1.43

380 27 0
                                    

Kolejnego dnia Axel postanowił, że porozmawia ze swoim ojcem. Bardzo się tego bał, w końcu postawił go na jednej linii z podejrzanymi. Jak Jonathan na to zareaguje? Nie miał pojęcia. I właśnie dlatego to wszystko tak go przerażało. W końcu, późnym wieczorem, ale jednak, zdobył się na odwagę i usiadł obok granatowowłosego mężczyzny. Jon przeglądał jakiś magazyn lekarski.

- Coś się stało?- spytał doktor, zamykając magazyn i patrząc na syna.

- Em...ja...- Jeżyk nie wiedział, jak ma sprawę przedstawić.- Bo...chodzi o to...- nawet zaczął się wahać czy nie zrezygnować. Czy po prostu sobie nie odpuścić.

- Axel, co się dzieje?- zmartwiony stanem syna Jonathan położył dłoń na jego ramieniu.- Przecież możesz powiedzieć- dodał z ciepłym uśmiechem. Mijały kolejne minuty, a ciemnooki dalej nie zdobył się na odwagę. Wiedział, że marnuje tylko czas swojego ojca. Kiedy w myślach układał sobie przebieg całej rozmowy-mającej kilka zakończeń- wszystko wydawało się łatwe i proste. Ale kiedy tak siedział z tatą, powoli cała pewność siebie opuszczała go. Po chwili wziął głęboki wdech i wszystko powiedział. Wolno i cicho, ale powiedział.

- Przepraszam- dodał na zakończenie swojej "spowiedzi". Na twarzy mężczyzny malowały się różne emocje. Od zaskoczenia do gniewu, aż w końcu do zrozumienia i współczucia.

- Oh, Axel- przyciągnął syna do siebie i mocno przytulił.- Rozumiem, że się martwisz i starasz na własną rękę odnaleźć Shawna-

- Wiem, że oskarżenie o to ciebie jest głupie- blondyn westchnął.- Tylko rozumiem tyle, że Shawn znał porywaczy, bo ich wpuścił do środka- dopowiedział. Jon zastanowił się przez chwilę.

- A wiesz, to może być coś. Skoro ich znał, to i ty też. Teraz wystarczy jeszcze raz przesłuchać te wszystkie osoby i może, a raczej na pewno, wpadniemy na jakiś ślad chłopaka- brzmiał tak przekonująco, że Ax uwierzył w to, iż faktycznie tak będzie. Całe przesłuchanie pójdzie sprawnie, ktoś się przyzna i Shawn znowu będzie przy nim.
Fajnie by jednak było, gdyby życie nie było takie trudne.
Szkoda, że to nie jest tylko zły sen.

**********

Shawn obudził po zaledwie kilku godzinach snu. Nie było to spowodowane bólem poranionej ręki czy bezsennością. Było to spowodowane strachem przed reakcją Oprawcy. Porywacz opatrzył mu tę dłoń w tajemnicy przed swoim wspólnikiem. Frost usiadł i oparł się o ścianę. Nie miał zegerka, więc nie miał pojęcia, która jest godzina. Przypuszczał jednak, że będzie coś koło czwartej nad ranem. Wziął głęboki wdech. Jaką obrali strategię tym razem? Będą go gnębić? Cóż, pewnie tak. Przesiedział tak przez kilka godzin, gdy drzwi się otworzyły, a do środka weszli Oprawca i Porywacz. Stanęli jak zwykle naprzeciw niego i zmierzyli spojrzeniem.

- Zaraz...: zaczął Oprawca, przyglądając się szarookiemu.- A co to kurwa ma być?!- krzyknął zdenerwowany i złapał liliowowłosego za zabandażowaną dłoń i mocno ścisnął. Shawn patrzył mu prosto w oczy, w których płonął gniew. Czuł jak serce podchodzi mu do gardła. Oddychał szybko.
Muszę się opanować, pomyślał. Poczuł się jak wówczas, gdy był jeszcze małym chłopcem i gdy jeszcze Aiden żył. Było to pewnego zimowego wieczoru, gdy przechodząc obok pewnej posesji natknęli się na dużego psa.

**********

Shawn wracał ze swoim bratem, Aidenem, ze spaceru. Mimo tego, że byli mali, a zapadł już dawno wieczór, wybrali się na przechadzkę. Rodzice malców wiedzieli o takich wyprawach synów i szczerze, nie mieli nic przeciwko temu. Okolica była zamieszkana i wszyscy się znali. Chłopcy przechodzili obok jednej z posesji, kiedy usłyszeli szczekanie psa. Spojrzeli w tamtym kierunku i wystraszyli. W kojcu-chyba tak to się nazywa, tak sądzili- stał duży pies, pewnie jakiś bernardyn. Pies zamilkł na chwilę i patrzył na nich. Oni zaś byli tak wystraszeni myślą, że pies zaraz przeskoczy siatkę i rzuci się na nich. A pies z kolei znowu zaczął głośno ujadać. Stali wpatrzeni jeszcze przez chwilę, dopiero po tym czasie ruszyli się z miejsca i wrócili do domu. Tam opowiedzieli o tym zajściu rodzicom.

- A czy baliście się go?- spytał ojciec. Shawn i Aiden potwierdzili skinieniem głowy. Zresztą, kto by się nie bał?

- Pamiętajcie, że zwierzęta zawsze wyczują wasz strach- powiedziała matka. - Ten pies ujadał, bo czuł, że się go boicie i najpewniej chciał was zaatakować- dodał, robiąc im kolację.

- Zapamiętajcie, że gdy następnym razem spotkacie na swojej drodze psa, to nigdy nie okazujcie mu strachu. I nigdy nie patrzcie prosto w oczy. Psy traktują to jako wyzwanie- wytłumaczył ojciec.

**********

Czy z ludźmi jest podobnie? Czy jeżeli patrzysz drugiej osobie w oczy, to ona odbierze to jako wyzwanie, prowokację do ataku? Zapewne w przypadku kilku osób tak było. A jak było w przypadku Oprawcy, nie wiedział. I nie miał zamiaru się przekonywać. Przęłknął ślinę i spuścił wzrok.

- Gadaj, skąd to masz?- Oprawca szarpnął nim. Shawn bał się spojrzeć mu w oczy, jednakże podniósł delikatnie głowę i natknął się na wzrok Porywacza. Nic nie zdradzał. Był pozbawiony emocji. Czyli wyglądało na to, że szarooki będzie musiał sam się tłumaczyć.

- Ja...Ja nie...- jąkał się. Wiedział, że Oprawca w każdej chwili może stracić panowanie nad sobą. A tak bynajmniej wyglądał. Kilkukrotnie usiłował wyjaśnić tę sprawę, ale za każdym razem nie mógł wykrztusić ani słowa więcej niż tylko "ja" i "nie".

- No mów do cholery!- wrzasnął Oprawca i przycisnął go do ściany. Frost myślał, że zaraz wypluje serce. Czuł jak podchodzi mu do gardła, czuł też jak wali na pełnych obrotach. Porywacz, który do tej pory przyglądał się całej sytuacji, przewrócił oczami.

- Jezu, ja mu opatrzyłem tę dłoń- odezwał się. Oprawa podszedł do niego. Patrzyli sobie nawzajem w oczy, ale żaden z nich nic już nie powiedział. Oprawca wyszedł bez słowa, Porywacz podążył za nim. Liliowowłosy wziął kilka głębokich wdechów, a po chwili z jego oczu kapały łzy.
Nawet nie próbował ich zatrzymać.

**********

Gregory Smith przeglądał listę, którą otrzymał dosłownie przed kilkoma minutami. Nie było tych osób tak strasznie dużo. Od jutra zaczną przesłuchiwać te osoby raz jeszcze i na dodatek zaczną sprawdzać ich alibi.

- Trzeba było zrobić to od razu- mruknął detektyw do samego siebie.
Miał rację.
Trzeba było od razu sprawdzić ich alibi.
Ciekawe czy ktoś zmieni swoje zeznanie?
Jeśli tak, krąg podejrzanych zmniejszy się nawet o kilka procent.

I won't let you go || Inazuma Eleven || ✒️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz