46

805 73 40
                                    

Hej,

Tak gwoli przypomnienia. To opowiadanie ma niewiele wspólnego z kanonem, podobnie jak wiek postaci. Większość pojawiających się tu bohaterów jest w podobnym wieku czyli maksymalnie 25 lat ;)

Zapraszam do czytania 😉

Alec patrzył z przerażeniem, jak niewinna dziewczyna pada trupem u stóp swojego oprawcy. Nie mógł pojąć, dlaczego ją zabił. Przecież Magik zrobił to, co mu kazał. Wyszedł na zewnątrz, zanim odliczanie się zakończyło, jednak pomimo tego mężczyzna ją zastrzelił. To mu dało jasno do zrozumienia, z kim mają do czynienia. Albo on jest szalony, albo zrobił to z pełną premedytacją. Jaka by nie była poprawna odpowiedź, jedno było pewne, mają przejebane.

Przyjrzał się napastnikowi. Krótkie jasne włosy, niemal czarne oczy, które ani na moment nie spoczęły na żadnej konkretnej osobie. Nie był zbyt wysoki, jednak dobrze umięśniony. Ubrany w skórzaną kurtkę i ciemne jeansowe spodnie. Na stopach buty podbite blachą. Przy boku, miał przypiętą maczetę. Już sam wyraz jego twarzy przywodził na myśl osobę niezrównoważoną psychicznie, ale bardziej trafnym określeniem było zwyczajne psychol.

Po chwili ciszy, jaka nastąpiła po wystrzale, Magik otrząsnął się z szoku.

- Coś ty kurwa narobił! Przecież przyszedłem! - wrzasnął na niego, nie zważając na to, że facet jest ostro pieprznięty, a oni sami otoczeni są przez jego ludzi.

- Ostrzegałem Bane - zaśmiał się szyderczo i wymierzył w niego palec - mówiłem ci, że się zemszczę! Zniszczyłeś mi życie skurwielu! - wykrzyczał, mierząc go nienawistnym wzrokiem.

- O chuj ci chodzi Valentine? - zapytał niezrażony jego wybuchem.

- Jeszcze masz czelność pytać, o co mi chodzi? - jego twarz poczerwieniała ze złości, a dłoń, w której ściskał pistolet, zaczęła niebezpiecznie drżeć - zjebałeś mi życie! To wszystko twoja wina - wrzasnął, machając przy tym bronią.

- Tak... - odparł Magik - może jeszcze rozpętałem zarazę? - sarknął złośliwie. Mężczyzna spojrzał na niego w taki sposób, że Alec zadrżał. Bał się, że ten niepoczytalny drań, za chwilę wyceluje w Azjatę i pobawi go życia - a może, zjebałem ci życie, jak uratowałem twoją nic niewartą dupę przed zombie? - Magik nakręcał się coraz bardziej, a Snajper nie miał pojęcia, jak zatrzymać potok słów, który się z niego wylewał. Czuł, że lada moment poleje się krew.

Przywódca wbrew swojej butnej postawie i zadziornemu monologowi trząsł się cały w środku. Znał Valentina nie od wczoraj. Poznali się jeszcze na studiach i już wtedy jego psychika pozostawiała wiele do życzenia. Był jedynym synkiem obrzydliwie bogatych rodziców, któremu wydawało się, że za pieniądze może kupić wszystko. Magik w tamtych czasach był jego wrogiem numer jeden. Jako jedyny nie dał się sprzedać jak większość osób na ich roku. Nawet to, że później Azjata uratował go, w czasie wybuchu zarazy nie zatarło urazy, którą do niego żywił. Valentine mataczył i próbował mu szkodzić, w ogóle nie biorąc pod uwagę tego, że powinien być wdzięczny, bo go ocalił. A kiedy pewnego dnia; mieszkając już w dopiero powstającym obozie; przegiął, próbując zgwałcić jedną z dziewczyn, Magik pozbył się go bez mrugnięcia okiem. Zagroził mu, że go zabije, jak jeszcze raz go zobaczy. Nie mógł pozwolić sobie na takie incydenty.

Może ta sytuacja była powodem tego ataku? Rozmyślał gorączkowo. Było to najbardziej prawdopodobne.

Alec zauważył, że zostali otoczeni. Za rogiem przyczepy, przed którą stali zauważył wychylającego się mężczyznę. Stał w cieniu z wycelowaną w niego bronią. Zacisnął dłoń na łuku, szukając w nim oparcia.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz