1.64

403 14 5
                                    

Rudowłosy chłopczyk siedział na szpitalnym łóżku ze wzrokiem wbitym w drzwi od jego sali. "Nie żyje" - te słowa wciąż dźwięczały mu w głowie, nie dawały spokoju nawet na chwilę. Rozumiał, co oznaczają, w końcu rodzice wyjaśnili mu kilkukrotnie, że "Claude nie żyje". Nie żyje - już nigdy więcej do niego nie przyjdzie, nie pobawi się z nim, nie poukłada puzzli, nie zagra w żadną grę - już nigdy nic nie zrobią razem. Rudzik pociągnął nosem, a po policzku spłynęła mu pojedyńcza łza. Bardzo tęsknił za złotookim, jednak z każdym kolejnym dniem jego nadzieja na to, że karmazynowowłosy przyjdzie malała, aż w końcu całkowicie zgasła. Maluch przestał wierzyć. Zrozumiał, że wyrażenie "nie żyje" niesie ze sobą jedynie ból, smutek, żal, cierpienie i nic pozytywnego. Chłopczyk odczuwał niewyobrażalnie wielki smutek, który przeobraził się w nieopisany gniew. Malec rozpłakał się głośno, łzy spływały po jego policzkach kaskadami, on sam nie mógł tego płaczu powstrzymać. Nawet nie próbował, nie miał tak naprawdę na to sił, płakał więc przez długi czas, aż w końcu zmęczony położył się. Przykrył się kołdrą, twarz wtulił w poduszkę i pomyślał, że byłby szczęśliwszy - że każdy człowiek na świecie byłby szczęśliwszy - gdyby nie było czegoś takiego jak Śmierć, która odbiera ludziom ukochane osoby. Tak byłoby lepiej, jednak rodzice powiedzieli mu, że Śmierć towarzyszy ludziom od samego początku i nic nie da się w tej sprawie zrobić. A on właśnie chciał, by Śmierć zniknęła raz na zawsze. Nikt jej nie lubi i nikt nie chce, więc czemu ma istnieć?

********

Axel obudził się wczesnym rankiem i ostrożnie usiadł na łóżku. Przeciągnął się i spojrzał na śpiącego jeszcze Shawna, delikatnie pogładził jego policzek i wstał. Poszedł do kuchni, gdzie już siedział Jonathan.

- Dzień dobry, tato - przywitał się Jeżyk, wyciągając z szafki miskę i płatki.

- Dzień dobry - odpowiedział Jon, upijając duży łyk kawy z filiżanki. Blondyn postawił miskę na stole, wsypał do niej płatki, a następnie wyciągnął z lodówki mleko i je zalał. Zaczął jeść, jednocześnie przyglądając się swemu ojcu, który sprawdzał pocztę.

- O której dziś wrócisz? - spytał Axe, nabierając na łyżkę kolejną porcję.

- Mam dziś dużo pracy, będę późno. Może nawet po dwudziestej trzeciej - odparł doktor Blaze, wstając od stołu. Mężczyzna włożył brudną filiżankę do zmywarki i poszedł do swojego pokoju, z którego wziął torbę i po chwili wyszedł z mieszkania, oczywiście żegnając się z synem. Axel dokończył swoje śniadanie i też dał miskę i łyżkę do zmywarki, a następnie poszedł do łazienki. Szybko umył zęby i się ogarnął, potem poszedł do pokoju. Shawn spał dalej, wtulając twarz w poduszkę. Ciemnooki uśmiechnął i wyciągnął sobie ciuchy z szafy. Zaczął się powoli przebierać, gdy do jego uszu dobiegł zaspany głos Frosta.

- Która jest?- zapytał liliowowłosy, ziewając szeroko.

- Dochodzi dziewiąta - Jeżyk podszedł do szarookiego i uwięził w mocnym uścisku. - Jak się spało?- ucałował go na dzień dobry.

- Cudownie - uśmiechnął się Wilczy Napastnik, wtulając się w Axela. Młodzieńcy leżeli w swoich objęciach przez kilka, następnie zaś z trudem się podnieśli - nie chcieli tego robić za żadne skarby, tak było im dobrze. Axel dokończył się przebierać, Shawn natomiast poszedł do kuchni i zrobił sobie kanapki na śniadanie. Była sobota, mogli więc spać do południa, Julia poszła w piątek po szkole do przyjaciółki nocować, jednak mieli w planach odwiedzić pewne miejsce. Chcieli tam iść jeszcze przed dwunastą, ponieważ o czternastej mieli iść na imprezę urodzinową do Cammy. Shawn po zjedzeniu śniadania też się szybko ogarnął, posiedzieli w salonie i około jedenastej wyszli z mieszkania. Z jednej strony chcieli tam iść, ale z drugiej...bali się tego, obawiali. Wiedzieli, że nie mają żadnych powodów do obaw, jednak jakaś niewidzialna siła sprawiała, że im bliżej byli tego miejsca, tym bardziej narastał ich strach. W pewnym momencie Shawn zaśmiał się nerwowo.

I won't let you go || Inazuma Eleven || ✒️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz