LVII. To koniec, Roger...

291 18 79
                                    

Zdjęcie w mediach to mood.

Juliet

- Co?! - wstaje tak szybko, że niemal wyrywam się z objęć Victorii. I tak oto, widzę dosłowny obraz nędzy i rozpaczy. 

Włosy mojej przyjaciółki są zmierzwione, jakby wyrywała je siłą, jej ciało dygoczę od szlochu. Oczy ma tak napuchnięte, jakby nie spała od kilku dni i przypomina bardziej Zombie, niż prawdziwego człowieka. 

Z początku chcę jej powiedzieć " A nie mówiłam?", ale wydaje mi się to tak chamskie i nieopowiednie gdy na nią patrzę,  że nawet nie muszę się od tego powstrzymywać. Uklękam przed nią i ujmuje jej dłonie w swoje.

- John ci coś mówił? - pyta, pociągając nosem. Patrzenie na nią, sprawia mi ból psychiczny. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w tak okropnym stanie.

- O czym?

- Przecież on od dawna to wie. Tak samo dziewczyny, dowiedziały się tydzień temu i dopiero teraz postanowiły mi o tym powiedzieć - zaciska powieki, a na jej twarzy zauważam jeszcze coś - wściekłość.

- Nie ... - kładę głowę na jej kolanach i zamykam oczy. Mam wrażenie, że już od kilku tygodni tkwimy w jakimś przedstawieniu i wcale nie chcę w nim trwać, szczególnie że noszę po sercem nowe życie i nie mogę się denerwować.

Ale nie zostawię Victorii samej, a fakt że obie byłyśmy okłamywane mówi nam że powinniśmy się wspierać. Żałuję że nie posłuchała mnie wcześniej, ale była zaślepiona przez miłość. Dopiero teraz to rozumiem że jeśli Victoria pokocha to na zabój i nie odpuści z powodu czyiś słów. 

- Muszę ochłonąć i gdzieś się przejechać. Jedziesz ze mną? - pyta niby od niechcenia. Bez zastanowienia kiwam twierdząco głową.

Victoria udaje wściekłą, ale wcale taka nie jest. Jest cholernie smutna, łzy same cisną się jej do oczu ale ona dalej próbuje to ukryć. Nie podoba mi się to, bo kiedy maskuje emocje, potem jest jeszcze gorzej.

Nie chcę żeby udawała. Wyrobiła sobie ten głupi nawyk w gimnazjum - będzie silna choć nie wiem co, nic jej nie złamie. Tymczasem ja potrafię sobie wyobrazić jak wewnętrznie musi cierpieć.

Nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji. Czasami bawię się z dzieckiem byłej Johna, ale to jest całkiem inna sytuacja. Szczerze gadaliśmy na ten temat i to stało się jeszcze przed naszym związkiem. Nikt nikogo nie zdradził.

Tymczasem Victorię nie dość że zdardzono, okłamano przez najbliższe osoby, to jeszcze powiedziano że facet którego uważała za miłość swojego życia będzie miał dziecko z inną kobietą.

Z emocji pędzi autostradą jak szalona i zamiast spuścić trochę nogę z gazu, ona jeszcze bardziej wciska pedał w podłogę. Jakiekolwiek mówienie do niej, lub tym bardziej prośby to teraz jak rzucanie grochem o ścianę. Jednak muszę zapytać:

- Gdzie my właściwie jedziemy? - patrzę na nią i zaciskam pięści. Jej podły nastrój udziela się również mi i po chwili muszę odwrócić wzrok bo patrzenie na jej zdruzgotanie, sprawia mi ból. 

- Gdzieś na pewno - odpryskuje. Po chwili dzieje się coś niespodziewanego bo trochę zwalnia, po czym mówi - Przepraszam Juliet, zachowuje się jak suka... - zaciska powieki i znów płacze.

- Victoria, przesiądźmy się. Ja poprowadzę - proszę zmartwionym wzrokiem. Ona tak samo szybko otwiera oczy.

- Nie. Jedziemy do Shadow.

- Oszalałaś? Po co?

Shadow Factory to opuszczona fabryka, gdzie Paula i Victoria jako czternastolatki w pewne wakacje, spędzały dużo czasu. Nikt o tym nie wiedział, dopóki Victoria wywołując zdjęcia postanowiła je nam pokazać. Ponad połowę było z tej fabryki. Od razu dostały burę ode mnie i Susan bo takie miejsca bywają niebzepieczne nie tylko pod ostrzałem zawalenia, ale kręci się tam dużo miejscowych pijaczków czy urbexerów którzy są dobrze zaaopetrzeni w ostre przedmioty. 

☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz