Gdzieś w pobliżu Little Hangleton:
Z wielką ulgą Freedom w końcu zleciał spiralą w dół, by wylądować na małym skrawku lasu w pobliżu małej, sennej wioski znanej jako Little Hangleton. On, Hedwiga i Warrior lecieli przez co najmniej sześć godzin, a teraz zmierzchało, jego skrzydła i ramiona okropnie bolały od walki z nagłymi poprzecznymi prądami i podmuchami wiatru, jak również lecenia na tyle wysoko, żeby ludzie nie zauważyli tego niezwykłego widoku myszołowa rdzawosternego na brytyjskim niebie, jak również gołębiarza w towarzystwie sowy śnieżnej.
Chociaż cała trójka nie leciała razem wspólnie, ale przelatywali czasem nad, czasem pod sobą, przynajmniej piętnaście stóp od siebie na wypadek, gdyby ktoś spojrzał w górę i nie pomyślał, że to dziwne zobaczyć dwa latające jastrzębie.
Ale teraz słońce zachodziło, pojawiały się pierwsze gwiazdy zmierzchu, a księżyc powoli wznosił się ponad wierzchołkami drzew. Zmęczony Freedom, za którym podążał nieco mniej zmęczony Warrior, wylądował w małym, zacienionym gąszczu, graniczącym z małym strumykiem. Oba jastrzębie szybko zmieniły się w ludzkie postacie, gdy tylko upewnili się, że nikogo nie ma w pobliżu.
Harry opadł na ziemię, tłumiąc jęk, bo nawet w swojej pierwotnej postaci, jego ręce i ramiona pulsowały. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło, ale jednocześnie nigdy wcześniej nie leciał tak daleko i tak szybko przez tak długi czas, więc może to zmęczenie było normalne. Obserwował, jak Severus sprawdza krawędzie zalesionego obszaru i rzuca kilka zaklęć iluzji, żeby każdy mugol, który zapuściłby się zbyt blisko ich obozowiska, zostałby zachęcony do odwrócenia wzroku albo odejścia.
Po wykonaniu tych czynności, przeciągnął się i spojrzał na swojego podopiecznego.
- Masz wystarczająco dużo magii, by wzniecić ogień, Harry?
- Tak. Tylko... daj mi chwilę – powiedział Harry, wyciągając różdżkę. Zaczął oczyszczać kawałek gołej ziemi, doskonale wiedząc, że ogień nawet w tak małym lasku może być niebezpieczny, jeśli nie jest odpowiednio opanowany. Przywołał kilka kawałków suchego drewna z okolicy i kilka małych kamieni, które ułożył w pierścień wokół drewna. Potem wskazał w nie różdżką i wyszeptał:
- Incendio!
Jasna iskra wystrzeliła z jego różdżki i po minucie języki płomieni żarłocznie lizały drewno, a po dwóch minutach wesoło trzaskało spore ognisko.
- No. Nieźle jak na pierwszy raz, prawda? – zapytał Harry swojego opiekuna.
- Nieźle. Widzę, że czytałeś ten mugolski przewodnik przetrwania, który ci dałem – powiedział Severus z aprobatą. – Myślę, że teraz przyda się nieco herbaty i może zupy. Dziś wieczorem ja ugotuję obiad, jutro możesz ty to zrobić. Na razie może rozłożysz pościel?
Harry skinął głową i poszedł wyjąć z każdego z ich plecaków grube wyściełane posłania, które zostały zmniejszone, aby łatwo zmieściły się w ich plecaku. Śpiwory były zrobione przez czarodziei, co oznaczało, że miały na sobie zaklęcia zapewniające komfort i chłód, odstraszające robaki i szkodniki oraz mogły być oczyszczone prostym zaklęciem Chłoszczyść. Harry najpierw ułożył swój, a potem Severusa, ustawiając je nieco bliżej ognia, jakieś pięć stóp od siebie.
Severus w międzyczasie przywołał z plecaka mały kociołek oraz czajnik i był zajęty robieniem herbaty i zupy ze spacjalnie przygotowanych mieszanek suchych zup, które przygotowała dla nich Twixie. Wszystko, co musiał zrobić, to wymieszać z wodą i podgrzać, a będzie smakować tak, jakby było świeżo zrobione. Mieli też małe bułeczki, zabezpieczone zaklęciem konserwującym, które również sprawi, że będą smakować dobrze po usunięcia zaklęcia.
CZYTASZ
Polowanie Dwóch Jastrzębi | Tłumaczenie
FanfictionSequel "Złamanych Skrzydeł". Harry i Severus poszukują pozostałych horkruksów. Czy potrafią wypełnić przepowiednię o dwóch polujących jastrzębiach i zniszczyć na zawsze Voldemorta?