6

567 16 0
                                    

Wstałam lewą nogą. I to dosłownie. Od rana miałam parszywy humor, na pewno spowodowany wczorajszymi wydarzeniami.

Zerknęłam na telefon i ujrzałam wiadomości od Rose. Zrobiło mi się przykro, że rodzice nawet nie napisali do mnie czy żyje. Zawsze mieli mnie w dupie, no może nie mama. Na pewno by napisała, jednak ojciec wywiera na nią taki wpływ, że boi się wstać bez pozwolenia z kanapy. Miałam wyrzuty, że ją zostawiłam samą z tym psycholem, ale tyle razy jej mówiłam, żeby od niego odeszła. Mogła tyle razy to zakończyć, a teraz ojciec trzymał ją pod kluczem.

Odpisałam przyjaciółce i postanowiłam zejść na śniadanie, bo byłam strasznie głodna. Kostka była dalej zabandażowana i stwierdziłam, że zajmę się nią po jedzeniu. Nie bolała mnie już wcale, więc doszłam do łazienki, wymyłam się, wymalowałam i ubrałam w bluzkę odkrywającą pępek i krótkie spodenki.

Pójdę później zrobić jakieś ładne zdjęcie i wstawię na insta.

Zjechałam windą z trzeciego na zerowe piętro i ruszyłam w stronę jadalni. Na talerz nałożyłam sobie parówki, ketchup i kromki i poszłam do wolnego stolika.

Gdy byłam w połowie mojego śniadania ujrzałam dziewczynę i chłopaka, którzy szukali wolnego miejsca. Moje spojrzenie i spojrzenie brunetki spotkały się. Pomachałam jej zachęcając ją do przyjścia. Powiedziała coś do blondyna i z uśmiechami podeszli do mnie.

- Cześć. Jestem Emma. - rzekła zasiadając do stołu. - A to mój młodszy brat, Jace. - podałam im ręce i również się przedstawiłam.

- To ile macie lat? - zagadałam.

- Ja dwadzieścia, ona dwadzieścia jeden. - powiedział chłopak.

- Ja siedemnaście.

- I jesteś tu sama? - zapytała ze zdziwieniem.

- Nie, z moim starszym bratem i z jego kolegą. - mruknęłam ostatnie słowo.

- Skąd jesteś?

- Los Angeles. - rzekłam opierając się o krzesło. - A wy?

- Nowy Jork, jednak często jesteśmy w LA u mamy. - posłałam im pytające spojrzenia. - Nasi rodzice się rozwiedli. Na co dzień mieszkamy z tatą, bo mama miała... - zacięła się. Zauważyłam, że jest to dla niej trudne.

- Em, spokojnie. - powiedział z troską Jace. - Nasza mama miała problemy z alkoholem i jest na odwyku. Stara się, na prawdę widać postępy. Ojciec nadal ją kocha, więc mamy nadzieję, że do siebie wrócą.

- W takim razie też będę miała nadzieję. - odpowiedziałam, aby dodać im otuchy.

Jace, przystojny blondyn cały czas ukradkiem się na mnie patrzył, jednak mi to nie przeszkadzało.

- Morgan, tutaj jesteś. - usłyszałam głos brata. Zajął wolne miejsce i posłał wszystkim uśmiechy.

- To mój starszy brat, John. - przywitał się z wszystkimi. Zauważyłam, że jego oczy zalśniły blaskiem, gdy ujrzał Emmę.

- Chciałeś coś? - spytałam przerywając chwilową ciszę.

- Luke'a zabrała karetka.

- Co kurwa?! - krzyknęłam podskakując na krześle.

- Pobił się z dwoma typami. Wszyscy w stabilnym stanie, jeden ma złamaną rękę.

- Musimy jechać do szpitala. - poderwałam się z miejsca i stanęłam na równe nogi.

- Autobus dopiero za godzinę...

- My mamy auto wypożyczone, mogę was podwieźć. - rzekł Jace.

Future, not past.    ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz