69

841 60 64
                                    

 Alec zszedł niepewnie po schodach. Był zmieszany. Nie tylko tym, co robił jeszcze chwilę temu pod własnym prysznicem, ale też z powodu tego, że miał po raz pierwszy od ponad tygodnia stanąć twarzą w twarz z mieszkańcami.

Najbardziej obawiał się reakcji Jimmy'ego, który z powodu jego dramatu został eksmitowany z pokoju. Nawet nie wiedział, gdzie spędził te kilka nocy. Nie miał odwagi z nim porozmawiać, kiedy kilka razy dziennie dobijał się do niego z kolejną porcją jedzenia. Po raz kolejny zachował się jak tchórz. Jimmy był jego przyjacielem. Wiedział o nim więcej niż ktokolwiek, a on potraktował go w tak okropny sposób. Z każdym kolejnym stopniem czuł się coraz bardziej niepewnie.

Jak miał się wytłumaczyć mężczyźnie? Co miał powiedzieć na swoją obronę? I co najważniejsze czy Jimmy będzie chciał mieć jeszcze z nim do czynienia. Co jeśli nie będzie chciał z nim nawet porozmawiać?

Jego obawy rozwiały się szybciej, niż mógł przypuszczać. Zanim dotarł na sam dół, napatoczył się właśnie na niego. Wbrew swoim obawom i przypuszczeniom Jimmy nie wydawał się nawet odrobinę zły. Z uśmiechem na ustach patrzył na niego i nonszalancko opierał się o poręcz schodów.

– Miło cię w końcu zobaczyć – zagadnął, kiedy Alec się z nim zrównał.

- Ciebie również – odpowiedział, przyglądając się uważnie mężczyźnie. Miał obawę, że to tylko poza, a tak naprawdę chowa do niego urazę.

– Co cię skłoniło, żeby w końcu wyłonić się ze swojej jaskini? – zapytał ze śmiechem. Wiedział doskonale jaka była przyczyna. Widział ją na własne oczy kilkadziesiąt minut wcześniej.

– Ja...ja... – Snajper zająknął się, nieprzygotowany na takie pytanie. Nie wiedział co ma, albo bardziej, co może mu zdradzić. Co prawda Jimmy wiedział o nim i Magnusie, ale sam nie wiedział, czy chciał o tym rozmawiać właśnie w tej chwili, w dodatku tutaj.Oczy Jimmy'ego zabłysły psotnie. Alec nie mógł tego widzieć, bo wbił wzrok w swoje buty, a jego policzki lekko się zaróżowiły. Mężczyzna nie chciał go więcej dręczyć, dlatego uśmiechnął się pod nosem i jakby nigdy nic zmienił temat.

– Chodź za chwilę obiad – zakomunikował i ruszył przed siebie. Lightwood odetchnął z ulgą. Nie chciał, by Jimmy drążył i na szczęście nie robił tego. Stał jednak nadal w tym samym miejscu, zastanawiając się, czy naprawdę chce się widzieć z resztą osób. Zwłaszcza z Izzy, która uwielbiała męczyć ludzi, aż nie dowiedziała się tego, co chciała wiedzieć. – Pospiesz się – mężczyzna pokręcił z rozbawieniem głową, kiedy zorientował się, że chłopak nadal stoi jak słup soli – zajmą nam najlepsze miejsca – dodał, by go zmotywować.

Alec miał w nosie gdzie będzie siedzieć. Było mu to obojętne. Jedynym powodem, dla którego zszedł dziś na dół, był Magnus, z którym miał się zobaczyć na obiedzie. Trochę się obawiał, czy zdoła ukryć swoje reakcje na Magika, które według niego były widoczne, jak wybuch hiper nowej. Miał też podstawy, by sądzić, że mężczyzna pomimo obietnicy nie zdoła zapanować nad ujawnieniem tego, co miało pozostać tajemnicą. Jednak potrzeba, by go zobaczyć była silniejsza niż bezsensowny strach. W końcu co może się zdarzyć? Wydziedziczą go?

Z ociąganiem ruszył za przyjacielem. Za chwilę miał zobaczyć się z Izzy, która znała go niemal na wylot, a przynajmniej tak było kiedyś. Czy zauważy jakie emocje nim targają? Czy zapyta o jego tygodniową separację?Był jednocześnie przestraszony i zaciekawiony jej reakcją. Już zdążył zauważyć, że nie jest w stanie przewidzieć zachowania siostry.

Kiedy weszli ramię w ramię do jadalni praktycznie nikt, poza Klechą i Helen nie zwrócił na nich uwagi. Dziewczyna cofnęła się do kuchni i przyniosła dodatkowy talerz, a mężczyzna z zaciekawieniem obserwował Aleca, jednak nie odezwał się ani słowem. Z kolei osoba, której Snajper obawiał się najbardziej, rzuciła mu tylko przelotne spojrzenie, uśmiechnęła się i powróciła do czynności, którą przerwało jej pojawienie się brata. Mianowicie do flirtowania z Duncanem.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz