5

1.1K 95 110
                                    

Dzień ustąpił wieczorowi, ten z kolei niechybnie dążył do nocy. Ciemność niczym całun otulała go z każdą minutą coraz bardziej.
Jednak on nie zamierzał ruszać się ze swojego miejsca. Po części dlatego, że nie miał pojęcia, gdzie miałby pójść, ale głównie, dlatego, że był poirytowany zachowaniem kobiety i nie chciał pozwolić, by uznała, że jej pogarda wywarła na nim wrażenie.
Niepokoił się jednak coraz bardziej. Gdzieś z oddali słyszał odgłosy, które bez wątpienia należały do zombie. Sądząc po hałasie, mógł przypuszczać, że jest ich sporo.
A on pomimo tego, że wyprodukował sobie kilkadziesiąt pocisków, w obliczu takiego zagrożenia nadal był bezbronny. Bez miejsca, w którym mógłby się schronić. Siedząc na otwartym terenie, był jak główne danie, podsunięte pod sam nos wygłodniałym stworom.

Kiedy mrok zamienił się w ciemność tak ogromną, że niemal nie widział własnej dłoni wyciągniętą przed twarzą. Usłyszał tarcie metalu o metal.
Zdziwiony spojrzał w stronę bramy. To ona wydała ten dźwięk. Po chwili zobaczył osobę z latarką w ręce. Snop światła błądził po najbliższym otoczeniu, aż w końcu oświetlił go. Zmrużył oczy, przez chwilę nic nie widział oślepiony nagłym blaskiem. Zanim zupełnie odzyskał zdolność widzenia, usłyszał głos.

- Tutaj jesteś! Żmija dopiero teraz mi powiedziała, że ktoś jest pod bramą.

- Żmija? – zapytał zdezorientowany. W głowie nazwał już ją kilkoma innymi określeniami.

- Tak ją nazywamy. A swoją drogą jestem Wilk – oznajmił. Wyciągnął do niego dłoń na przywitanie. Dopiero po chwili jej zarys zauważył Alec i odwzajemnił gest.

- Alec – przedstawił się.

- Co cię tu sprowadza? – kontynuował niewysoki chłopak. Szczegółów jego wyglądu z powodu słabego oświetlenia nie był w stanie wychwycić, ale jego wzrok przykuły długie sięgające ramion włosy.

- Potrzebuję schronienia na kilka dni. Znajoma dała mi wasze namiary i poleciła kontaktować się z Magikiem.

- Rozumiem. Magika nie ma, nie potrafię powiedzieć, kiedy się pojawi. Zazwyczaj jak jedzie po zapasy, to zajmuje mu to kilka dni, a że długo już tutaj jesteśmy, to musi oddalać się coraz bardziej, bo wszystko w okolicy jest wyczyszczone – informował go, a Alec był zaskoczony tym, że chłopak tyle mówi w końcu dopiero, co się poznali.
On sam wolał nie wdawać się w zbędne dyskusje.

- Czyli mam rozumieć, że mam tutaj na niego poczekać? – chciał skonfrontować usłyszane wcześniej informacje.

- Żmija tak ci powiedziała? – zaśmiał się – ta dziewczyna kiedyś przeholuje. Jak Magik się o tym dowie, to będzie miała przerąbane.

- Nie rozumiem?

- Przyjmujemy tutaj wszystkich, którym uda się tu dotrzeć. To jest przykaz Magika i nie ma co do tego żadnych odstępstw. A z racji tego, że łączą ich, mówiąc delikatnie skomplikowane relacje, to pewnie czeka cię widowisko po jego powrocie – opowiadał bez skrępowania, zdradzając szczegóły, o których chłopak niekoniecznie chciał wiedzieć.

Alec był wykończony. Ledwo był w stanie zapanować nad opadającymi ze znużenia powiekami.

- Czyli mogę się dziś nocować u was? – dopytał, w końcu przerywając monolog Wilka.

- Tak. Pewnie! Chodź, oprowadzę cię i znajdę jakieś miejsce do spania.

Weszli przez bramę. Ligtwood rozejrzał się wokół. Nie posiadał żadnego wyobrażenia o tym miejscu, więc nic go ani nie zdziwiło, ani nie zaskoczyło.
Obozowisko jak wiele innych, jakie miał okazje widzieć. Z tym że to było sporo większe od standardowych. Otoczone wysokim, metalowym płotem dawało namiastkę bezpieczeństwa.
Było tam kilka kamperów ustawionych w kilkumetrowych odstępach od siebie.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz