Spałem sobie smacznie, wtulony w bruneta, aż nagle rozległ się donośny dźwięk budzika. Jak ja nienawidzę wstawać rano, ale przynajmniej początek dnia jest udany, gdy Łuki jest obok mnie.
W przeciwieństwie do mnie, chłopak wstał od razu. Mnie to nawet budzik nie może dobudzić.
- Kruszynko wstawaj - musnął ustami mój policzek.
- Mhm - mruknąłem i przekręciłem się na drugi bok.
- Marek ja nie żartuje, musisz iść do szkoły - mówił mi cicho prosto do ucha.
- Ja nie chceee - przeciągnąłem ostatnią literę.
- I codziennie ten sam cyrk - zaśmiał się i walnął sobie lekkiego face palma.
- Ty pewnie to samo odstawiałeś parę lat temu - westchnąłem.
- Każdy musi przez to przejść - wstał z łóżka - jeszcze parę lat i będzie spokój, a teraz wstawaj na śniadanie.
Niechętnie ruszyłem się z łóżka, a brunet podał mi rzeczy przez niego wybrane. Ubrałem je i szczerze mówiąc wyglądałem zajebiście. Widać, że chłopak ma gust.
Łukasz ubrał to, co miał wczoraj, bo niestety nikt nie przewidział tego, że chłopak zostanie u mnie na noc.
- Co chcesz na śniadanie? - zapytał gdy szliśmy do kuchni.
- Może jakieś kanapki? - zaproponowałem.
- Okej to zrobię, a ty zrób herbatę słonko - przejechał ręką po moim karku.
Kiedy Łukasz kończył przygotowywać kanapki, ja akurat nalewałem soku do herbat. I znowu tę spokojną chwilę przerwała moja matka. No któż by się tego spodziewał? Bo ja to w życiu. Normalnie taki szok. Czujecie ten sarkazm? Czujecie? To dobrze.
- Gówniarzu, kto ci pozwolił sprowadzać do domu kolejnego pedała?! - krzyknęła wkurwiona - Co on tu do cholery robi?!
- Robię kanapki mojemu Marusiowi - odpowiedział spokojnie, a ja stałem w szoku.
- Ty się nie odzywaj lepiej - warknęła - Marek, na 17 idziemy do psychiatry, zaczniemy terapię, aby wyleczyć cię z tej ehh choroby - powiedziała z obrzydzeniem ostatnie słowa i wyszła z domu. Pewnie czegoś zapomniała i dlatego się wróciła.
- Ukiś.. Ja nie chce tam iść - wtuliłem się w bruneta.
- Nie pójdziesz, spokojnie - głaskał mnie po plecach.
- Kiedy ona w końcu to ogarnie, że ja nie jestem chory? Nie musi tego akceptować, ale niech chociaż nie próbuje mnie zmieniać.. - łezka zakręciła mi się w oku.
- Wiesz.. Z moją pomocą może zrozumie - brunet uśmiechnął się jak psychopata.
- Łukasz nie! Odłóż tą patelnię! - krzyknąłem.
- Oj słonko, żartuję tylko - cmoknął mnie w nosek - chodź, zjemy w końcu to śniadanko.
Łukasz usiadł przy stole, a ja zabrałem kubki z blatu i położyłem je na stole. Usiadłem na krześle i..
- O cholera - krzyknąłem na pół domu.
- Boże Marek co się stało?! - wystraszył się Łuki.
- Moja dupa! - wykrzyczałem.
- Boli? - skrzywił usta w grymasie.
- Niee co ty, łaskocze - odpowiedziałem. Trochę chamsko powiedziałem, ale ból był niesamowity.
- Maruś no przepraszam - widać, że nie wiedział co powiedzieć i jednocześnie było mu głupio.
- Dobra, to nie twoja wina - próbowałem załagodzić jego poczucie winy.
CZYTASZ
Move out (KxK)
Fanfiction"Gdy usłyszałem to z jej ust, byłem w szoku... Nie wiedziałem wtedy, że te trzy słowa zmienią moje życie na zawsze" Co się stanie, gdy Marek zacznie swoje życie od nowa? Czy odkryje siebie w nowym mieście? Czy niebieskooki brunet zawróci mu w głowie...