Victoria
Christmas day...
Tradycyjnie w święta, wszyscy wstajemy rano, aby zobaczyć prezenty i przygotować się na uroczystą kolację w gronie rodzinnym - wyjmujemy ze strychu Christmas Pudding* oraz świąteczne ciasta, które tylko czekają aby je schrupać.
Co do prezentów - moja siostra, dostaje ode mnie cztery winyle Queen, oczywście z podpisami i dedykacjami. Ja dostaje od niej i od reszty rodziny, najnowszy model aparatu oraz pałeczki perkusyjne z grawerem mojego imienia - to ostatnia rzecz, jakiej mogłabym się spodziewać!
Rodzice również cieszą się z prezentu od nas, ponieważ jest to ekspres do kawy oraz nowe narzuty do salonu.
Potem zabieramy się za zdobienie stołu, sprzątanie i gotowanie przeróżnych potraw, między innymi nadziewanego kurczaka.
W całym domu pachnie cynamonem i przyprawami różnego rodzaju, panuje radosna atmosfera, dom emanuje miłością.
Dzwonię jeszcze do dziewczyn i innych członków rodziny, których dziś nie zobaczę, że życzę im wesołych świąt i że ich kocham. Chłopaki nie odbierają, co conajmniej mnie smuci, ale staram się to zrozumieć.
Pod wieczór zbiera się reszta rodziny- dziadkowie, ciocia z wujem, kuzynka z moim szwagrem.
Przez godzinę zajadamy się potrawami, śmiejemy się i gadamy o starych czasach. Wymieniamy się również prezentami, a ja muszę opowiadać wszystkim o moim związku - gdy tylko moja rodzina dowiedziała się że jestem ze sławnym perkusistą, wylała się fala pytań.
Kiedy robimy pamiątkowe zdjęcia, ktoś nagle dzwoni do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyczę równo z moją siostrą i zaczyna się bieg do drzwi. Ta mała szuja oczywiście wygrywa.
Ale i tak ją kocham.
Naciska na klamkę, a do korytarza wpada mroźny podmuch zimowego wiatru i natychmiast dostaje gęsiej skórki.
Kiedy jednak widzę kto stoi za drzwiami, od razu robi mi się cieplej.
- Roger! - krzyczę, widząc mojego mężczyznę. Natychmiast rzucam się w jego stronę i wieszam na szyii. Nie obchodzi mnie to, że pada śnieg, że on jest cały mokry a ja jestem w kapciach.
Z początku sama nie mogę uwierzyć że tu jest, więc odlepiam się od niego i dokładnie lustruje osobę przede mną.
Długie, aksamitne, złote włosy, check. Dziecięca twarz, check. Długie, czarne jak węgiel rzęsy, check. Najpiękniejsze, niebieskie oczy jakie widziałam w swoim życiu, check.
On naprawdę tu jest.
- Mogę wejść? - pyta drżącym głosem.
- Jeju, oczywście! - mówię nazbyt głośno i udostępniam mu drogę. Wchodzi z jakąś torbą i kiedy odkłada ją na podłogę, znowu się na niego rzucam. Łapie mnie w pasie i szepcze :
- Podoba ci się niespodzianka?
- Bardzo - mówię cicho, a do moich oczu mimowolnie napływają mi łzy. - Jak ty się tu znalazłeś?
- Wróciliśmy już tydzień temu - śmieje się.
- Co?! - odrywam się od niego zaskoczona.
Na korytarzu pojawiają się moi rodzice.
- Oh Roger! - wykrzykuje moja mama i odbiera mi możliwość tulenia się z nim.
Przytula go jak własnego syna, którego swoją drogą zawsze chciała mieć.
CZYTASZ
☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸
FanfikceVictoria to zwyczajna siedemnastolenia dziewczyna żyjąca w późnych latach siedemdziesiątych w Londynie. Uważa swoje życie za niemal perfekcyjne - kochająca rodzina, chłopak, trzy najlepsze przyjaciółki z dzieciństwa i wielka pasja do pisania. Za dni...