Jeszcze tydzień i do szkoły...
Ta myśli mnie przerażała. Mimo że zaprzyjaźniłem się z Maćkiem, Karoliną i Klaudią, to nie chciałem tam iść. Znowu ciągła nauka, sprawdziany, kartkówki i o boże. Ja na prawdę się tam wykończę.Wiem że szybko to zleci, ale i tak pracy będzie dużo, bo w końcu to już nie podstawówka, ale w małym stopniu się cieszę, że już nie będę chodził do szkoły z tymi dzieciakami, które drą ryje na przerwach.
To był koszmar i miałem dużo szczęścia, że moje uszy wyszły cało. Tyle decybeli, co 45 minut, 5 dni w tygodniu przez 6 lat. Niby pierwszaki się drą najbardziej, ale gdy ja byłem w klasie pierwszej, też irytował mnie ten hałas i siedziałem cicho. No rozumiem porozmawiać sobie na przerwie, ale drzeć się bez sensu? Ehh ja nigdy dzieci nie zrozumiem. Ja byłem zawsze spokojniejszy, to dopiero w 5 klasie jak poznałem moich "znajomych", zszedłem na złą drogę... Na długiej przerwie na fajkę, po lekcjach w piątki na piwo, czasem w weekendy po setce. Kierowała mną ciekawość i chęć zaimponowania. Teraz mogę się ograniczyć z paleniem i z piciem, bo w końcu zacząłem nowe życie.
Umówiłem się z chłopakami na 16, żeby ogarnąć plan budynku zanim się ściemni. Niby więcej adrenaliny jakbyśmy się pogubili nie znając planu, ale wolimy nie ryzykować aż tak bardzo.
Postanowiłem wziąć potrzebne rzeczy i spakować do plecaka. Zabrałem 2 latarki, zapalniczkę, otwieracz do piw, bo pewnie się przyda, butelkę wody, energetyka, snickersa i pałkę teleskopową na wszelki wypadek. Olejnik ma zabrać gaz pieprzowy, więc postanowiłem też coś zabrać dla bezpieczeństwa.
Założyłem czarne rurki, ciepłą bluzę i ubrałem wygodne buty, które dobrze zawiązałem, żeby w razie czego szybko uciec. Nie wiadomo co będzie się tam działo, na przykład jak psy wbiją to będzie trzeba spierdalać.
Była 15.28, a autobus spóźniał się już 7 minut. Dobrze, że nie wybrałem późniejszego, bo bym nie zdążył. Gdy w końcu przyjechał, pojechałem od razu pod tą szkołę. Jest to na drugim końcu miasta, więc trochę mi zejdzie na podróży.
Dojechałem na miejsce 2 minuty przed czasem. Niedaleko przystanku stali Tomek i Oskar, więc podszedłem się przywitać.
- Heej mordy, a gdzie reszta? - przywitałem się.
- Aa oni przyjdą za godzinę, na razie sami idziemy obczaić budynek - odpowiedział Tomek, patrząc się na mnie wzrokiem zabójcy. Chyba chciał mnie przestraszyć, ale nic z tego.
- No dobra, a nie obsracie się? - zapytałem ich ze wzrokiem pedofila.
- Co ty Marek, ja to się o ciebie bardziej boję, bo jak coś to dzwonimy, żeby mamusia po ciebie przyjechała - prychnął Tomek chcąc mnie sprowokować.
- Olejniczek spokojnie o mnie się nie martw, za to ja chciałem ci pieluchy kupić, ale nie wiedziałem gdzie mogę znaleźć twój rozmiar - wyszczerzyłem się do niego, a on tylko przewrócił oczami. Za to Oskar podłapał temat.
- No wiesz Mareczek, on to zwykle kupuje w jakimś sklepie na 3 maja - puścił mi oko porozumiewawczo.
- Oo dzięki Oskar, na przyszłość będę wiedzieć - zaśmiałem się i zerknąłem na Tomka. Był cały czerwony ze złości. Na szczęście on tylko chwilę się wkurza a potem mu przechodzi i zapomina.
Weszliśmy do budynku i rozejrzeliśmy się. Ściany były pokruszone, a wszędzie były jakieś graffiti. Weszliśmy do jakiejś sali. Był tam urwany zlew, połamane ławki i jakieś krzesełka. Przynajmniej będzie gdzie siedzieć. O dziwo wisiała tam jakaś tablica, z której można było korzystać. Poszliśmy do następnego pomieszczenia. Były tam jakieś półki i dziurawe piłki. Pewnie kantorek ze sprzętem na wf.
Poszliśmy dalej do wielkiej sali. Była to sala gimnastyczna. Na ścianie były przymocowane drabinki. W ścianie między bodajże szatnią, a salą gimnastyczną, była wielka dziura. Dalej były jakieś prysznice i umywalki. Wszystko w opłakanym stanie. Na podłodze były oczywiście jakieś pojedyncze cegły, kamienie i inny syf. Chcieliśmy zejść do piwnicy, ale usłyszeliśmy huk. Postanowiliśmy wejść tam całą grupą, gdy już się wszyscy zejdą. Trochę było tam strasznie. Nawet Oskar się lekko wystraszył.
Stwierdziliśmy że wyjdziemy na dwór i poczekamy za resztą. Usiedliśmy na jakiś schodkach przed szkołą i czekaliśmy. Podobno mieli przyjść za jakieś 10 minut. Zapytałem Oskara czy serio chce spędzić tu całą noc, a on odpowiedział że tak, ale w razie czego, imprezę przeniesiemy do jego mieszkania.
Po paru minutach zobaczyłem grupkę zbliżających się osób. Wstaliśmy ze schodów i poszliśmy się przywitać.
Przywitałem się z Błażejem, Piotrkiem i Adamem. Dalej poszedłem witać się z jakimiś typami których nie znałem. Po kolei podszedłem do jakiegoś Pawła, Kacpra, Dawida i Marcina.
Nagle z tego tłumu wyłoniła się jeszcze jedna osoba. Chłopak był dużo wyższy ode mnie, więc zanim zdążyłem podnieść głowę, podał mi rękę na przywitanie. Od razu złapałem ze jego rękę i w tym samym czasie spojrzałem trochę do góry i zamurowało mnie...
To był on. Gdy miał się przedstawić, zobaczył moją twarz i również stanął jak wryty. Staliśmy dłuższą chwilę trzymając się za ręce w geście przywitania i patrzyliśmy na siebie.
- Ey chłopaki co wy, miłość od pierwszego wejrzenia czy co? - zaśmiał się Oskar.
- Wawrzyn halo, co ci? - ktoś zapytał.
Ocknąłem się i rozejrzałem się wokół siebie. Każdy patrzył na mnie i tego chłopaka, jakby co najmniej to były jakieś oświadczyny. Albo Boga zobaczyli.
- Wiedzę, że chyba się nie odezwiecie - powiedział Oskar - więc tak, Marek to jest Łukasz, Łukasz to Marek.
Wtedy już wszystko ogarnąłem sobie w głowie. To Łukasz Wawrzyniak, ten fejm z aska, stąd go kojarzyłem.
Zabrałem rękę i od razu zacząłem na niego krzyczeć.
- Człowieku, czemu ty chciałeś mnie zabić?!Chłopak trochę się ogarnął i zaczął odpowiadać.
- C-co? Jakbym chciał cię zabić to nawet nie dotknąłbym hamulca - odpowiedział ze spokojem.
- Ee wytłumaczy mi ktoś o co chodzi? - dopytywał Olejnik.
- Noo nam też chyba warto wytłumaczyć - zaśmiał się Błażej.
Spojrzałem na Łukasza, który chyba nie miał ochoty tłumaczyć co się stało, więc ja zacząłem.
- Ten typ mnie prawie przejechał - powiedziałem z pretensjami i zdenerwowaniem. No kto by się nie zdenerwował? On mnie zabić chciał, wariat w aucie.
- Jakie zabić, zahamowałem przecież - nagle jaśnie pan się odezwał.
- Kto po mieście pędzi pewnie 100 na godzinę?! - zacząłem się z nim kłócić.
- Śpieszyłem się - powiedział to tak, jakby to było całkiem normalne - a tobie nic nie jest widzę.
- Gościu, ja na zawał bym zszedł. Ciesz się, że na psy nie poszedłem bo już byś prawka nie miał - na moje słowa ewidentnie było widać w jego oczach lekki niepokój.
- Przepraszam.. - powiedział ze skruchą w głosie. Czyżby się przejął mną, czy psami?
- Dobra nadal ledwo wiemy o co chodzi ale chodźmy już do środka. Zanim ochrona tu przyjdzie na obchód - powiedział bodajże Marcin, zbierając całą grupę i prowadząc ku wejściu do budynku.
Chodziliśmy sobie po pomieszczeniach, aż w końcu zatrzymaliśmy się w jednym, gdzie były krzesła i ławki. Przestawiliśmy je tak by usiąść w gronie i swobodnie rozmawiać. Piliśmy sobie piwo i rozmawialiśmy.
Gdy już wszyscy byli lekko podpici, postanowiliśmy zejść do piwnicy..
• • •
Będę jak polsat 😂
Następny rozdział będzie jutro 😇
Chyba że zdążę coś napisać to wstawie o 1 jak zwykle
CZYTASZ
Move out (KxK)
Fanfiction"Gdy usłyszałem to z jej ust, byłem w szoku... Nie wiedziałem wtedy, że te trzy słowa zmienią moje życie na zawsze" Co się stanie, gdy Marek zacznie swoje życie od nowa? Czy odkryje siebie w nowym mieście? Czy niebieskooki brunet zawróci mu w głowie...