XLII. Somebody To Love - część pierwsza

330 21 90
                                    

Victoria

Policjant patrzył na nas z groźną miną, a ja prawą ręką zakryłam swoje piersi. Żaden stary gbur nie będzie się napalał.

Trzęsłam się z zimna i woda była okropnie lodowata, ale przez całą sytuację byłam na pewno czerwona jak truskawka i paliłam się w środku ze wstydu. Zastanawiałam się jak wybrnąć z tej sytuacji, kiedy Roger zaczął krzyczeć:

- A pan słyszał o naruszaniu prywatności? To podchodzi pod paragraf!

- Chłopcze, nie ucz mnie paragrafów i wyłaź z tej wody, inaczej bedę zmuszony wyciągnąć was siłą. Wy naruszacie już dwa paragrafy! 

- Roger - głaszcze go po policzku i patrzę w oczy - Wynośmy się stąd, zaraz serio tu przyjdzie.

Patrzy na mnie intensywnie, po czym wzdycha i mówi:

- Dobrze skarbie - szybko całuje mnie w usta. Odwraca się głową do funkcjonariusza i znów się wydziera:

- Mógłby się pan odwrócić?

Policjant jest wyraźnie rozbawiony, ale słusznie wykonuje jego prośbę i idzie za samochód.

- Dupek. Nie wierzę mu - mruczy Roger - Czekaj, zabiorę twoją bluzkę.

Odrywa się ode mnie, a ja trzęse się jeszcze bardziej.

- Cholera, nigdzie jej nie ma - mówi zrezygnowany, po czym łapie za swoją koszulę i mi ją podaje - Odwróć się i ubieraj to.

- A co z tobą? - mówię drżącym głosem.

- O mnie się nie martw skarbie.

Więc narzucam koszulę na plecy i zaczynam zapinać jej guziczki. Ostatnie promienie słońca  ją nagrzały i jest mi teraz trochę cieplej. 

- Chodź za tą skałe - mówi i bierzę resztę naszych rzeczy. 

Nieporadnie się ubieramy, do połowy zamoczeni w wodzie. Że akurat dzisiaj policja musiała robić jakiś cholerny objazd czy Bóg wie co i przyłapać nas w tak romantycznej chwili. 

Wychodzimy z jeziorka, omal nie poźlizgując się na kamieniach i ze szczękającymi zębami, podchodzimy do wozu.

- Dobrze - mówi Roger szczelnie mnie obejmując. Obaj drżymy jak cholera - Teraz papierkowa robota i możemy grzecznie stąd jechać?

- Zachciało wam się kąpieli, to teraz za to zapłacicie. Jedziecie z nami, aresztujemy was. 

Juliet

To był piękny, kwietniowy dzień który cały spędziłam z Johnem, Susan i Brianem. 

Pojechaliśmy posiedzieć nad jezioro, skoczyliśmy na chwilę do studia a potem skierowaliśmy się do domu mojego mężczyzny, gdzie aż do teraz siedzimy w ogródku i napawamy się ostatnimi promieniami słońca, które właśnie zachodzi . Pijemy domowe smoothie i gadamy o muzyce.

- Jak się nazywa nowy album? - próbuje dociec Susan, popijając ze słomki. Jej brzuch widocznie się rozrósł od rozpoczęcia wiosny. 

Brian pokazywał nam zarysy jego piosenki zatytuowanej Tie Your Mother Down , a John opowiadał o tym jak pomagał przy You and I.

- Nie mamy pojęcia. Prace ruszą dopiero w lipcu, kiedy skończy się trasa i to wtedy chcemy wymyślić nazwę oraz okładkę - mówi Brian, kiedy w domu rozlega się donośny dźwięk telefonu.

- Ja odbiorę - deklaruje i wstaje z wiklinowej sofy. 

Wchodzę do halu i podnoszę słuchawkę.

☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz