49. Sprawa zakończona

1.7K 90 31
                                    

- To jak coś, to przyjadę - powiedział Filip przez telefon - Oo Marcin właśnie do nas przyjechał, to z nim też to obgadamy, do zobaczenia.

- Narka - rzucił Łuki i się rozłączył.

- Jak ja się rodzicom wytłumaczę? - zapytałem Łukasza, gdy dochodziliśmy do mojej klatki.

- Ja wszystko wyjaśnię - powiedział i wcisnął przycisk na domofonie.

Pięć minut później, siedzieliśmy razem z moim starszymi w salonie.

- Więc kto mi to wszystko wytłumaczy? - zapytał ojciec.

- Może ja zacznę - westchnął Łukasz - naprawdę uważaliśmy... Ale niestety wyszło jak wyszło - spuścił głowę - Marek jest w ciąży.

Gdy usłyszeli słowo ciąża, od razu otworzyli oczy ze zdumienia i jednocześnie przerażenia.

Dopiero po dłuższej chwili przypomnieli sobie, że to nie możliwe.

- Ukiś, wszyscy cenimy w tobie to poczucie humoru, ale teraz sprawa jest poważna - powiedziałem bez życia w głosie.

- To dowiemy się, dlaczego szuka cię policja? Musieliśmy powiedzieć, że u babci siedzisz - mama drążyła temat.

- No dobrze, to było tak - zaczął brunet - ten kolega co był przynieść paczkę, to był Alan. Dwa lata prześladował Marusia tylko dlatego, że był inny niż reszta. Pewnie nie wiecie o tym, że Marek... - spojrzał, pytając mnie wzrokiem czy może to powiedzieć. Kiwnąłem głową na tak - Że Marek ciął się przez niego. I teraz znowu wrócił. Zorganizowaliśmy z ekipą konfrontację z nim, a on wyskoczył z nożem na mojego skarba. Skończyło się na tym, że go pobiliśmy. Resztę wiecie z wiadomości.

Reakcja moich rodziców była taka, że siedzieli chwilę w szoku, zanim któreś z nich się odezwało.

- Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś? Byśmy ci pomogli - powiedziała moja mama.

- I kiedy to było? - dołączył pytanie tata - on specjalnie przyjeżdżał tutaj z Poznania?

- Bałem się i wstydziłem... Było to w 4 i 5 klasie. I tak, on tu specjalnie przyjechał tylko po to, żeby mnie dopaść. Pod koniec 5 klasy wyrzucili go ze szkoły i przez 2 lata miałem spokój. A teraz wrócił - odpowiadałem na ich pytania.

- Kurde Marek, mogliście na policję iść od razu, teraz to za późno - skrzywił usta - oczywiście cieszymy się, że Łukasz tak cię broni, ale w tym wypadku to wiecie...

- Policja by nic nie zrobiła, olali by sprawę, a Alan by nie odpuścił - powiedział Łuki.

- To co my mamy zrobić? - zapytała rodzicielka.

- Ustaliliśmy z Filipem, moim znajomym prawnikiem, że Marek miał iść na tą kolej, ale jednak poszedł gdzieś indziej się przejść. Plusem jest to, że w tej części miasta nie ma prawie żadnego monitoringu i można zaplanować taką drogę, że przejdziesz całe osiedle i nikt nie zobaczy. Można dać nawet do sprawdzenia Facebooka i wyjdzie, że nikt do Marka nie pisał o spotkaniu, więc po co miałby tam iść sam? - brunet dokładnie tłumaczył ustaloną wersję moich zeznań.

- I to wystarczy? A on nie powie kto go pobił? - dopytywał dla pewności starszy.

- Wystarczy, a on nie piśnie słowa, bo się już nas boi - uspokajał chłopak - a Marek przecież tak mały, chudzinka taka, to kto by uwierzył, że on pobił takiego byka? No nikt. I poza tym, po co miałby go bić? Dla policji Marek i Alan to dla siebie obce osoby.

- A nie powiążą ciebie z tym? - zapytała mama.

- Nie. Prawnie, nie powinienem być z Markiem, więc wiadomo. Dla policji możemy być tylko znajomymi, bo inaczej poszedłbym siedzieć - spojrzał w bok.

Move out  (KxK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz