Spotkanie z Filipem przebiegło pomyślnie. Już ustalili wersję zeznań Łukasza i jutro ma się zgłosić na komisariat. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Z tego co zrozumiałem, wszystko mają zwalić na Piotrka, a jego prawnicy go wybronią ze wszystkiego. Podobno już wcześniej mówili, że on bierze wszystko na siebie, bo Łuki nie był przekonany zbytnio do tego biznesu. Dobrze przynajmniej, że zrobił tak jak mówił.
- Dobra, to trzeba to opić - wyszczerzył się Tomek.
- Jutro będzie co opijać, a poza tym Łukasz musi być trzeźwy - zauważyłem.
- Kochanie, no 2 drinki tylko - prosił brunet z miną zbitego psa.
- No widzisz! On też chce - uradował się Olejnik.
- A idź ty alkoholiku - prychnąłem - nie będziesz mi chłopaka demoralizował.
Łukasz się roześmiał, a Tomek stał w szoku.
- On mnie wyzywa a ty mnie nie bronisz? - zwrócił się Olej do Oskara.
- Marek ma rację - stwierdził Duszyński, a Łuki leżał na kanapie i dusił się ze śmiechu.
- Wy coś braliście? - zapytał Marcin wchodząc do salonu - beze mnie?
- Debilizm Olejnika zawsze śmieszy - wydusił Łukasz.
- Już rozumiem - zaśmiał się.
- Więc jakie plany na dzisiaj? - zapytał Kacper.
- Środa dzień loda - zarechotał Olejnik.
- Desery lodowe, świetny pomysł. Aż dziwne, że Olejnik to wymyślił - roześmiał się Błażej.
- Mamy bitą śmietanę? - zapytał Oskar.
- Skończyła się, ale jest śmietana - powiedział Marcin - trzeba ją ubić.
- O niee - zaśmiał się Kacper - źle to powiedziałeś.
- W sensie, trzeba zmiksować ją - próbował wybrnąć - no kurde, wiecie o co mi chodzi - bronił się dalej Marcin.
- Tak, tak, nie pogrążaj się już - zaśmiał się Łuki.
- To wy jesteście jacyś zboczeni - oburzył się Dubiel.
- Dobra, dobra - prychnąłem - to jak z tymi deserami?
- Lody w zamrażalce, a owoce w lodówce. Sos czekoladowy w szafce, a czekoladę trzeba zetrzeć na wiórki - mówił Błażej.
Zajęliśmy się przygotowaniem tego wszystkiego i w efekcie końcowym wszystko wyszło zajebiście.
Ogromne pucharki z lodami, posypane czekoladą, na to bita śmietana i na końcu polewa czekoladowa. Istna bomba kaloryczna, ale jaka pyszna.
Kiedy leniuchowaliśmy wszyscy na kanapie, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Marcin był najbliżej, więc on musiał się ruszyć i iść otworzyć.
Zza ściany zerknąłem, że był to jakiś kurier czy listonosz, w sumie mniejsza i trzymał jakąś paczkę.
- Marek! - zawołał mnie Marcin.
Leniwie ruszyłem się z kanapy i poszedłem do drzwi.
- Pan Kruszel? Podpis proszę - powiedział kurier podając mi długopis i kartkę z pokwitowaniem odbioru - dziękuje, do widzenia.
- Do mnie paczka? - zdziwiłem się.
- No najwyraźniej - zaśmiał się i podał mi paczkę.
Udaliśmy się do reszty i usiadłem na kanapie.
CZYTASZ
Move out (KxK)
Fanfiction"Gdy usłyszałem to z jej ust, byłem w szoku... Nie wiedziałem wtedy, że te trzy słowa zmienią moje życie na zawsze" Co się stanie, gdy Marek zacznie swoje życie od nowa? Czy odkryje siebie w nowym mieście? Czy niebieskooki brunet zawróci mu w głowie...