Victoria
Ilekroć próbowałam powstrzymać łzy, ponownie napływały mi one do oczu. Zanosiłam się płaczem, potem przestawałam aby zacząć wmawiać sobie że wszystko jest dobrze, że musi być dobrze - wcale tak nie było, Roger miał jakieś pięćdziesiąt szans na przeżycie.
Lekarze od trzech godzin go operowali i poinformowali nas o jego stanie tylko raz. Myślałam że zaraz wbiegnę na salę operacyjną i wydusze z nich jakiekolwiek wieści.
- Mam tego dość - mruczy Freddie.
W szpitalnej poczekalni cała nasza ekipa siedzi na kanapach i czeka w tak nerwowym napięciu, że jest to wręcz namacalne.
- Fred, bądźmy dobrej myśli - Mary głaszcze go po policzku.
- Ale nie mówię o Rogerze- wstaje energicznie z kanapy i nerwowo do mnie podchodzi- To wszystko twoja wina! - wskazuje na mnie palcem, a ja omal nie krztuszę się łzami, kiedy to robi.
- Fred, co ci odwala? - Susan wstaje z kanapy, o którą się opieram i mierzy go wściekłym wzrokiem.
- Gdyby nie ten jej Eric, wszystko byłoby w porządku! Roger nie leżał by teraz na sali operacyjnej i nadal byłby tym szalonym kobieciarzem, zamiast szaleć na punkcie takiej idiotki!
Mam wrażenie że brakuje mi powierza. Intensywnie się w niego wpatruje i trzęse się jeszcze bardziej niż kilka minut temu.
- Jak, kurwa śmiesz! - Pauline wstaje i wymierza mu siarczystego policzka - To jej wina że jej były to psychol?!
- Jeszcze raz ją tak nazwij, a przysięgam wymierze ci patelnią w łeb! - wrzeszczy Susan.
- Uspokójcie się kurwa! - krzyczy John.
Jego reakcja jest tak nagła i do niego nie podobna, że wszystkie oczy kierują się na niego. Jego granica wytrzymałości, pękła po raz pierwszy.
- Czy wy jesteście normalni? Kłócicie się w takiej sytuacji? - wstaje i energicznie gestykuluje - Nasz przyjaciel walczy o życie i wcale nie jest to sprawką Victorii, Fred. Więc łaskawie się przymnknij i usiądź na dupie.
Serio, zaraz zemdleje. Naprawdę brakuje mi powietrza.
Nagle jednak Mary wydaje okrzyk, co sprawia że trochę się ocykam.
- Wody jej odeszły! - krzyczy John.
Mimo braku sił, dźwigam się na równe nogi. Widzę jak Mary ciężko dyszy i łapię się za brzuch, a po skórzanej kanapie ciekną krople wody.
- Fred, biegnij po lekarza! - ponagla go Juliet. On jednak chwieje się na nogach. Jego wzrok jest niespokojny i po chwili mdleje.
- Kurwa! - Brian wyrywa się do przodu i rzuca się w bieg na korytarz.
Widzę jak Pauline policzkuje Freda, ale ten ani drgnie.
Wszyscy pozostali, pomagają wstać Mary. Ciężko dyszy i zamyka oczy. Widzę jak bardzo ją to boli, ale nie daje po sobie tego poznać. Silna z niej kobieta.
Przybiega personel medyczny z wózkiem i wszyscy sadowią na nim Mary.
- Ja i Paula zostaniemy przy Tori - mówi Susan.
- Ja też - mówi Brian - Przeprowadzę Freda, kiedy tylko się ocknie.
W końcu siadam na kanapie, a nie na podłodze. Za dużo emocji sprawia, że moje ciało jest jak z waty i chwilowo zapominam jak go używać. Jeszcze nigdy się tak nie stresowałam i jeśli dziś nie wypadną mi wszytkie włosy, to będzie dobrze.
CZYTASZ
☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸
FanfictionVictoria to zwyczajna siedemnastolenia dziewczyna żyjąca w późnych latach siedemdziesiątych w Londynie. Uważa swoje życie za niemal perfekcyjne - kochająca rodzina, chłopak, trzy najlepsze przyjaciółki z dzieciństwa i wielka pasja do pisania. Za dni...