10

1K 98 44
                                    

Był zdezorientowany, zły i smutny. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie z siostrą. 

Myślał, że padną sobie w ramiona roniąc obficie łzy wzruszenia.     Tymczasem stał na placu bombardowany spojrzeniami, a jego żołądek nijak nie chciał zacząć współpracować. 
Wciąż odczuwał skutki ciosu jakim uraczyła go siostra.

Chciał za nią biec. Wyjaśnić wszystko, ale czy to miało jakikolwiek sens?

To nie była już jego mała siostrzyczka, wpatrzona w niego jak w obrazek. Która z dumą mówiła wszystkim jakiego ma cudownego starszego brata.
Alec choć ledwo dwa lata starszy był jej aniołem stróżem. Strzegł jej zarówno przed kolegami, których końskie zaloty nie przypadły mu do gustu. Jak i przed złością i karami rodziców, gdy psotna dziewczyna wprawiała w życie swoje niekoniecznie dobre pomysły.

Nie mógł zrozumieć jakim cudem stała się tym kim była teraz. Jego wrażliwa Izabelle zdawała się być bezduszną osobą. Nie mógł tak tego zostawić. Musiał poznać przyczyny jej zmiany i to najlepiej od razu.

Pobiegł w kierunku miejsca, w którym wydawało mu się, że odeszła. Rozglądał się rozpaczliwie. Przecież nie mogła zapaść się pod ziemię. A może mogła?

W ostatniej chwili zauważył, że jedne z drzwi od przyczepy właśnie się zamknęły. Był pewny, że właśnie tam ją znajdzie.

Zatrzymał się nagle porażony myślą, że i tym razem może dojść do rękoczynów. Chwila zawahania trwała jednak krótko. Musiał, po prostu musiał z nią porozmawiać.

Podszedł i załomotał w drzwi. Nawet nie zwrócił uwagi na przyczepioną do klamki czerwoną wstążkę. Zresztą i tak nie miał pojęcia co oznacza jej użycie.

W chwilę później mierzył się spojrzeniem z furią w ludzkim ciele. Alec nie dowierzał w to co widzi. Dziewczyna była już na wpół rozebrana i nie było żadnych wątpliwości w jakim celu. Tuż za nią stał równie wkurwiony Szuler.

Nie mógł wykrztusić z siebie nawet słowa. Nigdy nie sądził, że przyjdzie mu oglądać siostrę w takiej sytuacji.

Miała siedemnaście lat, a moralność i wstyd prawdopodobnie nie istniały w jej słowniku.

- Spierdalaj! Przeszkadzasz! – wrzasnęła na niego po krótkiej próbie pozbycia się go samym wzrokiem.
Na innych to działało na niego najwidoczniej nie. Nie sądziła, że jest tak zdeterminowany.

Ale nic to dla niej nie zmieniało. Zostawił ją wtedy kiedy najbardziej go potrzebowała. Omal nie zginęła z ręki ich ojca. Przez całe miesiące tułała się wśród żywych trupów, a jego nie było! A teraz pojawił się niespodziewanie i na co liczył? Że rzuci mu się w ramiona dziękując, iż w końcu znalazł czas by ja odnaleźć? Niedoczekanie!

Nie po tym co przeszła, nie po tym co widziała i co musiała robić by przetrwać.

Próbowała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, jednak on wsadził stopę między nie i skutecznie je zablokował.

- Izzy musimy porozmawiać – niemal zaskomlał, ale na dziewczynie nie robiło to żadnego wrażenia. Sentyment jakim go darzyła już dawno odszedł w zapomnienie, wraz z ludźmi których traciła co dnia.

Przestała odczuwać cokolwiek. To był jej sposób na to by nie cierpieć. Nie do końca była to prawda, wciąż czuła ból straty, ale nie chciała tego do siebie dopuszczać.

- Nie mamy o czym! Spierdalaj ! – starała się być nieugięta.

- Izzy ja nie wiedziałem, że żyjesz! Wybacz mi gdybym wiedział… - próbował się tłumaczyć.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz