Obudziłem się koło 9, a tak właściwie to obudził mnie ten gupek zwany moim chłopakiem.
- Maruś no wstawaj - chciał zabrać moją kołdrę, ale dzielnie o nią walczyłem - o 10 mamy wyjeżdżać.
- Spadaj Wawrzyniak - rzuciłem i szarpnąłem kołdrę, aby się nią przykryć - daj spać.
Prawie od razu pożałowałem słów, że Łuki ma spadać. Chłopak złapał za moje kostki i pociągnął mnie do brzegu łóżka, tak że tyłek już mi się zsuwał z materaca. Objąłem bruneta nogami w talii i korzystając z jego nieuwagi pociągnąłem go tak, że gdyby nie zaasekurował się ręką, to by na mnie upadł.
Roześmiałem się, a Łukasz chciał się podnieść, ale uniemożliwiłem mu to. Trochę potarzaliśmy się na łóżku, a gdy brunet podjął kolejną próbę wstania, zsunąłem się z łóżka upadając na podłogę. Przez to, że dalej trzymałem Łukiego, to on poleciał razem ze mną, przygniatając mnie.
- Złaź kretynie! - krzyknąłem i próbowałem zepchnąć z siebie chłopaka, ale nic to nie dało.
- Najpierw nie chcesz mnie puścić, a teraz złaź? - zaśmiał się - Oj Maruś okres masz?
- Tak - odpowiedziałam, bo chciałem zobaczyć jego reakcję.
- Czyli tydzień lodzika - ucieszył się, a ja wybuchnąłem śmiechem - a dobrze się czujesz? nic cię nie boli?
- Wszystko mnie boli debilu! - krzyknąłem. Łukasz w końcu nadal na mnie leżał.
- Wymasować ci brzuszek? - wymruczał mi do ucha.
- Wystarczy, że ze mnie zejdziesz - westchnąłem, a chłopak musnął moje usta.
Ja również musnąłem usta chłopaka, co wywołało serię pocałunków, którą Łukasz pogłębił.
Ponownie tego ranka oplotłem nogami biodra bruneta i przyciągnąłem go do siebie bardziej (o ile to możliwe).
Nasze czułości przerwało pukanie do drzwi, a po chwili stojący w nich Błażej.
- Emm nie chcę wam przeszkadzać, ale o 10 wyjeżdżamy i radzę się szybciej ogarniać - poinformował i wzrokiem zeskanował scenę w której nas zastał. W końcu łózko było w nieładzie, a my leżeliśmy na podłodze. Mogło to śmiesznie wyglądać.
- Dobra daj nam 5 minut - powiedział Łukasz.
- Zdążycie w 5 minut? - uniósł brwi zszokowany, a ja się roześmiałem, tak samo jak brunet.
- Łuki to normalnie struś pędziwiatr - wydusiłem przez śmiech, a Łukasz schował twarz w zagłębieniu mojej szyi próbując uspokoić niepohamowany wybuch śmiechu.
- Okej, to nie przeszkadzam - zaśmiał się i puścił mi oczko, przekazując, że załapał żarcik, po czym wyszedł z pokoju.
Kiedy w końcu się uspokoiliśmy, brunet nareszcie postanowił ze mnie zejść. Poczułem ogromną ulgę i wziąłem głęboki oddech.
- No nie przesadzaj słonko, taki ciężki nie jestem - podał mi rękę, żeby pomóc mi wstać.
- Jesteś - odpowiedziałem, kiedy byłem już w pionie i poszedłem zabrać telefon z szafki.
- Pff proszę cię - prychnął i przewrócił oczami.
- Tak? - wziąłem jego rękę i przycisnąłem do swojego brzucha - czujesz? Tu powinna być wątroba, a przez ciebie wszystko mi w środku chlusta.
- Ojj przepraszam kruszynko - przytulił się, obejmując mnie w talii.
- Dobra już, przeżyję - zaśmiałem się - Idę na śniadanie zanim padnę z głodu.
CZYTASZ
Move out (KxK)
Fanfiction"Gdy usłyszałem to z jej ust, byłem w szoku... Nie wiedziałem wtedy, że te trzy słowa zmienią moje życie na zawsze" Co się stanie, gdy Marek zacznie swoje życie od nowa? Czy odkryje siebie w nowym mieście? Czy niebieskooki brunet zawróci mu w głowie...