1.53

310 16 1
                                    

Gregory Smith wraz z dwójką swoich podwładnych po piętnastu minutach znaleźli się przed wejściem do restauracji Seymoura Hillmana. Liczyli na to, że właściciel lokalu będzie na miejscu i że rozpoczną poszukiwania zgodnie z planem. Na szczęście Seymour miał zbierać się do domu, a gdy wychodził wpadł na Grega i jego ludzi. Był zaskoczony ich wizytą, ale wpuścił do środka.

- Jest jedynie piwnica pod restauracją, ale zaglądam tam codziennie, więc zauważyłbym coś podejrzanego- powiedział Seymour po wysłuchaniu detektywa. Schodził do tego pomieszczenia codziennie, znał je więc jak własną kieszeń i wiedział, że nie ma tam na pewno żadnych sekretnych pomieszczeń. Ale cóż, musiał pozwolić Gregowi sprawdzić tamto miejsce. Zaprowadził ich i obserwował jak dokonują swego rodzaju inspekcji. Mężczyźni przeszukali piwnicę z tysiąc razy chyba, dokładnie sprawdzając ściany i podłogę. Kiedy doszli do wniosku, że nic tam nie ma, porozmawiali jeszcze chwilę z Hillmanem, następnie pożegnali się i wyszli. Gregory skreślił restaurację z potencjalnych miejsc, w których mógłby być przetrzymywany Shawn Frost.

- To teraz sprawdzimy sobie wieżę widokową- zarządził Smith i udali się w wyznaczone miejsce.

**************************************

Kiedy już tam dotarli, rozdzielili się i zaczęli szukać jakiś ukrytych wejść. Przez pierwsze czterdzieści minut nie wydarzyło się nic ciekawego. Dopiero po tym czasie najmłodszy z mężczyzn zawołał pozostałych do siebie.

- Co tu masz?- spytał Greg, klękając obok. 

- To - odrzekł współpracownik i ukazał wystający z ziemi uchwyt jakiegoś włazu. - Był przykryty liśćmi i stertą śmieci- dodał. W trójkę odkopali tyle, ile mogli, ale okazało się, że zajmie im to więcej czasu, niż przypuszczali i wezwali wsparcie. Gregory czuł, że to będzie coś grubego. I nie mylił się. Po niecałej godzinie odkopano jakieś tajne zejście do podziemi. Greg zszedł tam z kilkoma innymi osobami i zamarł. Był to podziemny system tuneli i bunkrów, ogromny zresztą. Detektyw wiedział, że nie zdążą przeszukać tego dnia wszystkich podziemnych pomieszczeń i tuneli, dlatego przeszukali tyle, ile można było. Sprawdzone już bunkry oznaczali numerem. W sumie oznakowali około dwustu drzwi, a kiedy wyszli na powierzchnię, dochodziła powoli dwudziesta druga. Resztą zajmą się jutro z rana. 

**************************************

Następnego dnia wrócili w te miejsce już o siódmej rano. Gregory wraz z dziesiątką ludzi przeszukiwał kolejne pomieszczenia i zwiedzał dalsze części tuneli. Za każdym razem, kiedy otwierali kolejne drzwi, detektyw Smith obawiał się, że znajdą za nimi Shawna. Jednak, nikogo nie znaleźli. Zajęło im to jakieś sześć godzin, sprawdzili łącznie około tysiąca "pokoi", ale w żadnym z nich nie było Frosta. Około czternastej zakończyli pracę. 

- Co zrobimy z tym miejscem? - spytał jeden z podwładnych Grega; ten zastanowił się przez chwilę.

- Będą gadać z premierem, będzie rada czy coś i tam zadecydują, co dalej - odpowiedział, chociaż sam pojęcia nie miał, co będzie z tymi tunelami i bunkrami. Wrócili na komisariat i postanowili zrobić sobie godzinną przerwę. Byli bardzo zmęczeni, marzyli o kubku kawy i kulkach ryżowych. Gregory spojrzał na listę potencjalnych miejsc, w których mógłby być przetrzymywany Wilczy Napastnik. Upił kolejny łyk kawy i oznajmił, że teraz sprawdzą szpital. Dopili swoje napoje i dokończyli kulki ryżowe, i pojechali do szpitala. Porozmawiali z dyrektorem i zabrali się za przeszukiwanie terenu wokół budynku, a także szpitalnej piwnicy. Ale i tym razem zero. Nikogo nie odnaleźli. Szpital też okazał się fałszywym miejscem. Zostały jeszcze Akademia Królewska, Akademia Aliusa i Gimnazjum Raimona do sprawdzenia, a w dodatku usiłowano namierzyć tę lokalizację z zakłóceniami. Gregory modlił się, żeby odnaleźć szarookiego jak najszybciej.

**************************************

Mały, rudowłosy pacjent szpitala, z niecierpliwością czekał na przyjście swojego starszego kuzyna. Nie znał się na czasie, zegarku, godzinach i minutach, ale wiedział, że czeka już bardzo długo. Zastanawiał się czy Claude w ogóle przyjdzie, chociaż ostatnimi czasy prawie w ogóle tego nie robił. Rudzik westchnął smutno, wstał z łóżka i podszedł do okna. Podsunął krzesło, wdrapał się na nie i wyjrzał na zewnątrz. Taka ładna pogoda, a on musi tu siedzieć i to w dodatku sam. Ale zaraz...czy oby na pewno musi? Przecież nikt nie będzie zmuszać go do siedzenia w szpitalnej sali. Chłopczyk ostrożnie wyjrzał na korytarz, a kiedy stwierdził, że jest czysto, przemknął się do windy. Był mały, więc łatwo schował się za wózkiem z mopami i ręcznikami, oraz łatwo znalazł się na parterze. Niepostrzeżenie przedostał się wyjścia i krótką chwilę później był już na dworze. Uśmiechnął się zadowolony z siebie i z czynu, którego dokonał. Ruszył przed siebie i usiadł na ławce w przyszpitalnym parku. Było ciepło i słonecznie, a maluszkowi dopisywał humor. Chociaż oczywiście wolał, żeby był z nim jego kuzyn. Chłopczyk z początku zadowolony, że siedzi tak sobie w parku, na świeżym powietrzu, lecz po pewnym czasie zaczął czuć się osamotniony, opuszczony przez świat. Owszem, rodzice odwiedzali go, jednak przychodzili tylko w weekendy, bo tylko wtedy mieli czas. Wiadomo, pracowali. To nie jest tak, że praca była dla nich ważniejsza od ich synka, po prostu pracowali, żeby móc opłacić leczenie ich maluszka. Rudzik zaczął pociągać nosem, a po chwili po policzkach zaczęły spływać mu łzy. Wystarczył jeden krótki moment, a Rudzielczyk zniósł się głośnym płaczem. Obok przechodził w tym samym czasie...jego starszy kuzyn. Nastolatek, gdy tylko usłyszał płacz dziecka, natychmiast udał się w tamtym kierunku. Usiadł obok malca.

- Kochanie, co ty tu robisz sam? Dlaczego płaczesz?- przytulił Rudzika; maluch wtulił się w niego. Claude wziął go na ręce i poszedł z nim na jego salę. Usiadł na łóżku i wciąż tuląc go do siebie, kołysał się delikatnie w przód i tył.

- Tojch...- Rudzielczyk uspokoił się troszkę, chociaż wciąż od czasu do czasu pociągał noskiem.

- Ciii, jestem przy tobie- ognistowłosy delikatnie głaskał malca po pleckach. Bujał się z nim przez jeszcze kilka minut, aż w końcu rudowłosy pacjent zasnął. Złotooki ułożył go delikatnie i okrył kołdrą. Sam zaś usiadł na krześle obok. Przeglądał media społecznościowe, gdy nagle dostał niepokojącą wiadomość od Bryce'a.

Śnieżny Dziad ❄: Zaczęli już szukać Shawna.



mam wrażenie, że zjebałam ten rozdział. przepraszam was za to.

I won't let you go || Inazuma Eleven || ✒️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz