10. Majówka część I

3K 111 35
                                    

Minął prawie miesiąc od wydarzeń na wycieczce. Ani ja, ani Łukasz nie poruszyliśmy tematu o tym całym zajściu. Udajemy, że nic się nie wydarzyło, przynajmniej ja udaję. Nie wiem jak Łukasz. Może nie pamięta tego? Prawdę mówiąc byliśmy nietrzeźwi, ale chyba na tyle świadomi, żeby myśleć racjonalnie. Z tego o czym zdążyłem się przekonać, Wawrzyniak ma mocną głowę, więc można wykluczyć opcję jego "zaniku pamięci". Czyli wychodzi na to, że po prostu ani ja, ani on nie mamy odwagi poruszyć tego tematu na trzeźwo.

A wracając do teraźniejszości, Błażej organizuje imprezę na działce z okazji majówki. Jutro idę z Tomkiem i Oskarem do biedry na zakupy na grilla. A pojutrze lecimy z Marcinem i Łukaszem po alko. Zdecydowaliśmy się, że nie będziemy brać Tomka ze sobą, bo jak ten zobaczy te ilości alkoholu to mu coś odwali. Zwłaszcza, że wszystko idzie z budżetu Wawrzyna, więc Olejnik by oszalał z radości.

* * * * *

- Dobra to ja idę po jakieś kiełbaski, a Tomek idź po przyprawy do mięsa - wskazał Oskar - a ty Marek go pilnuj - powiedział do mnie trochę ciszej.

- Okej - zaśmiałem się i zerknąłem na Olejnika, który odszedł już od nas - Debilu zaczekaj - krzyknąłem za nim, a po chwili go dogoniłem.

Chwilę nam zajęło znalezienie odpowiedniego działu, ale w końcu do niego dotarliśmy.

- Okej to jakie te przyprawy? - zapytał Tomek.

- Myślę, że na pewno jakiś majeranek i coś w tym stylu. Może jakieś przyprawy typowo do grilla? Chyba jest taka odmiana - zaśmiałem się, a Tomek już zaczął szukać wzrokiem tego co wymieniłem.

- Dobra tu są jakieś wyglądające na odpowiednie - mówił i zaczął wybierać po 2 saszetki z każdego rodzaju.

- No to przyprawy już są, więc chodźmy po sosy - skierowałem się w stronę półki z sosami.

- Mów co potrzeba i wezmę - uśmiechnął się.

- Bierz ketchup pikantny i łagodny , musztardy, sosy czosnkowy, tysiąca wysp, do burgerów i jalapeño - wymieniałem - i weź jeszcze słodko kwaśny.

- A nie za dużo tego? - w końcu coś mądrego powiedział.

- Niee co ty, będzie jeszcze na rozpoczęcie wakacji - stwierdziłem.

- Jak uważasz - wzruszył ramionami - a teraz chodź do Oskara.

Poszliśmy do Oskara, którego akurat jakaś babka obsługiwała na stoisku mięsnym. Wyczucie czasu poziom mistrzowski, bo sam by tego nie dał rady wziąć.

Ja chyba o czymś nie wiem. Niby ma być tylko 7 osób, a jedzenia tyle, że starczyłoby na 100 osób. Oskar kupił po 5 kg kiełbasy, 2 kg skrzydełek, 1kg karkówki, i jeszcze jakieś inne mięso. Dosłownie cały koszyk był wypchany.

- Wiesz co, pójdę po więcej tych przypraw bo to co kupiliśmy może nie wystarczyć - zakomunikowałem i poszedłem w stronę przypraw.

- Okej, a my idziemy do kasy - krzyknął za mną Oskar.

Wziąłem jeszcze po 3 saszetki przypraw każdego rodzaju i poszedłem do chłopaków.

Stojąc w kolejce, Tomek zadzwonił do Marcina żeby podjechał po te wszystkie zakupy, bo oczywiście nikt z nas nie przewidział takich wielkich zakupów. Mieliśmy w planie kupić 2 lub 3 siatki mięsa i autobusem pojechać do Marcina, aby mu to zawieźć, ale wyszło jak wyszło i musieliśmy prosić go o pomoc.

Gdy wyszliśmy przed sklep, Marcin czekał już pod wejściem. Widząc koszyk wypełniony po brzegi zakupami, chyba troszkę się przeraził. Ale po chwili się roześmiał.

- Wysłać was na zakupy - Marcin otarł łzy które mu poleciały przez śmiech.

- Lepiej jak będzie za dużo niż miałoby zabraknąć - zaśmiał się Olejnik.

- Dobra chłopaki, pakujemy to - otworzył bagażnik.

Ledwo to zapakowaliśmy, ale najważniejsze, że się udało. Oskar zamknął bagażnik i pojechaliśmy do Marcina.

* * * * *

Czekałem na Łukasz i Marcina pod blokiem. Umówiliśmy się, że przyjadą po mnie i pojedziemy na resztę zakupów, tylko tym razem to ta przyjemniejsza część.

Mają przyjechać dopiero za 10 minut, ale postanowiłem wyjść przed blok na ławkę. Była taka ładna pogoda, że aż chciało się wyjść na dwór.

Co do majówki, w szkole mamy zrobione tak, że, od środy mamy wolne. Ugadaliśmy się z chłopakami, że jutro, czyli w czwartek wyjedziemy na cały weekend majowy nad jakieś jezioro. 

Mieliśmy jechać do Błażeja, ale jednak plany się zmieniły. 

Podobno ciocia Oskara ma duży dom (albo raczej wille) nad jeziorem i pozwoliła mu spędzić tam z kolegami majówkę. Kobieta chyba nie wiedziała co mówi. Wpuścić nas do willi na cztery dni. Plus do tego ogrom alkoholu. Miejmy nadzieję, że ma ten dom ubezpieczony.

Te 10 minut bardzo szybko zleciało, chłopacy już podjechali, a ja wsiadłem do auta.

Nie minęło 5 minut i byliśmy pod sklepem. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy po koszyk. Okazało się, że jeden nam nie wystarczy, więc wzięliśmy trzy na wszelki wypadek. W sumie tak lepiej, bo po co ładować wszystko na dwa koszyki i męczyć się z tym? Na pewno ze 100kg by to ważyło abo lepiej.

- Idziemy najpierw po przekąski czy po alko? - zapytał Marcin.

- Myślę, że po przekąski, bo potem jeździć z tym alkoholem po całym sklepie to się nie opłaca, zwłaszcza, że dział alkoholowy jest przy kasach - stwierdziłem.

- Dobry pomysł Maruś - Łukasz puścił mi oczko, na co ja chyba się lekko zarumieniłem.

Poszliśmy na dział z chrupkami, chipsami itp.
Był to duży sklep, więc wybór był ogromny. Jechaliśmy wzdłuż półek z chrupkami, a chłopacy po kolei pakowali po parę, a raczej paręnaście paczek chrupek każdego rodzaju. To samo z chipsami. Wszystkie smaki Lays'ów i karton Pringles'ów. Dodatkowo jeszcze wpakowali karton paluszków i parę opakowań orzeszków ziemnych. Oczywiście też 10 paczek popcornu na wszelki wypadek. Wychodząc z tego działu, cały wózek był wypchany po brzegi.

Udaliśmy się na dział alkoholowy. Na starcie wzięliśmy 6 kartów piwa. Somersby i zwykłe. Marcin poszedł jeszcze po 2 kartony red bulli.
Uznaliśmy, że kupimy jeszcze tylko z 4 butelki whisky i 6 litrów wódki. W końcu będzie grill, a do grilla pije się raczej piwo.

Gdy już mieliśmy wszystko, udaliśmy się do kasy. Po wyłożeniu wszystkiego na taśmę, Łukasz dołożył jeszcze parę paczek durexów i różne lubrykanty. Spojrzałem na niego, aby dowiedzieć się po co mu tyle tego.

- Już się tak nie patrz Maruś, będzie impreza i zaprosimy dziewczyny - poruszył brwiami, a ja parsknąłem śmiechem.

Po kilku minutach przyszła nasza kolej. Kasjerka zobaczyła zawartość taśmy i wytrzeszczyła oczy. Ten widok był bezcenny, a cała nasza trójka powstrzymywała się od śmiechu.

Wzięliśmy wszystkie zakupy i włożyliśmy je do samochodu. Wyszło tak, że ja jechałem z tyłu otoczony chrupkami. I nie, nie tak że parę paczek leżało obok mnie. Ja topiłem się w tych chrupkach!

Po drodze obgadaliśmy jeszcze parę spraw związanych z wyjazdem. Jest nas 7, a tylko 2 kierowców. Niby problemu nie ma, ale przecież każdy zabierze jakąś torbę z rzeczami na zmianę, a my mamy jeszcze tyle tych zakupów, że się nie pomieścimy. Była myśl, żeby zawieźć to wcześniej, ale za daleko, bo aż 400 kilometrów.

Coś się wymyśli, a wyjazd na pewno będzie udany.

• • •
Rozdział na szybko 🤫
A więc wyjazd zapowiada się fajnie, cnie?
Drugą część postaram się jak najszybciej napisać

Move out  (KxK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz