60

736 71 96
                                    


Aleca przebudził hałas. Na pograniczu snu, usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Powiódł nieprzytomnym wzrokiem po pokoju, a kiedy zobaczył spokojnie śpiącego Jimmy'ego, zasnął ponownie.

Rano obudził się jak zwykle tuż przed mężczyzną. Wstał z łóżka z zamiarem wzięcia prysznica. Obchodząc naokoło łóżko z zamiarem przejścia do łazienki, nadepnął na jakiś przedmiot. Zdziwiony schylił się i podniósł z podłogi mały pakunek. Na nieco zakrwawionym ozdobnym papierze wykaligrafowane było jego imię, a całość zwieńczała nieprzyzwoicie wielka i brokatowa wstążka. Uniósł brwi ze zdziwienia. Przez chwilę ważył przedmiot w dłoniach. Następnie podjął decyzję. Szybkim krokiem wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi. Ledwo to się stało, rzucił się na paczkę i rozerwał papier niczym dzikie zwierzę. Był podekscytowany, już nie pamiętał, kiedy ostatnio dostał prezent. Wiadomo przez ostatnie dwa lata, tym mianem mógł nazwać jedynie łuk od Winchesterów, ale wcześniej też rzadko się to zdarzało. O ile go pamięć nie myliła, jedynie w czasie świat pod drzewkiem znajdowali skromne podarki. A urodziny w ich rodzinie świętowano wyłącznie tortem.

Zawiesił się przez chwilę. Czyżby miał dziś urodziny i o tym nie pamiętał? Właściwie nie miał nawet pojęcia, jaki jest miesiąc, nie mówiąc już o dniu tygodnia. Już dawno temu stracił rachubę. Może to od Izzy? Pomyślał, ale od razu odrzucił ten pomysł. W końcu ona podobnie jak on nie była nauczona obdarowywania kogokolwiek.

Ze zdziwieniem wyjął sporej grubości, oprawioną w skórę książkę, otworzył ją i zaniemówił. To nie była żadna powieść, a posiadający ogromną ilość pustych kartek zeszyt. Sapnął zaskoczony, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Kto mógł wiedzieć, że w pożarze stracił swój „kajecik"? Kto wiedział, że pisze? Kto wiedział, że potrzebuje tego jak tlenu?

Oglądał go z każdej strony, ale nic nie zdradzało, kto mógł być jego nadawcą. Wtedy przypomniał sobie o jego imieniu napisanym na okrywającym go papierze. Sięgnął do kosza, gdzie zdążył go umieścić i uważnie przyjrzał się starannym literom.

Zaniemówił po raz kolejny tego dnia, a nie spał dopiero od kilkudziesięciu minut. Czy to możliwe? Pytał sam siebie.

Wszystko wskazywało, że się nie myli. Znał ten oryginalny charakter pisma. Pamiętał go doskonale. Wtedy tego dnia, kiedy Magik zostawił swój notes na łóżku w przyczepie, oprócz zapierającego dech w piersiach rysunku, widział listę poległych. Przełknął ciężko, kiedy uświadomił sobie, ile jeszcze nazwisk musiało do niej dołączyć.

Zganił się w duchu za swoje zachowanie. Pamiętał doskonale, jak Magik przeżywał każdą śmierć, której doświadczała osoba będąca pod jego opieką. Widział na własne oczy, jak się załamał, kiedy niemal wszyscy w obozie się od niego odwrócili. Jak mógł się czuć, teraz kiedy nie dość, że stracił trzy czwarte swoich ludzi, to jeszcze on dostarczył mu przykrości. Nie brał nic pod uwagę wtedy, gdy przegnał go ze swojego pokoju. Myślał wyłącznie o Jimmym i o tym, czy na pewno jest bezpieczny. A potem Magik zniknął. Gdzie był? Co robił? Czy nie przeszedł kolejnego załamania? Czy był bezpieczny, a może celowo narażał się na śmierć?

Myśli jak lawa zalały jego głowę. Zupełnie zapomniał, po co przyszedł do łazienki. Prysznic wydawał mu się teraz zupełnie zbędny. Jedyne co miało jakiekolwiek znaczenie to odszukanie Azjaty i przeproszenie go za swoje zachowanie. Może nie jest jeszcze za późno? Może mu wybaczy? Czy gdyby był tak bardzo zły, przynosiłby mu prezent?

W chwili, gdy o tym pomyślał, uświadomił sobie kolejną ważną rzecz. Zeszyt leżał na podłodze, a jego w środku nocy obudził huk zamykanych z trzaskiem drzwi. Zbladł, gdy dotarło do niego, co to musiało oznaczać.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz