54

722 71 39
                                    

Alec otworzył oczy. Poraziło go oślepiająco jasne światło. Zamknął szybko powieki, niezdolny do patrzenia w tę światłość.

Po chwili jednak ponowił próbę i zamrugał zaskoczony.

- Nie żyję! – przebiegło mu przez głowę – Kurwa! Umarłem! – myśli jak oszalałe tłoczyły mu się w umyśle.

Jak inaczej mógł wyjaśnić to, co udało mu się przez te kilka sekund zobaczyć. Widział postać o anielskiej twarzy, która się nad nim pochylała, z troską wypisaną na jej nienaturalnie pięknym obliczu. Wokół jej głowy widział aureole tworzoną przez nieziemskie promienie.

Od zawsze uważał, że śmierć jest końcem wszystkiego. Iż po przekroczeniu jej granicy nie ma nic. A tymczasem widział to na własne oczy. Czuł zapach, który nie mógł pochodzić z ziemi, otulał go niczym całun i koił rozszalałe serce. Odetchnął głęboko, wciągając go w płuca, wtedy przez jego ciało przebiegł przeszywający ból, który odczuł każdą komórką. Jęknął, nie spodziewając się tego doświadczyć. Co jak co, ale myślał, że cierpienie jest w pisane w ziemskie życie, a nie to pozagrobowe.

- Alec... – usłyszał melodyjny głos. Był jednak tak zmęczony, że nie był w stanie unieść powiek. – Alec... - usłyszał nieco głośniej, a jego ciało zatrzęsło się, wcale nie delikatnie posyłając kolejną porcję bólu w jego obolałe ciało. Przeklął głośno i otworzył oczy, patrząc z wyrzutem na swojego anioła stróża, jak on mógł tak go szarpać, kiedy widział, że cierpi.

Sapnął zaskoczony. Tego się nie spodziewał. Jego osobisty serafin miał twarz Magika. Zamrugał zaskoczony. Nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.

- Alec, nic ci nie jest? – dopytywała niebiańska istota.

Snajper przewrócił oczami. Jak nic mu nie jest, skoro nie żyje – pomyślał poirytowany.

- Możesz wstać? Co cię boli? – padały kolejne pytania.

Zrezygnowany pokręcił głową, wtedy silne ręce chwyciły go za ramiona i podniosły do pozycji siedzącej. Nie miał sił protestować. Nie miał nawet sił, by jęknąć z bólu.

Zamknął na chwilę oczy, a wtedy poczuł, że ten znów nim potrząsa.

- Odczep się – wysapał, z ledwością mógł wymówić te dwa słowa, tak bardzo zaschło mu w gardle.

- Alec... – tym razem głos przepełniony był ulgą – tak się cieszę, że udało nam się ciebie znaleźć.

- Jakie nam? Jakie znaleźć? – chłopak nie ogarniał, o czym on do niego mówi.

Rozejrzał się wokół, po raz pierwszy zauważając coś więcej, niż tylko postać przed sobą.

Nadal był w obozie. Otaczało go ogólne zniszczenie, jakie dokonało się w tym miejscu nie tak dawno temu. To nie mogło być niebo, w sumie pokrywałoby się to, z tym że nadal odczuwa ból.

- Jestem w piekle? – zapytał osobę przed sobą.

- Wszyscy jesteśmy. Od dwóch lat – zaśmiał się mężczyzna.

- A gdzie kotły, diabły i te inne gadżety Lucyfera? – zapytał zupełnie poważnie.

- Alec... oberwałeś w głowę? – postać pochyliła się nad nim i spojrzała mu głęboko w oczy, szukając oznak wstrząśnienia mózgu. Dotknął delikatnie jego policzka, a chłopak sapnął zaskoczony – Alec, słońce tak się cieszę, że żyjesz – wyszeptał tak cicho, że tylko Snajper mógł to usłyszeć. Po jego policzku potoczyła się łza.

Lightwood patrzył na niego zupełnie ogłupiały. Bardziej prawdopodobne wydawało mu się życie po śmierci niż ponowne spotkanie Magika.

Spojrzał ponad jego ramieniem i dostrzegł w oddali Jace'a, który krążył w tę i z powrotem jakby nie mógł znaleźć sobie miejsca. Nieco z boku stała trójka chłopaków, których kojarzył, a na lewo od nich Aline.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz