1.23

727 38 12
                                    

Shawn obudził się wczesnym rankiem. Miał przed sobą jeszcze tydzień leczenia i brania tego ohydnego syropu. Chłopak w dalszym ciągu gorączkował i nie czuł się najlepiej. Szarooki spojrzał w bok. Axel spał i nie ma sensu, by go budzić. Frost, możliwie najciszej jak umiał, wstał z łóżka i równie cicho wyszedł z pokoju. Skierował się do kuchni, otworzył szafkę i wyciągnął z niej szklankę. Zaraz też nalał do niej wody i szybko ją wypił. No, to teraz trzeba wrócić do łóżka. Liliowowłosy ruszył w stronę sypialni, starając się nie narobić po drodze hałasu. Pech jednak chciał, że przechodząc obok wazonu z kwiatami, nastolatkowi zakręciło się w głowie i młodzieniec poleciał na ścianę, przy okazji strącając owy wazon na podłogę. Hałas ten zbudził wszystkich.

- Co się dzieje?- zapytał Axel, przecierając oczy.

- Co to za hałas?- Jonathan ziewnął szeroko. Po chwili mieli odpowiedź. Rozbity wazon i Shawn usiłujący wstać z podłogi. Jeżyk podbiegł do niego i pomógł stanąć na nogi. Kiedy dotknął Wilczego Napastnika miał wrażenie, że dotyka ognia.

- O matko...- jęknął Frost, widząc szkodę, jaką wyrządził.- To był ulubiony wazon twojej mamy...A ja go zniszczyłem...- oczy nastolatka napełniły się łzami. No to może szykować się na to, że Axel z nim zerwie.

- Kochanie, nic się nie stało- powiedział blondwłosy. Szarooki popatrzył na partnera ze zdziwieniem.- Przecież można wazon posklejać- dodał.

- Dokładnie, synu- potwierdził Jon. Ciemnooki zaprowadził ukochanego do pokoju i położył na łóżku. Shawn wyglądał okropnie, chociaż jednocześnie wyglądał bardziej uroczo i słodko. Wysoka temperatura nie dawała mu żyć. Męczył się i sprawiało to, że Axel chciał jakoś mu ulżyć. Dlatego też przyłożył mu do czoła zimny okład.

- Dzisiaj zostaję w domu- zakomunikował Płomienny Napastnik.- Będę opiekował się tobą- pogładził wybranka po rozpalonym policzku. Frost posłał mu słaby uśmiech.

- Zrobiłbyś coś dla mnie?- zapytał.

- Oczywiście, że tak. Dla ciebie wszystko- odparł Axel.

- Idź do restauracji pana Hillmana. I odbierz od niego moja przesyłkę. Powinna już być- wyjaśnił liliowowłosy. Jeżyk skinął głową, delikatnie pocałował go w usta i wyszedł. Nim opuścił mieszkanie, poprosił ojca, by ten miał oko na Niedźwiedziego Pogromcę.

***************************
Xavier wpakował Dvalina do bramki swoim Zrzutem Niebios. Od trzech godzin trwał trening aliuskiej drużyny piłkarskiej. Tak jak zwykle, zjawili się wszyscy. No, prawie wszyscy. Brakowało jedynie Claude'a Beaconsa. Chłopak nie wstawił się na treningu, nie poinformował nawet, że nie przyjdzie. Nie było również Bryce'a. Ta dwójka nie przyszła na trening i nikt nie wiedział, czemu. Po jakimś czasie Ben zauważył nadchodzącego Gazelle'a. Jasnowłosy przeprosił za spóźnienie.

- A gdzie Torch?- kapitan drużyny zajrzał przez ramię niebieskookiego w nadziei, że ujrzy za nim ognistowłosego. Ale złotookiego nie było.

- On nie przyjdzie- rzekł Bryce, kręcąc głową. A gdy zapytano dlaczego nie, odrzekł: - Jego młodszy kuzyn trafił do szpitala-

- Biedaczek- westchnął Jordan. Pozostali także zmartwili się na wieść o tym, że ten słodki rudzielec, który czasem towarzyszył Beaconsowi podczas treningu, leży w szpitalu. Przecież to tylko dziecko. Mieli nadzieję, że to nic poważnego i że dzieciak szybko wróci do domu.

***************************
W tym samym czasie karmazynowowłosy siedział obok łóżka szpitalnego, na którym leżał właśnie jego młodszy kuzyn. Chłopczyk odzyskał przytomność. Był wystraszony, nie wiedział, gdzie się znajduje. Jego rodzice oczywiście zostali o wszystkim poinformowani. Widzieli synka i pojechali do domu, spakować kilka potrzebnych rzeczy dla malucha. Z rudzikiem został Torch, który bardzo martwił się o chłopczyka. Wcześniej nigdy nie zdarzyło się, aby tak nagle stracił przytomność. A jeśli to coś poważnego? Były kapitan Prominence miał nadzieję, że nie. Kochał go jak młodszego brata, jak nikogo innego na tym świecie. Mały bawił się samochodzikami, ale po chwili zaprzestał.

- Czy ja już zostanę tu na zawsze?- spytał, wyraźnie zmartwiony.

- Ależ nie- zaprzeczył łagodnie złotooki młodzieniec. Wstał z krzesła i usiadł obok kuzyna.- Lekarze muszą sprawdzić, co ci dolega, a jak już to zrobią, to wrócisz do domu- wytłumaczył, uśmiechając się.

- I usmażysz mi racuchy?- przytulił się do Torcha.

- Tak, całą tonę- zaśmiał się nastolatek.

***************************
Axel dotarł do restauracji Seymoura i odebrał przesyłkę Shawna. Co to też mogło w niej być? Nic nie przychodziło mu do głowy, co też Frost mógł zamówić. Był tego strasznie ciekaw, ale nie będzie otwierać paczki ukochanego. Wróci do domu i wtedy się przekona. Po drodze wstąpił do pewnego sklepu i także odebrał swoją przesyłkę. Gdy dotarł do mieszkania, przywitał się z siostrą, ojcem i gosposią, a potem udał się do swojego pokoju. Shawn siedział na łóżku i przeglądał album ze zdjęciami rodzinnymi Blaze'a. Na widok Jeżyka zamknął go i odłożył na szafkę.

- Widzę, że moja paczka doszła- uśmiechnął się. Płomienny Napastnik zajął miejsce obok niego.

- Jestem strasznie ciekaw, co tam masz- powiedział, podając liliowowłosemu pakunek.

- Coś dla nas- odpowiedział tamten.

- Dla nas?- ciemnooki zadarł do góry jedną brew. Shawn otworzył przesyłkę i wyciągnął z niej dwa pudełeczka. Jedno było białe, ze śnieżynkami o błękitnej barwie. Drugie zaś było bordowe, z złotymi płomienami. Axel wziął je od partnera i otworzył. A gdy to zrobił, zaniemówił. Była to połówka serca, które było z ognia, a od dołu pochłaniał je lód. Gdy ją chwycił, okazało się, że to łańcuszek. Natychmiast założył se go na szyję. Również Książę Krainy Śniegu wyciągnął swój medalik. On również miał połówkę serca, tyle że było ono z lodu, a od dołu trawił je ogień. Chłopcy połączyli te połówki w całe serce.

- Ty i ja- szepnął Frost.- Te serce symbolizuje nas- dopowiedział. Wzruszony tym prezentem Jeżyk również wyciągnął pudełeczko.

- Ja także coś dla nas mam- rzekł. Otworzył je, a Shawn omal nie zadławił się powietrzem. Były to...pierścionki zaręczynowe. Tak, właśnie one. Oba z zestawionymi obok siebie kamieniami szlachetnymi, które symbolizować miały ogień i lód. Blondwłosy wyciągnął jednego i założył ukochanemu na palca. To samo uczynił szarooki. Może nie było tak jak przy typowych zaręczynach, ale obaj młodziency byli tym dogłębnie poruszeni. Zaręczyli się. To piękne, niebywałe i cudowne. Jednak jak to w życiu bywa, nic co dobre nie trwa wiecznie. I mieli się wkrótce o tym przekonać.

I won't let you go || Inazuma Eleven || ✒️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz