1

1.8K 114 112
                                    

Znów usłyszał ten dźwięk. Przeraźliwy, od którego najdrobniejsze włoski na całym ciele stawały dęba. Jakby ziemia rozwarła się i z samych trzewi piekła uwolnione zostały odgłosy cierpiących tam dusz.

Wiedział, co to oznacza. Kolejny człowiek padł ofiarą "zarazy". Szerzyła się w tak zastraszającym tempie, że właściwie to się zdziwił, że ktokolwiek żywy poza nim przebywa jeszcze w tym mieście.

Do Lebanon w stanie Kansas przybył z Nowego Jorku po prawie roku wędrówki. Ponad tysiąc czterysta mil pieszo. Nie była to może jakaś niebotyczna odległość, jednak podróżowanie samemu po opanowanych przez plagę drogach, zajmowało więcej czasu, niż powinno.
Nie liczyły się przebyte mile, a bezpieczeństwo w „podróży".

Dlaczego wybrał właśnie to miejsce? Sam nie wiedział, właściwie nawet nie wybierał. Po prostu, po wydostaniu się z Nowego Jorku; co nie było łatwe, szedł prosto przed siebie, zostawiając za sobą krzyki i hordy odmienionych ludzi.

Na początku zdarzało mu się spotykać podobnych jemu, zagubionych uciekinierów. Raz nawet dołączył do jednej ekipy.
Nie został tam długo. Nie odszedł... grupa w przeciągu jednej nocy przestała istnieć, zaatakowana przez hordę wygłodniałych zombie. Ocalał tylko on i to wyłącznie dlatego, że akurat musiał wyjść za potrzebą i oddalił się od obozu. 

Grupa nieumarłych nadciągnęła z przeciwnej strony, miał więc czas i możliwość, żeby uciec. Reszta nie miała takiego szczęścia. Ostrzegał ich, że wybrali złe miejsce na koczowisko, jednak nikt nie słuchał chuderlawego siedemnastolatka. Od tamtej pory unikał innych ludzi, wolał być sam, wypracowując sobie swój własny sposób na przetrwanie. 

***

Gdy dźwięk za oknem ucichł, odczekał jeszcze chwilę, po czym przez nie wyjrzał. W brudnej szybie zobaczył swoje odbicie. Niebieskie oczy, przysłonięte czarną przydługą grzywką umiejscowione w bladej, niczym zjawa twarzy, patrzyły beznamiętnie na widok przed nim.

Tuż za płotkiem, odgradzającym posesję, na której się schronił, trójka obszarpańców konsumowała jakiegoś pechowca. Takie obrazki nie robiły już na nim wrażenia. Widział ich aż nazbyt dużo przez ostatni rok. Zresztą, co może się równać z wizją ojca z lubością pochłaniającego wątrobę rodzonej matki? Raczej nic!

***

Wieczorem skorzystał z prysznica. Dzięki zawartości szafy mógł zmienić zniszczone i brudne ubrania na nowe. Z wdzięcznością zauważył kilka czarnych koszulek i spodnie, tylko odrobinę na niego za duże. Skórzana kurtka, która w dawnych lepszych czasach była szczytem jego marzeń, też zasiliła jego skromny ubiór. Tylko buty musiał zostawić swoje, gdyż nie było żadnych w jego rozmiarze.

Po raz pierwszy od dawna miał możliwość spania w łóżku, ale nie skorzystał z tego przywileju, by znów nie zacząć tęsknić za tą odrobiną luksusu, kiedy ponownie przyjdzie mu nocować na gołej ziemi.

Nie spał tej nocy zbyt dobrze. Kolejny raz, już nawet nie wiedział, który nawiedził go koszmar. Wciąż ten sam, nic się nie zmieniało. A co gorsza nie był to tylko sen, a wspomnienie początku końca.

Siedział w klasie na nudnych zajęciach. Literatura, choć była jego mocną stroną nudziła go niemiłosiernie. Głównie dlatego, że obecnie przerabiane książki przeczytał już lata wcześniej i to kilkukrotnie.
By nie zasnąć, skrobał w swoim notatniku opowiadania. Uwielbiał to. Chciał w przyszłości zostać pisarzem. W pewnej chwili po sali rozniósł się dźwięk uruchamianego radiowęzła. Pani dyrektor informowała o agresywnych osobnikach na terenie szkoły. Nakazała, pozostanie w salach, aż do odwołania. Szczerze mówiąc, nie skupił się zbytnio na przekazywanej wiadomości, wyłapywał może co drugie słowo, zbyt skupiony na opisywanej właśnie przez siebie spektakularnej walce głównego bohatera na kartach swojej historii.

„Agresywni osobnicy" nad wyraz często pojawiali się na korytarzach tego przybytku. Zazwyczaj byli to drobni dilerzy ubiegający się o zwrot kasy, albo sportowcy, którzy dorwali ich zdaniem jakiegoś frajera. Dyrektorka zawsze reagowała w ten sam sposób, nakazując im pozostawanie w klasach. Dlatego też myślał, że tym razem jest podobnie.

Spojrzał na siedzącą obok dziewczynę.

— Znowu bójka? 
— Zagadnął ją. Jednak ona nie odpowiedziała. Od kilku minut siedziała w milczeniu.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz