11

1K 86 67
                                    

Chciał od razu do niego iść, musiał dowiedzieć się wszystkiego. Jednak kiedy był już na polu namiotowym natknął się na Donalda.

- Jeśli szukasz Snajpera to lepiej sobie na razie odpuść – oznajmił blondyn z dziwną miną.

Magik obstawiał, że jemu też się oberwało. A jeśli braciszek miał charakter choć w połowie podobny do siostry to, aż żałował, że nie pojawił się tu chwilę wcześniej.

- Jaki kurwa Snajper ? – zapytał kiedy dotarło do niego jak nazwał Aleca Donald.

- Sam mu nadałeś tą ksywę. O co ci chodzi? – spojrzał na niego zdziwiony.

- Jeszcze nic mu nie nadałem – złościł się coraz bardziej. Określenie, którym go nazwał powstało pod wpływem chwili i według niego zupełnie nie pasowało do czarnowłosego.
A poza tym wciąż powtarzane przypominałoby mu o porażce jakiej doświadczył.

W końcu od zawsze był jednym z najlepszych wojowników, a wtedy dał się zajść zombiakowi od tyłu.

To wszystko wina Aleca!

- Powiedz to reszcie. Już cały obóz tak się do niego zwraca – poinformował go blondyn z dziką satysfakcją.

W Magiku zawrzało.
To on tutaj dowodzi!
To on zajmuje się wszystkim i to on nadaje te jebane ksywy.
I chuj z tym, że kilka dni temu sam tak o nim powiedział.

- A żebyś kurwa wiedział, że powiem! – uniósł się zupełnie bez powodu.

Miał większe zmartwienia, a nie wiedzieć czemu taka bzdura wytraciła go z równowagi. 

Ostentacyjnie obrócił się na pięcie i odszedł wyraźnie wkurwiony.

Musiał się napić, tego było za wiele jak na jeden dzień. Nie dość, że stracił pięciu ludzi to jeszcze głowę zaprzątała mu Zmora.

Wiedział, że będzie musiał z nią porozmawiać o tym co się stało na misji i był świadomy, że nie będzie to łatwa rozmowa.
Wcześniej nie było okazji.
Zbyt zajęci byli ratowaniem rannych. Jak się okazało bezskutecznie.

Zanim jednak udał się do swojego kampera postanowił zajrzeć do Żmii.

Nie potraktował jej zbyt dobrze.
Fakt. Była bardzo irytująca i według niego zasłużyła na to co dostała, ale wiele razy świetnie się ze sobą „bawili”.

Nie wykluczał, że być może jeszcze nie raz chętnie skorzysta z jej usług. Co prawda w tym momencie miał bardziej ciągoty w stronę mężczyzn, ale jak przypuszczał to tylko chwilowe. Jak to szło... „żeby życie miało smaczek ...”

***

Zapukał do drzwi przyczepy. Był tutaj wielokrotnie, ale raczej rzadko tylko po to by porozmawiać. Czuł się skrępowany ta sytuacją.

Czekał kilka minut, a kiedy Żmija nie otworzyła nacisnął na klamkę. Wszedł ostrożnie, miał w pamięci jej dzisiejszy wybuch i wolał w razie czego mieć możliwość szybkiego odwrotu.

Zastał ją śpiąca na łóżku. Nie obudziło jej nawet jego wtargnięcie. Podszedł bliżej i dotknął jej ramienia. Była spocona i rozpalona. Bez wątpienia trawiła ją wysoka gorączka.

- Dobrze się czujesz? – zapytał potrząsając ja lekko za ramię. W chwili gdy je zwerbalizował dotarło do niego jakie było durne.
Na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest najlepiej.

Kobieta otworzyła oczy, były zamglone przez wysoką temperaturę. W chwili gdy próbowała się podnieść Magik usłyszał z jej trzewi znajomy dźwięk. Bez zastanowienia rzucił się po pierwszą rzecz jaka była w pobliżu.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz