83

695 51 28
                                    


Klecha krążył po jadalni jak lew w przysłowiowej klatce. Nie przesadzone byłoby stwierdzenie, że wręcz go roznosiło. Czekał na Magika, który jak dotąd jeszcze się nie pojawił, chociaż śniadanie skończyło się już kilka minut temu.

Wiedział, że jest wykończony po nocnych przeszukiwaniach tuneli, tylko dlatego nie wtargnął jeszcze do jego sypialni i nie wywlekł go z łóżka. Chociaż musiał z całej siły walczyć ze sobą, by tego nie zrobić.

Helen odzyskała przytomność i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili może ponownie pogrążyć się w śnie. Dostawała silne leki przeciwbólowe, a do tego była wyczerpana zarówno fizycznie jak psychicznie.

Zerkał nerwowo na zegarek. Od kiedy Znachorka poprosiła go, by zjawił się wraz z Magikiem, minęła już godzina, a on już był strzępkiem nerwów. Tak jakby nim nie był przez ostatnie kilka dni. Musieli się dowiedzieć wszystkiego, bo jego własne teorie na temat tego, co się wydarzyło, stawały się coraz bardziej absurdalne.

Kątem oka wychwycił ruch w wejściu do salonu. Nadzieja, że to Przywódca rozgorzała w nim na nowo. Niestety. Nowoprzybyłym okazał się Donald, który sprawiał wrażenie, jakby nie spał od tygodnia. Jego potargane brudne ubranie, wskazywało, że nie tylko snu sobie odmawiał.

Klecha spojrzał na niego badawczo, chłopak nigdy nie zachowywał się w ten sposób. Żyli w popieprzonym świecie, ale blondyn nigdy nawet w gorszych sytuacjach nie tracił głowy. A teraz nie dość, że nie jadł, to jeszcze zaniedbywał się w dość ostentacyjny sposób. Coś było z nim nie tak. Przez moment zastanawiał się, czy z nim nie porozmawiać, ale uznał, że gdyby dowiedział się o kolejnym problemie, mógłby nie być w stanie tego udźwignąć. Sam zdawał sobie sprawę z tego, że z nim też dzieje się coś niedobrego. Zazwyczaj wszystko na chłodno kalkulował, udzielał rad każdemu, kto o to poprosił, a i zdarzało się, że robił to nieproszony, ale tylko wtedy gdy sytuacja tego wymagała. A teraz...

Liczył na to, że te kilka lat nauk które pobrał zanim świat zwariował, pomogą mu żyć w zgodzie ze sobą i przez dwa i pół roku udawało mu się to. Przyjął nową rzeczywistość i starał się z nią pogodzić. Więc co się stało teraz, że się posypał?

Wszak na jego oczach ludzie cierpieli i umierali codziennie. Helen nie była wyjątkiem, dlaczego zatem jej stan doprowadził go na skraj depresji? Może było to dobitne uświadomienie sobie, że Valentine, tak czy inaczej ich dopadnie. Przez ponad miesiąc od ataku na azyl żyli sobie spokojnie, praktycznie zapominając o tym, co się dzieje na zewnątrz. A tu taki cios. Chociaż z drugiej strony, dziewczyna nie potwierdziła, że za atakiem na nią stał ten psychol, ale czy to nie rodziło jeszcze większych obaw? W końcu mógł to zrobić ktoś z obozu. Mogli mieć szpiega w swoich szeregach albo co gorsze kolejnego psychopatę z którym mieszkali pod jednym dachem. Trudno stwierdzić, co go bardziej przerażało.

Nie potrafił już patrzeć na współmieszkańców tak jak wcześniej. W każdej twarzy wyszukiwał oznak, które mógłby zdradzić, co siedzi w ich głowach. Popadał w paranoję, a jedyna osoba do której miał jeszcze zaufanie gniła sobie w wyrku i nie miała chyba zamiaru z niego wyjść.

Odszukał wzrokiem Donalda. Chłopak rozmawiał z Lukiem, który wydawał się poruszony. Zdziwił się, że jego ciekawska natura pozostawała uśpiona i nie podszedł bliżej, by dowiedzieć się, o co chodzi. W zamian przystanął przy regale z książkami i bacznie ich obserwował. Czarnoskóry chłopak żywo gestykulował, opowiadając mu o czymś, a blondyn w tak niepodobny do niego sposób jedynie wzruszał ramionami. Gdzie jego suche dowcipy? Gdzie niewybredne komentarze? Gdzie do cholery podział się dawny Donald?

Właściwie to samo pytanie mógłby zadać względem swojej osoby, ale nie odważył się na to.

W końcu Luke odszedł od blondyna i wrócił po kilku minutach z talerzem czegoś, czego z tej odległości Klecha nie mógł rozpoznać. Sam pominął dzisiejsze śniadanie, gdyż żołądek ścisnął mu się w supeł i był pewny, że nie będzie w stanie niczego przełknąć, a bardziej prawdopodobne było, że zwymiotuje, jeśli cokolwiek znajdzie się w jego ustach.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz