XXXV. Szampan bez Queen - część druga

299 22 170
                                    

Susan

Dzień później...

Powrót do Anglii, był cięższy niż myślałam.

Po pierwsze - stawy mi już siadały, od kilkunasto godzinnego siedzenia w samolocie i byłam wiecznie głodna. Kiedy już miałam wstać na przesiadkę we Francji, nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Moje ciało popadało w jakieś dziwne skrajności i mimo że nie mam jeszcze brzucha, wiem że to przez ciąże - wcześniej nigdy nie miałam takich problemów i jeśli dalej tak pójdzie, każe wystawić ludzi którzy mówią że to "Cudowny stan błogosławienia", na publiczną krucjatę.

Po drugie, i dość oczywiste, to zmiana klimatu i strefy czasowe, które dały się we znaki już po godzinie od powrotu do domu.

Po trzecie - wyjawienie prawdy. To że jestem z Brianem, mogłam zataić jak chciałam - nie było takiej potrzeby. Ale nie ukryje wielkiego globusu rosnącego w rekordowym tempie - a to bardzo chciałabym schować pod dywan i udawać przed moją rodziną że nic się nie stało. Kiedy przypomniałam sobie jeszcze o studiach i o tym że w sylwestra nie tknę nawet jednej szklaneczki z procentami, zrobiło mi się słabo. 

Podobnie jak dziewczyny, nie pojechałam do akademika, a do domu rodzinnego. Zatrzymam się w nim, ponieważ tydzień po sylwestrze, zaczyna się dwutygodniowa przerwa zimowa. Jak co roku, każda z nas wyjeżdża gdzieś rodzinnie, a my dodatkwo będziemy mieć do nadrobienia pełno projektów. Ta perspektywa przeraża mnie najmniej. 

Jeśli ktoś myśli, że to był koniec moich zmartwień to grubo się myli - przypomniałam sobie że wracamy na uczelnie, gdzie wszędzie wiszą zdjecia dwójki moich przyjaciół, z obraźliwymi komantarzami. 

Po pierwszej nocy w domu, nie wytrzymałam - zbiegłam na dół i wchodząc do salonu, powiedziałam głośno i donośnie :

- Jestem w ciąży. 

Maya siedziała na kanapie, patrząc się w telwizję a na moją deklarację, skoczyła na równe nogi. Mama która była w kuchni, chyba coś zbiła bo słyszłąm huk czegoś delikatnego o podłogę. Po chwili weszła do salonu, a tata wyszedł z garażu i spytał tylko:

- Co?

Czułam jak kurczę się pod ich spojrzeniem, a w moim gardle rośnie kamień, który nie pozwoli mi mówić. Spuściłam wzrok. 

Zdałam sobie sprawę, że nie ucieknę od tego. W pewnym momencie, chciałam nawet obrócić to w żart, ale potem uznałam to za głusptwo roku.

- Z mojej winy. Zrobiłam... - zatrzymuje się i patrzę na moją osmioletnią siostrę. Stwierdzam że prędzej czy później, dowie się o co chodzi - To z Brianem, w wakacje. To ja go namówiłam... - chowam twarz w dłoniach. Nie chcę nawet widzieć teraz ich twarzy.

Zaczynam drżeć, a cisza wypełniająca przesztrzeń wokół mnie, potęguje moje obawy i strach.

- Kochanie - mówi mama, delikatnym i aksamitnym głosem. Słysze jak do mnie podchodzi, a z głebi salonu, moja siostra pyta :

- Brian dał Susan ciążę? 

Kąciki moich ust się podnoszą, ale tylko chwilowo.

- Kochanie, spójrz na mnie - prosi i bierzę jedną dłoń z mojej twarzy. Otwieram oczy i widzę że tata również do nas podszedł - Jeśli to była twoja - podkreśla słowo "Twoja" - A raczej wasza decyzja, jeśli zrobiliście to z miłości - kładzie ręke na moim ramieniu, a tata patrzy na mnie uspokajająco - To jesteśmy z wami.

- Nie wydziedziczycie mnie? - wypalam.

Oni patrzą na siebie, a po chwili wybuchają gromkim śmiechem.

☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz