XXXIV. Szampan bez Queen - część pierwsza

352 24 197
                                    

Polecam puścić sobie piosenkę powyżej, możecie jej słuchać podczas czytania hehe 😏

Victoria

Nasz lot przesuwają aż o cztery godziny, więc nasz pobyt w Japonii się przedłuża. 

O dziesiątej mieliśmy wyjść, żeby ostatni raz przejść się po pięknej stolicy - do której oczywiście wrócimy, ale nie wiadomo kiedy to nastąpi - tymczasem ja leżę wtulona w tors Rogera, szczelnie obejmując go nogami. On głaszcze mnie po plecach i śmieje się że jest zabaarykadowany, na co mówię mu że tak ma być i nigdzie go nie wypuszczę.

Sunę palcem po jego brzuchu i zaciągam się jego intesywnym zapachem soli i truskawek, które tworzą niesamowitą kompozycję dla moich nozdrzy. Jeszcze bardziej chcę go schrupać.

- Trzeba kiedyś wstać - mruczy i całuje mnie w czubek głowy.

- Wiem - wzdycham i się podnoszę. Obracam jeszcze na chwilę głowę w jego stronę, aby zobaczyć jak się uśmiecha.

-  Zanim jednak - podpiera się na łokciach i wyciąga coś z szafki nocnej. To małe pudełeczko. Podnosi się i siada po turecku, a ja kierowana ciekawością odwracam się ciałem w jego stronę.

- Zabraknie nas na waszych urodzinach - patrzy na pudełeczko, którym bawi się w dłoni - Więc prezent daje ci już dziś - przenosi wzrok na mnie i się uśmiecha. Po chwili daje mi pudełeczko, a mi szybciej bije serce. Zachodzę w głowę co to może być - mam nadzieję że nie kolejne kluczyki do samochodu, które Roger wielbi.

Powoli odwiązuje kokardkę i widzę jak Roger nerwowo przgryza wargę, podrygując przy tym nogą.

- Otwórz już, błagam - prosi.

Z uśmieszkiem błądzącym po moich ustach, specjalnie otwieram pudełeczko jeszcze wolniej.

Kiedy je otwieram, omal nie dostaję zawału bo w środku są kluczyki - w pierwszej chwili myślę, że to do samochodu.

Roger ujmuje moje dłonie, w których trzymam prezent.

- Kupiłeś mi samochód? Czyś ty... - nie kończę, bo on wybucha śmiechem. 

- Samochód? - dalej zanosi się śmiechem - Masz lepsze auto ode mnie i chcesz jeszcze jedno? Do tego jakiegoś rzęcha?

- To co to jest? - już nie wytrzymuje.

- Klucze do mojego, poprawka, naszego domu - zszokowana podnoszę na niego wzrok - Spokojnie, nie proponuje ci przeprowadzki. Tam znajduję się druga niespodzianka, myślę że szybko ją znajdziesz. A tak poza tym - czule patrzy mi w oczy i uśmiecha się słodko - Myślę że może nam się udać. Nie wyobrażam sobie innej kobiety u mego boku, niż ciebie. I kiedy będziesz gotowa, możesz ze mną zamieszkać w każdej chwili - jakby na potwierdzenie tych słów, całuje mnie w usta. 

Moje serce rośnie i aż mówi mi, żebym rzuciła sie na niego i obcałowała od góry do dołu. Ale rozsądek każe mi się uspokoić.

Wybieram to pierwsze.

Zarzucam mu ramiona na szyję i powalam na łóżko. Przyciaga mnie do siebie i mówi:

- Spokojnie - śmieje się.

Jednak moje oczy już są wilgotne. Za łatwo poddaje się emocjom...

Kiedy przypomnę sobie to, o czym opowiadali mi o nim inni, to co robił z innymi kobietami i to jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie ( chyba po raz etny), jestem w szoku. I to takim pozytwnym.

 Porzucił to wszystko tylko dla jednej osoby - szczęśliwy los sprawił, że dla mnie. 

- Mówiłam ci jak bardzo cię kocham? - pytam patrząc w jego figlarne oczy.

☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz