Mary
Miesiąc później...
Już od jakiegoś czasu, coś było nie tak. Nie wiem jeszcze co, ale wyczuwam że to coś poważnego. Mam złe przeczucia że dzieje się coś niedobrego.
Nie wspominam już o sprawie Rogera i Victorii, która swoją drogą odbiła się nawet na naszej małej Sonyi. Jest mądrą i jak na swój wiek dojrzałą dziewczynką, więc nie mogła nie zauważyć że między ciocią Tori, a wujkiem Rogerem coś się stało. Gdy wracałyśmy po odwiedzinach w studiu, zmartwiło ją to że nie trzymają się za ręce jak dawniej, ani nie dają sobie buzi. Jest jej bardzo przykro z tego powodu, a my wciąż musimy jej mówić że to zwykła kłótnia, aby ją uspokoić. Tymczasem nic nie jest wiadome.
Dla mnie Roger zawsze był karykaturą faceta. Lubię go, bo prawda jest fajny i zabawny, a dodatkowo to najlepszy przyjaciel mojego narzeczonego ale to jak traktuje kobiety, jest czasem nie do wytrzymania. Kiedy się poznaliśmy, podrywał nawet siostrę Freda. Każdy wiedział że chcę zaliczyć kolejną, ale on wtedy robił minę szczeniaka, jakby był niewinny. To jego najgorsza cecha i gdy myślałam że się zmienił, to wszystko legło w gruzach.
Owszem Dominique jest śliczna i widziałam na własne oczy jak próbuje poderwać Rogera, to jak z nim flirtuje czy kokietuje wzrokiem. Myślałam jednak że on odrzuca jej zaloty, wszyscy byli tego pewni i każdy był w błędzie. Nawet nie chcę myśleć co musi czuć Victoria.
Jemu po prostu nie można ufać.
Ale nie tylko to sprawiło, że moje życie przypominało jakąś nie zabawną maskarade, gdzie wszyscy chodzą w maskach i sam już nie wiesz, czy osoba którą kochasz, właśnie nie udaje kogoś innego.
Freddie ostatnio ciągle był wściekły. Potrafił wejść do domu bez słowa, potem trzasnąć Sonyi drzwiami przed nosem, na co ta wybuchała płaczem, i spędzić kolejne kilka godzin przy fortepianie, ignorując nawet swoje koty.
Następnego dnia, zły Fred zniknął i znów wrócił mój kochany, czuły i wyrozumiały Frederick, za którego wyszłam. Przeprosił za swoje zachowanie, mówiąć że znów pokłócił się z chłopakami. Kłamał, ale nie chciałam wtedy naciskać, szczególnie że zostało kilka dni do ślubu Briana i Susan, na który czekali wszyscy.
Ale w jego dniu, coś bardzo, ale to bardzo mnie zaniepokoiło. Chciałam wejść do naszej sypialni, ale zatrzymałam się w pół kroku. Drzwi były ucholone, więc do moich uszu dochodziło każde najmnijesze słowo.
- No.. Tak, pewnie - Freddie rozmawia przez z kimś przez telefon i chwilowo rzuca monosylabami, ale po chwili wspomina człowieka, którego istanienie wolałabym zapomnieć - Tak, Paul będzie zadowolony... Skoro tak mówię to tak będzie, przymkniesz się w końcu? Zrobię to co trzeba, a potem dajcie mi święty spokój... Muszę kończyć, cześć.
Mam wrażenie że coś mnie praliżuje, ale staram się żeby nie dać po sobie tego poznać. Udaje jakby nic się nie stało, jakbym wcale tego nie słyszała i po dłuższej chwili, pukam do Freddiego. Wita mnie z uśmiechem, całuje w usta. Ja jak gdyby nigdy nic, odwzajemniam jego gesty i poprawiam mu krawat.
On nie powie mi co jest grane. Ja sama muszę docieć o co chodzi.
Chodź cholernie się boję...
Victoria
- Wyglądacie tak uroczo ! - łapie się za policzki i przyglądam się czwórce dzieci przede mną.
Sonya, Maya i Emily, dostały od Juliet własno ręcznie uszyte sukieneczki w kolorze pomarańczy. Pomarańcz dlatego, że Susan również ma suknie z kwiatami, a kolor pomarańczy kojarzy jej się z Hiszpanią, czyli jej ulubionym krajem.
CZYTASZ
☆ 𝙰 𝙺𝚒𝚗𝚍 𝙾𝚏 𝙼𝚊𝚐𝚒𝚌 ☆ | 𝚁𝚘𝚐𝚎𝚛 𝚃𝚊𝚢𝚕𝚘𝚛 - 𝚃𝙾𝙼 𝙸
FanfictionVictoria to zwyczajna siedemnastolenia dziewczyna żyjąca w późnych latach siedemdziesiątych w Londynie. Uważa swoje życie za niemal perfekcyjne - kochająca rodzina, chłopak, trzy najlepsze przyjaciółki z dzieciństwa i wielka pasja do pisania. Za dni...