55

818 67 46
                                    

Witam kochani.
W moim życiu pojawiły się pewne okoliczności przez które nie jestem w stanie poświęcić tyle czasu na pisanie jak do tej pory. Dlatego piszę żeby Was uprzedzić, że rozdziały mogą pojawiać się rzadziej. Postaram się żeby tak nie było ale czasem pewnych rzeczy nie idzie przeskoczyć 😉 Jednak zapewniam, że nie porzucam tego opowiadania, bo jest to moje "ulubione dziecko" , ale jakby zdażylo się że nie bedzie rozdzialu przez tydzień lub dwa (w co wątpię) to po prostu czekajcie cierpliwie bo na bank prędzej czy później się pojawi 😉.
Pozdrawiam i zapraszam na rozdział😘

Tak jak przewidział Magik, Snajper przespał całą drogę do rezydencji. Z tylnej kanapy jeepa co jakiś czas dochodziły do niego ciche jęki, kiedy droga była wyjątkowo wyboista.

Wiedział, że chłopak cierpi. Nie trudno było się w tym zorientować. Na samo wspomnienie chwili kiedy widział, jak czterech rosłych facetów go katuje, miał ciarki na plecach. Właściwie i tak wyglądał lepiej niż w wyobrażeniach Azjaty. Być może już odrobinę do siebie doszedł, albo co bardziej prawdopodobne nie okazywał po sobie, jak bardzo go boli.

Co rusz spoglądał w tylne lusterko, by upewnić się, że Alec tam naprawdę jest, że to nie był tylko sen, albo omamy. Z trudem powstrzymywał się, by się nie uszczypnąć, aby sprawdzićczy to rzeczywiście jest jawa.

Próby zagajenia rozmowy przez Aline zbywał nerwowym prychaniem. Nie chciał przy niej okazać, że zależy mu na spokoju, nie koniecznie dla siebie. Chciał, by ten udręczony chłopak mógł się wyspać, na tyle na ile pozwalały mu skromne warunki. Dziewczyna tylko kilkukrotnie zabrała głos, ale widząc reakcję Magika, westchnęła ciężko i wbiła wzrok w boczną szybę.

Sama nie do końca wiedziała, co tak naprawdę się wydarzyło. Widziała gniewnego Snajpera, który wymusił zabranie rannego mężczyzny do rezydencji, ale dlaczego tak się stało, nikt jej nie wyjaśnił.

W chwili kiedy pojawili się w azylu, widziała ich dwójkę, stojących przed kamperem Magika. Dla niej również było jasne jak słońce, że Alec jest więźniem tego drugiego, w końcu miał na nadgarstkach kajdanki. Więc po co był ten cały cyrk?

Koniec końców stwierdziła, że to nie jej sprawa i zadumała się nad ich niepewną przyszłością. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co ich teraz czeka. Rezydencja zdawała się dobrą kryjówką, jednak jak wszyscy zdawała sobie sprawę, że nie da się tam być bez końca. Odległość od obozu Valentina była zbyt mała. Prędzej czy później ten świr zorientuje się, gdzie przebywają i bezsprzecznie zaatakuje ponownie. Raz udało jej się umknąć wraz z Helen. Był to czysty przypadek i duży łut szczęścia, nie mogła liczyć, że będzie im się tak udawało bez końca.

Zanim się zorientowała już byli przed bramą. Magik wyskoczył z auta, nie gasząc silnika i otworzył ją, by zaraz wjechać na teren posiadłości. Podjechał pod sam dom. Wiedział, że Alec będzie miał trudność z przemieszczeniem się z samochodu. Tuż za nimi wjechał Jace, pojazdem należącym do Valentina. Wysiadł z niego i podszedł do drzwi jeepa.

- Zostawiamy sobie to auto? – zapytał Azjatę. W jego oczach, jak i reszty grupy wciąż był przywódcą i nadal respektowali jego rozkazy.

Magik co prawda miał już dość tej fuchy. Z chęcią oddałby ten przykry dla niego obowiązek komuś innemu. Jednak przez lata przywykł do tego stanowiska tak bardzo, że nie miał w tej chwili siły, by to wyprostować.

- Wypakujcie więźnia i pozbądźcie się go – odpowiedział lekceważąco. Nie miał teraz czasu na pogaduchy, najważniejszy był Alec. Koniecznie musiała go obejrzeć Znachorka i to jak najszybciej.

- Mam go zabić? – dopytał blondyn, patrząc na niego z oczekiwaniem.

- Kurwa! Auta masz się pozbyć! – warknął na niego. Z trudem powstrzymując litanie epitetów, odnoszących się do jego inteligencji.

Plaga ( Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz