𝒳ℐ. 𝒫𝓇𝓏𝓎𝒿𝒶𝒸𝒾ℯ𝓁 𝒹ℴ 𝓇𝒶𝓃𝓎 𝓅𝓇𝓏𝓎łℴ́𝓏̇

487 35 156
                                    

Z góry przepraszam za tyle przekleństw 😅 Chciałam dodać dramaturgii.

Pauline

Ten kto mnie nie zna, uważa że jestem dość specyficzną osobą, ba, uważa nawet to sama Victoria, jednak ona zna mnie od lat, tak jak Susan i Juliet, odpowiednio długo, aby przyzwyczaić się do moich zwyczajów i stylu bycia.

Jestem osobą która ma na większość rzeczy, lekko mówiąc "wywalone" i nie boję się otwarcie o tym mówić.

Ale są osoby, które są ważniejsze niż moja duma, więc kiedy Victoria zadzwoniła do mnie ze szlochem, od razu przyjęłam ją w moje ramiona.

Przypominam sobie, jak ostatnio krzyczałam na Susan, żeby nie ryczała. Bardzo tego żałuję, ale byłam wtedy strasznie wkurzona i mam nadzieję że to zrozumie, a przedewszystkim wybaczy.

Dzwonek do drzwi rozlega się nie piętnaście, a dziesięć minut później.

Ktoś otwiera drzwi.

- Hejka - mówi mój brat Brad do Tori.

- Cześć- odpowiada, ze słabym uśmiechem.

Rzucam się w bieg na dół i łapie ją za rękę.

- Zrobisz czekoladowe i waniliowe cappuccino z piankami? Victoria jest w podłym humorze - robię oczy szczeniaka, i mimo że nie jest zadowolony z faktu służenia mi, robi to o co proszę.

Idziemy na górę i Tori od razu zakopuje się pod koc. Leży jak trup, ze wzrokiem wzbitym w sufit i dłońmi złożonymi na brzuchu. Jej oczy są opuchnięte od łez.

- Co ci zrobił ten dupek? - zaczynam ostro, kładąc się obok niej i czekając na jej reakcję.

- Pocałował mnie. To znaczy... wepchnął do kantorka, rzucił się na mnie...

- Że co kurwa?! - wydzieram się, podpierając się na łokciach. Patrze na nią, czując jak gotuje się we mnie ze złości.

- Ale Paula- spogląda mi w oczy i na jej twarzy pojawiają się nowe łzy - Ja nie protestowałam - ukrywa twarz w dłoniach i kompletnie się rozkleja.

Nie zostaje mi nic innego, jak przytulić się do niej.

Kiedy Brad przychodzi z napojami, bezgłośnie mu dziękuję. On równie bezgłośnie pyta, czy wszystko okej, a ja przecząco kręcę głową. Wychodzi ze smutną miną.

Brad lubi Victorie. Czasami mam wrażenie że bardziej, niż swoją siostrę czyli mnie, ale stwierdził że obie jesteśmy dla niego tak samo ważne.

Kiedyś się nienawidziliśmy. Wszystko się zmieniło kiedy moi rodzice brali mnie, Brada i Victorie na wycieczki - tak się wtedy z nim zżyłyśmy że nienawiść zeszła na drugi plan. Jeśli chodzi o Susan i Juliet - polubił je od razu, bo jak stwierdził prześmiewczo " Nie są takimi dzikusami jak my"

Szczerze to czasami bardzo się cieszę, że go mam.

- Zadzwońmy do dziewczyn, miały dziś się razem uczyć - prosi mnie połykając już swoje łzy. Daje jej chusteczkę leżąca na stoliku nocnym i mówię:

- Dobrze.

Wykręcam numer do dziewczyn, po czym podaje słuchawkę Tori. Przyjmuje ją drżącymi dłońmi, po czym chrypie słabe " Halo".

- Co się stało?! - od razu słyszę krzyk Susan, donośny przez słuchawkę. Daje Tori czekoladowe cappuccino, upija łyk, po czym opowiada dzisiejszą historię. Dziewczyny słuchają uważnie, nie przerywając ani na moment. Przybliżam się do słuchawki, aby jakkolwiek je słyszeć.

☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz