– Marek wstawaj – brunet przeczesał palcami moje włosy – już czternasta.
– Daj mi spokój – mruknąłem.
– Lepiej się czujesz skarbie? – pogłaskał mnie po plecach.
– Troszkę – zakryłem oczy dłonią – dasz tabletkę?
– A możesz lepiej piwo? Szybciej cj przejdzie – zaproponował.
Zabrałem rękę z twarzy i spojrzałem na chłopaka. Starałem się, aby moje spojrzenie i mimika mówiła "w dupę wsadź sobie to piwo".
Nasza komunikacja niewerbalna jest na wysokim poziomie, więc powinien zrozumieć przekaz.
Łukasz podał mi tabletkę i szklankę wody, po czym od razu połknąłem białą pastylkę i popiłem ją wodą.
– Wstaniesz dzisiaj? – chłopak zabrał ode mnie szklankę i odłożył ją na szafkę.
– Ja umieram... – powiedziałem cicho.
– Słoneczko, to tylko kac.
Tylko...
Czuję się jak wrak człowieka. Obraz nędzy i rozpaczy. Dzień wcześniej zdecydowanie przesadziłem z alkoholem.
Wczoraj, z okazji prima aprilis przyjechał do nas Marcin. Po moich urodzinach pojechał do Poznania, a na to ważne dla niego święto wrócił do Szczecina.
Bo kto robi lepsze pranki od Dubiela?
I z tej okazji, że się widzimy, była mała imprezka. Bardziej to domówka w gronie najbliższych przyjaciół.
Nie wiem jak to się stało, ale w pewnym momencie zacząłem pić alkohol jak wodę. Jakbym był spragniony po kilku godzinach na pustyni.
Nie pamiętam kompletnie nic co się działo. Ostatnia scena z mojej retrospekcji, to kiedy razem z Oskarem zaczęliśmy jeść arbuza, wcześniej nasączonego wódką. Dalej pamiętam tylko jak wyplułem pestki do wazonu, ale to był tylko taki przebłysk.
Natomiast dzisiaj o godzinie ósmej rano obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Czułem się, jakby ktoś miażdżył mi czaszkę. Łukasz chyba dużo nie wypił, bo czuł się świetnie.
Dobrze, bo przynajmniej mógł się mną zająć.
Nie dość, że męczył mnie ból głowy, to jeszcze kilka razy zwymiotowałem. Raz na dywan i dwa razy do miski, którą podstawił mi Łuki.
Kiedy wymioty ustąpiły, wziąłem tabletkę na ból, po czym zasnąłem.
Po tych kilku godzinach mogę stwierdzić, że czuję się ociupinkę lepiej. Całkowicie przejdzie mi pewnie dopiero wieczorem.
Albo jutro...
Nie wiem jak to będziesz wyglądało za kilka dni, ale na dzień dzisiejszy czuję takie obrzydzenie do alkoholu, że więcej nie tknę tego świństwa.
– Kochanie musisz coś zjeść, chociaż kromeczkę – spojrzał mi w oczy.
– Nie mam ochoty...
– Maruś, musisz – położył dłoń na moim policzku i głaskał go kciukiem.
– Daj mi spać – westchnąłem i strzepnąłem dłoń chłopaka ze swojego policzka, po czym odwróciłem się na drugi bok, szczelnie przykrywając kołdrą – dobranoc.
– Śpij dobrze – po wypowiedzeniu przez bruneta tych słów, poczułem jak wstaje z łóżka, a po chwili usłyszałem zamknięcie drzwi.
Zamknąłem oczy i odpłynąłem.
CZYTASZ
Move out (KxK)
Fiksi Penggemar"Gdy usłyszałem to z jej ust, byłem w szoku... Nie wiedziałem wtedy, że te trzy słowa zmienią moje życie na zawsze" Co się stanie, gdy Marek zacznie swoje życie od nowa? Czy odkryje siebie w nowym mieście? Czy niebieskooki brunet zawróci mu w głowie...