XXIII. Żegnaj Prenter

312 29 87
                                    

                                         2/3

Veronica

Niedziela była idealnym czasem, aby skontaktować się z Freddiem i opowiedzieć mu o tym co stało się na Rockfield. Dodatkowo doszły mnie słuchy że Mary jest w ciąży, co mnie uradowało - uwielbiam dzieci, a wizja małego Mercurego jest niesamowita. Nie wiem jak wytrzymam te dziewięć miesięcy, chociaż to nie moje dziecko.

Na początku jednak chciałam pogadać z moją siostrą.

Jest dwunasta i na pytanie co robi o tej godzinie Vica, zna odpowiedź cała rodzina i jej przyjaciele - przewraca się na drugi bok.

Jednak sama często mnie prosi, abym obudziła ją chociaż przed jedynastą bo nie chcę marnować dnia. Teraz mnie nie poprosiła, ale to bardzo ważna dla mnie sprawa i wierzę że specjalnie dla mnie wstanie.

- Victoria? - lekko uchylam drzwi do jej pokoju. Panuje pół mrok bo ma zasłonięte rolety. Dziwne, zazwyczaj zasuwa je do połowy.

Wchodzę do jej pokoju i lekko nią szturcham. Nie chce jej denerwować.

W końcu mocno ziewa* i powoli otwiera oczy.

- Która godzina? - mruczy i przeciera oczy.

- Dwunasta pięć- mówię dokładnie. Tori wstaje do pozycji siedzącej i w dalszym ciągu przeciera zmęczoną twarz - Musimy pogadać- siadam na skraju jej łóżka.

- Teraz? - bierze bidon z szafki nocnej i pociąga duży łyk wody.

- Niestety teraz - mówię.

- Okej, tylko skoczę do łazienki. Otwórz okno proszę - wygramala się z łóżka i wychodzi z pokoju. Ja w tym czasie pociągam rolety, otwieram okno i nagle widzę coś szokującego na dachu garażu - prawdziwy skręt.

- No, jestem.

- Tori... Czy ty palisz? - głośno przełykam ślinę.

- Co? Skąd przyszło ci to do głowy?

Wskazuje na dach. Natychmiast podbiega i patrz w dół.

- Wiem kogo to. Nie mów nikomu, ale... Taylor był tu dziś w nocy i palił właśnie skręty... - jest tym wyraźnie poruszona.

- Jeju, ale zachowywał się jakoś dziwnie?

- Tak. Chciał, no wiesz... zrobić to ze mną.

- Cholera, mam nadzieję że się nie zgodziłaś! - marszcze brwi ze zszokowania.

- Roni! Nie jestem tak głupia! Ale nie chcę o nim gadać teraz. Zachował się jak dupek - ucina i wraca na łóżko - Mów co się stało.

Siadam więc obok niej i mówię :

- Pamiętasz jak byłam w domu Paula? Wcale nie byłam tam przez przypadek...

- Co ci zrobił ten gnój? Obiecuję że tego pożałuje!

- Nic, nic mi nie zrobił - uspokajam ją - Ale trochę mi groził. Mówił że będzie mi płacić i mam was odciągnąć od Freddiego, chłopaków najlepiej też.

Tori wybucha śmiechem.

- Co za idiota! - śmieje się - Wiedziałam że z tym człowiekiem jest coś nie tak, ale żeby aż tak? Dzwoń do Freda, jedziemy do niego.

John

Myślałem że spotkanie obecnej dziewczyny i byłej dziewczyny, to istny Armagedon, tymczasem dziewczyny świetnie się dogadują, śmieszkują i umawiają się nawet na kolejne spotkanie.

Postanowiliśmy podzielić opiekę nad dzieckiem, bez żadnych zgrzytów czy nie potrzebnych papierów. Jednak gdy patrzyłem na nie obie miałem ochotę połączyć je i mieć w jednej osobie. Każda była wyjątkowa, każda kochana , każda tak wyrozumiała i każda tak piękna. Kochałem je obie.

Ale wiedziałem że muszę wybrać jedną z nich i wybór był oczywisty.

Juliet.

Brian

Odkąd kupiłem nowy dom, muzyka i Susan stały się moimi nowymi narkotykami.

Susan już drugiej nocy, postanowiła u mnie spać i nie trzeba chyba mówić że znów to zrobiliśmy, drugi już raz.

Tym razem wyszło to tak automatycznie i jak się potem okazało, Susan sama tego chciała. Moim ulubionym zajęciem wraz z gitarą, stało się badanie jej ciała, jak reaguje na każdy mój dotyk, każdy mój ruch czy pocałunek które zostawiałem wszędzie.

Ona również to robiła i był taki moment, kiedy nie potrafiliśmy przestać. A rano zrobiła dla mnie śniadanie i również mnie obcałowała.

Myślę że zą nią wyjdę.

Freddie

Wizyta sióstr Cross oraz ich telefon, bardzo nas zaskoczył, ale również ucieszył i przywitałyśmy je z otwartymi ramionami.

Roni od razu wkręciła się w rozmowę z Mary o dziecku, podczas gdy ja z Tori pochłanialiśmy ciastka. W pewnym momencie jednak dziewczyny spoważniały.

- Fred, możesz o tym nie wiedzieć bo byłeś na imprezie - zaczyna Veronica - Ale Paul zaciągnął mnie do siebie. Powiedział że masz mi coś do powiedzenia, tymczasem ciebie tam nie było. On.. nagadał mi różnych bzdur i gróźb. Powiedział że mi zapłaci jeśli odciągne cię od nas i chłopaków...

Uderzam dłonią w stolik.

- To dlatego ten cholerny idiota mnie pocałował! - wykrzykuje na głos.

- Pocałował cię? - pyta Mary zdumionym wzrokiem, a dziewczyny patrzą na mnie w szoku.

- Oczywiście z zaskoczenia. Powiedział że wie kim jestem i że mnie zna - prycha.

Paul stał się moim przyjacielem- fajnie się z nim gadało czy piło, ale zauważyłem jaki dystans trzyma do moich przyjaciół i że czasami traktuje ich jak powietrze. Wydawało mi się że chcę pracować tylko ze mną, jeszcze ten dziwny pocałunek i teraz sytuacja z Veronicą.

- Znajdę kogoś innego. Paul jest oficjalnie zwolniony- wstaje i podchodzę do telefonu. Natychmiast wykręcam numer Paula.

- Oh, cześć Freddie! Co tam u ciebie mój drogi? - słyszę po drugiej stronie.

- Po pierwsze nie mój drogi, a po drugie jesteś zwolniony - uśmiecham się podstępnie. Szkoda że nie może tego zobaczyć.

- Ale jak to, Fred przecież my...Tak dobrze się nam pracowało.

- Masz problem Darling. Żegnaj Prenter - po czym odkładam słuchawkę. Nie będę się z nim cackał.

☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz