38

927 81 35
                                    

Magik czekał, a w jego głowie szalała burza. Nie nadążał za ogromem myśli, które spadły na niego bez ostrzeżenia. Czuł, jak go przytłaczają, niemal tracił oddech. Nie chciał być teraz sam, balansował na skraju paniki. Nigdy nie należał do osób, których dosięgała ta przypadłość. Pomimo trudnego życia i to od samego jego początku, nigdy się nie poddawał i nie pozwalał, by stres przejął nad nim władzę, a jeśli już się to zdarzało, reagował raczej nerwowym wybuchem.

Alec nie wracał już dwie godziny, a do niego dopiero pomału docierało to, co działo przez ostatnie dni. Im więcej o tym myślał, uświadamiał sobie, że już od dawna, coś niepokojącego działo się w obozie. I nie było to tylko to, że był wykorzystywany na każdym kroku. Nie potrafił zrozumieć, kto byłby w stanie być na tyle szalonym, by próbować zniweczyć wiele miesięcy jego ciężkiej pracy. Podejrzewał wszystkich i każdego z osobna. Stracił kompletnie, nikłe pokłady zaufania, jakie żywił do swoich podopiecznych. Jedyne osoby, które były wobec niego bezgranicznie lojalne, znajdowały się wiele kilometrów stąd. Nawet Donald, choć miał go za głupka, nigdy go nie zawiódł, a miał ku temu wiele okazji. Teraz pozostał sam i jedynym, którego uważał za swojego sojusznika, był Snajper. Bardzo chciał wierzyć, że jego zachowanie względem niego, ta troska, którą go rozczulił, jest prawdziwa. Zbyt wielu fałszywych przyjaciół miał okazję spotkać w życiu, zbyt wiele przez nich wycierpiał.

Drugą sprawą był jego wybuch. Zupełnie stracił panowanie nad swoim ciałem. Dopadł Szulera, obwiniając go za całe zło, jakie go dosięgło. Nie wysłuchał go, nie dał mu dojść do słowa. Jedynym, co liczyło się w tamtym momencie, było to jak uderzyć, by jak najmocniej to odczuł. Mógł jedynie dziękować niebiosom, że nie miał przy sobie pistoletu, wtedy najpewniej mężczyzna już by nie żył. Chociaż analizując głębiej swoje odczucia, uznał, że nie to miał na celu. Chciał się wyżyć, wyrzucić z siebie złość, która go rozsadzała, od chwili, kiedy musiał zastrzelić Wilka. Dlatego nie miarkował ciosów, które na niego spadały. Miało boleć, miał czuć ból identyczny z jego własnym, kiedy wielomiesięczne wyrzeczenia poszły się jebać.

Wilk był kolejną myślą, która drążyła jego udręczony mózg. Nie mógł sobie wybaczyć, że wypuścił go z aresztu, chociaż wiedział, że nadal jest z nim nie za ciekawie. Przez wiele miesięcy, które razem przeżyli, był dla niego ostoją. W każdym w swoich przyjaciół miał namiastkę czegoś, czego potrzebował. On był tym, który bez zawahania, podejmował się trudnych zadań. Tym, który bez słowa sprzeciwu siedział z nim po nocach i planował dalsze rozbudowywanie azylu. Tym, który nigdy nie powiedział na nikogo złego słowa. No może poza Żmiją, ale o niej nikt nie mógł powiedzieć nic dobrego. A teraz nie żył i to on był sprawcą jego końca.

Wyrzuty sumienia, które od zawsze toczyły jego duszę, wezbrały na sile, gniotąc go swoim ciężarem. W głowie miał wszystkie osoby, które za jego sprawą opuściły ziemski padół. Był tak pogrążony w beznadziei, że nie docierało do niego to, dlaczego tak było. Ukrócał ich cierpienia. Nie pozwolił błąkać się po ziemi jako krwiożercze bestie. Jednak w tej chwili mógł tylko myśleć o tym, że Wilk był kolejną z czterdziestu trzech osób, które zginęły z jego ręki, nie mówiąc już o reszcie, która zapełniała już prawie połowę jego notatnika. Cierpiał z każdym nazwiskiem, które zamieszczał na kartach śmiertelnej listy, jak miał ją w zwyczaju nazywać. Stworzył ją po to, by oddać hołd poległym w tych trudnych czasach. Nie chciał, by ktokolwiek był skazany na zapomnienie. Dzięki niej miał pewność, że tak się nie stanie. I choć wiedział o niej tylko on, łudził się, że kiedy zakończy swą ziemską wędrówkę, ktoś przejmie po nim pałeczkę i udokumentuje koniec reszty istnień ludzkich. Choćby po to by gdy nie będzie już nikogo na świecie. Zostanie, chociaż ten notatnik upamiętniający ostatni bastion ludzkości.

Najwięcej czasu poświęcił jednak na rozmyślaniu o Snajperze. Z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jest wyjątkowym człowiekiem. Zdawał sobie sprawę, że żywi do niego uczucia. Emocje, na które nie pozwalał sobie od bardzo dawna. Do tej pory tylko Zmora, Klecha, Znachorka i Wilk potrafili wzbudzić w nim coś na kształt przywiązania. Z Alec'iem było inaczej. Właściwie od chwili kiedy pierwszy raz go zobaczył, zbudził w nim ludzie odruchy.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz