprać. Potem walka z założeniem tego będzie lepsza coś tak czuję.

Po kolejnych godzinach sprzątania zadowolona po raz pierwszy położyłam się na sowim łóżku przeciągając się i przymykając oczy. Po wyłączeniu muzyki w domu zapanowała cisza, a jedyne co było słychać to podmuchy wiatru za otwartym oknem. Ciekawe jak długo zajmie mi przyzwyczajenie się do tego domu. I ciekawe czy wzięłam Taehyung'owi kluczyk, który mu kiedyś dałam. Jeśli nie, to znaczy, że ma stały dostęp do mnie i może wejść w każdej możliwej chwili. Moje krótkie relaksowanie się zaprzestał dzwoniący telefon. Ręką zaczęłam szukać metalowej rzeczy, a po poczuciu czegoś zimnego chwyciłam to. Otworzyłam jedno oko by zobaczyć kto coś ode mnie chce. Z lekkim uśmiechem nacisnęłam zieloną ikonkę.

- Czego dusza pragnie? - spytałam, a po drugiej stronie mogłam usłyszeć śmiech. 

- Spotkania. - odpowiedział. - Będę jutro na tydzień w Seoulu. Masz czas? Musimy o czymś pogadać, a rozmowa telefoniczna nie bardzo jest dobra. Szczególnie z tym tematem. - dokończył po chwili. Westchnęłam domyślając się o co chodzi.

- Do ciebie też? - zadałam kolejne pytanie.

- Tak, ale tak jak mówiłem wcześniej nie jest to rozmowa na telefon. Przyjadę do siebie jutro koło piętnastej. Nie będzie problemu?

- Nie będzie. Widzimy się. - zakończyłam rozmowę odkładając telefon.

~
Otworzyłam drzwi spoglądając na chłopaka. Przytuliliśmy się na przywitanie i wpuściłam go do środka. Zdjął buty i poszedł za mną w głąb domu.

- Więc? Które z nich? - spytałam gdy usiedliśmy na kanapie.

- Ojciec. Mówił coś o jakiejś rzeczy, ale nie pamiętam dokładnie o czym. - westchnął. - Wspomniał też by na odwiedzić, ale o tym chyba też wiesz. - parsknęłam. - Też tak zareagowałem gdy się o tym dowiedziałem. Jednak szczerze poszedłbym tam. Nawet na głupią chwilę. - zachłysnęłam się śliną i spojrzałam na niego zaskoczona. On? Chciałby tam iść? Powiedziała to soba, która planowała ucieczkę z domu po ukończeniu osiemnastu lat, ale coś mu nie wyszło. Adrian poklepał mnie po plecach dość mocno.

- Zwariowałeś? - zapytałam gdy się uspokoiłam.

- Julia to tylko obiad. Nic nam się raczej nie stanie. Zjemy i wyjdziemy. Nawet nie musisz jeść. Chyba nas nie zatrują nie? - zażartował, a ja spojrzałam na niego krzywo.

- Nie byłabym tego taka pewna. - odpowiedziałam półżartem. Oni są zdolni do wszystkiego. Dosłownie.

~
Założyłam czarne szpilki na nogi i po wyprostowaniu się poprawiłam włosy. Miałam na sobie zwykłe czarne spodnie i białą w miarę elegancką koszule, która była włożona w spodnie. Spojrzałam na siebie ostatni raz w lustro i wyszłam z domu zamykając go. Poszłam do samochodu Adriana i do niego wsiadłam. Po raz któryś jestem na miejscu pasażera i znowu się dziwnie czuje. Przywitałam się z chłopakiem.

- Jak samopoczucie? - zapytał ruszając.

- Zajebiste po prostu. - powiedziałam z sarkazmem. - Nadal nie wiem czemu ja tam z tobą jadę. Coś czuję, że to nie skończy się najlepiej.

Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Chłopak patrzył się na mnie z uniesionymi brwiami jakby na coś czekał.

- Co się gapisz baranie? Dzwoń. - wyszeptałam. Zanim jednak jego dłoń zdarzyła coś dotknąć drzwi się otworzyły, a przed nami stanęła trochę starsza ode mnie kobieta. Może miała z trzydzieści jeden lat. Nie więcej.

- Zapraszam. Państwo Miller już na was czekają. - popatrzyliśmy się na siebie i weszliśmy. Wszystko było w bieli. Jedynie długi czarny dywan ciągnący się po całym korytarzu odróżniał się. - Proszę za mną. - powiedziała idąc przed siebie. Ruszyliśmy za nią nie mając innego wyboru.

- Ty, ja się jej boje. - wyszeptał mi do ucha, a ja się cicho zaśmiałam. Jeśli spróbował mnie trochę rozluźnić to mu się minimalnie udało. Weszliśmy do wielkiej jadalni lub czegoś w tym stylu. Stół był w miarę długi. Pomieścił by z dziesięć osób. Może więcej. Przy nim stali nasi rodzice. Cała się spięłam widząc ich uśmiechy. Podeszliśmy do nich.

- Witajcie. Miło was widzieć. Może usiądziemy? - głos mojego ojca wydawał się fałszywy. Jakby był do tego zmuszony by mówić takim tonem. Nie podoba mi się to. Bardzo.

Ogółem to mam jutro sprawdzian z matmy i na niego nic nie umiem i może dlatego rozdział jest taki kiczowaty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ogółem to mam jutro sprawdzian z matmy i na niego nic nie umiem i może dlatego rozdział jest taki kiczowaty. Liczę chociaż na 2 ;-; Życzcie mi powodzenia... W końcu jutro piątek 13...

Chłopak z Przeszłości || k.thOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz