21

1K 87 87
                                    

Witam.

Wena mnie ostatnio hojnie obdarza więc możecie już cieszyć się nowym rozdziałem.

Dzięki nieocenionej @komciu515 wszystko poszło sprawnie, szybko i przyjemnie.

Pozdrawiam


Odgłos wystrzałów długo niósł się echem w jego głowie. A kiedy w końcu ucichł, opadł na kolana. Za chwilę został zgarnięty w objęcia przerażonej siostry. Gdyby nie szok, który zawładnął wszystkimi wokół po raz pierwszy mogliby zobaczyć to uczucie na jej twarzy.

Drżał cały, emocje, które od kilkunastu minut nim targały nie mogły znaleźć ujścia. Z trudem walczył ze sobą by nie zacząć szlochać. Było tak blisko. Tak niewiele brakowało by w brutalny sposób został splugawiony. Wzdrygnął się gwałtownie na wspomnienie obleśnego typa, który chciał pozbawić go jedynej rzeczy, która jeszcze mu została. Godności.

Nie miał pojęcia, dlaczego ubzdurał sobie, że jest taki jak go określił. Przecież nigdy nie dał nikomu podstaw by tak o nim myśleli. W końcu był nieskalany. Jak jebana dziewica orleańska!

Gdyby nie Magik... gdyby nie pojawił się w odpowiednim momencie, pewnie byłby już martwy. Albo, co gorsza zgwałcony i martwy. Trudno stwierdzić, w jakiej kolejności. Will być naćpany. Wszystko było możliwe.

Zauważył, że bezpieczne ramiona siostry przestały nieść ukojenie, wyplątała się z jego objęć. I zniknęła. On nawet nie zauważył, w którym momencie pojawił się przy nim Jace i z przejęciem wypatrywał w jego twarzy jakichkolwiek oznak wskazujących na stan, w jakim się znajdował.

Miał zamęt w głowie. Przez moment miał wrażenie, że zemdleje. Było to w chwili, kiedy blondyn próbował go podnieść do pionu. Zachwiał się i podparł na przyjacielu, który nerwowo rozglądał się wokół.

Próbował odprowadzić Aleca jak najdalej z tego miejsca. Jednak chłopak nie chciał się ruszyć. Nie wiedział czy z powodu jakiegoś urazu, czy wrodzonego uporu, który był jego wizytówką od najmłodszych lat. Stał, więc z nim. Cóż więcej mógł zrobić.

Dłuższą chwile, zajęło Lightwoodowi względne dojście do siebie. Kiedy już to nastąpiło, przypomniał sobie o osobie, której zawdzięczał życie. Magik. Musiał mu podziękować.

Odwrócił głowę by spojrzeć po raz pierwszy w miejsce, gdzie spodziewał się zobaczyć spacyfikowanego Will'a. Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu i po raz kolejny w ciągu kilku minut wylądował na kolanach.

###

Dwa splecione ze sobą ciała, leżały nieruchomo na ziemi, która nabrała szkarłatnego koloru. Ilość krwi była zatrważająca i nie pozostawiała złudzeń. Któryś z nich był poważnie ranny, może oboje. Tego Alec nie był w stanie z takiej odległości stwierdzić. Obok nich klęczała Zmora. Przerażenie na jej twarzy dało mu jasno znać, że nie jest dobrze. Siłowała się chwilę by rozdzielić zwarte ciała. Widział jak bezwładnie Azjata poddał się temu zabiegowi, nawet z miejsca gdzie stał nie szło nie zauważyć, że całe ubranie miał przesiąknięte krwią.

Zbladł, kiedy zobaczył jak siostra szlochając przywiera do niego. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nie chciał, by ktokolwiek ucierpiał w tej potyczce. No może poza Will'em, ale nawet wtedy nie życzył mu śmierci. Był, jaki był, ale to wciąż człowiek, gatunek zagrożony wyginięciem.

Chciał tam podejść, pocieszyć Izzy, ale nie mógł się ruszyć. Jace z całej siły trzymał go przy sobie. Nie wiedział, dlaczego. Podejrzewał, że miał obawy, iż Zmora ogarnięta rozpaczą wyładuje się na pierwszej lepszej osobie.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz