34

341 14 0
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. Mruknęłam i przeciągnęłam się. Otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego Luke'a. Odwzajemniłam gest i wyprostowałam się. Za oknem były drzewa i pola uprawne. Słońce górowało na niebie między białymi chmurami. Ptaki latały i zapewne śpiewały. John dalej kierował i patrzył na drogę, Rose spała oparta o szybę a Luke spoglądał na mnie. Przygryzłam wargę, a on ponownie się uśmiechnął. Ziewnęłam zatykając buzię dłonią. Wróciłam na swoje miejsce i wyciągnęłam telefon. Gdy włączyłam internet, od razu przyszła mi masa wiadomości od Alec'a.

Alec: Morgan, słyszałem co się stało...

Alec: Bardzo ci współczuję :(

Alec: Trzymasz się jakoś?

Alec: Wiem, że jesteś załamana, ale odpisz chociaż.

Alec: Masz gdzie mieszkać?

Alec: Jak coś u mnie jest wolny pokój.

Alec: Morgan, martwię się...

Ja: Alec, wszystko okej. Wyjechałam z miasta z przyjaciółmi, dobrze mi to zrobi.

Odpisałam od razu i weszłam na instagrama. Postanowiłam poszukać w tym portalu Barnes'a. Zdziwiło mnie to, że gdy wpisałam jego imię i nazwisko, od razu wyskoczył jego profil. Pokazałam zdjęcia Luke'owi, aby upewnić się, że to on. Szatyn kiwnął głową i oparł się o szybę, i zamknął oczy. Weszłam w pierwsze lepsze zdjęcie bruneta.

 Weszłam w pierwsze lepsze zdjęcie bruneta

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lubi to luqe.boy i 59 384 innych użytkowników

bb_b Oh, God

Zobacz wszystkie komentarze: 36 352

Nieświadomie przygryzłam wargę patrząc na jego zdjęcie. Był bardzo przystojny. Jego wyrzeźbiony tors, widoczne mięśnie na nogach i ten wyraz twarzy - jakby dostawał orgazmu. Potrząsnęłam głową, aby odpędzić od siebie te myśli i wyszłam z jego profilu. Westchnęłam i schowałam telefon do jednej z kieszonek.

Cztery karabiny leżące obok mnie dla kogoś obcego byłyby dziwne, jednak dla mnie jest już to normalne. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, gdy przypomniałam sobie, że zabiłam człowieka. Zmarszczyłam brwi na widok w moim umyśle tego wspomnienia.

- Morgan, nie śpisz? - spytał mój brat.

- Nie, a ty? - zaśmiałam się pod nosem.

- Bardzo śmieszne. - przewrócił oczami. - W drogę powrotną prowadzi Luke. - zachichotał.

- Kiedy dotrzemy na miejsce? - spytałam patrząc na zegar, który wskazywał równo dziesiątą.

- Za trzy godziny, jak nie będzie korków. - odpowiedział.

- A gdzie tak w ogóle jedziemy?

- Do McKinleyville - odparł a ja się zdziwiłam.

McKinleyville jest dość małym miastem. Nie spodziewałam się, że akurat tam będzie baza gangu Black. Mój brat postanowił się już nie odzywać, zresztą ja również, więc pogrążyłam się w jakiejś grze na telefonie. Przerwała mi ją jednak wiadomość od blondyna.

Alec: Rozumiem cię. Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć!

Ja: Dziękuję!

Tak jak powiedział John, po trzynastej byliśmy na miejscu. Miasto mimo swoich rozmiarów tętniło życiem. Dzieci biegały po chodnikach, a rodzice i dziadkowie siedzieli na werandach. Każdy widząc jadące około trzydzieści aut przypatrywał się nam i niektórzy nawet robili zdjęcia. Wraz z Rose śmiałyśmy się z tego widoku. Luke i mój brat pozostali poważni. Zauważyłam, że szatyn stresuje się wizytą u Barnes'a, więc położyłam swoją dłoń na jego ramieniu. Popatrzył się na mnie z obojętną miną a ja posłałam mu uśmiech. Odwzajemnił gest.

- Jesteśmy. - przerwał nam blondyn.

Nie byłam zaskoczona widokiem sporej grupki mężczyzn na podwórku. Kazali oni jechać za dom, gdzie był ogromny ogród a na nim garaż. Tak jak się spodziewałam, gdy wjechaliśmy do środka, od razu tunel poprowadził nas pod ziemię. Tam również stała grupa uzbrojonych po zęby facetów, a w nich Bucky Barnes. Wzięłam głęboki oddech i gdy John zaparkował w odpowiednim miejscu, wraz z przyjaciółmi opuściłam samochód. Podążyliśmy za naszym szefem i poszliśmy do bruneta. Uśmiechnął się on szeroko skanując nas. Przymrużyłam oczy.

- Lucas! Jak dobrze cię widzieć! - wrzasnął mężczyzna i podał mu dłoń. - Widzę, że John dalej jest w twoich szeregach, tak jak i Rosemary. - przywitał się również z nimi, a później swój wzrok przełożył na moją osobę.

Uśmiechnął się szeroko i zeskanował całe moje ciało. Trzymałam mocno karabin, aby wyjść na odważną. Patrzyłam się na niego z obojętną miną, jednak jego głośny śmiech rozmiękł mnie i przygryzłam wargę. Podszedł do mnie i stanął bardzo blisko. Zbyt blisko. Chrząknęłam i cofnęłam się o krok. On na mój gest podniósł lewy kącik ust.

- Ciebie złociutka nie znam. - rzekł po chwili skanując moją twarz.

- A to pech. - syknęłam i uśmiechnęłam się cynicznie.

Niezręcznie.

- Teraz szczęście. - szepnął mi do ucha a ja otworzyłam delikatnie wargi. - Jestem Bucky Barnes, szef gangu Black. - przedstawił się i podał w moim kierunku dłoń.

- Morgan Johnson. - odparłam beznamiętnie i uścisnęłam jego rękę.

Miał ją bardzo ciepłą i dużą. Moja normalnie topiła się w jego dłoni. Gdy zorientowałam się, że nieco za długo tak stoimy, wyrwałam swoją rękę i stanęłam obok Rose.

- Zaprowadzę was do swoich pokoi. - oblizał wargi. - Za mną! - krzyknął i cały gang LS ruszył za brunetem.

Gdy każdy już miał przydzielony pokój prócz mnie, John'a, Rose i Luke'a oraz mnie wiedziałam, że będę pomieszkiwać z blondynką. Zdziwiłam się, gdy Barnes powiedział, że ostatni wolny pokój jest trzyosobowy. Luke chciał ustąpić mi miejsca, jednak on się nie zgodził. Nie miał szatyn zbyt dużo do gadania, bo aktualnie byliśmy na jego łasce.

- Tutaj będzie twój pokój. - powiedział  z uśmiechem od ucha do ucha i otworzył mi drzwi.

Weszłam do środka i pierwsze co ujrzałam, to ciuchy leżące na podłodze i nieposkładane małżeńskie łóżko. Jęknęłam zrezygnowana, bo doskonale wiedziałam, co to oznacza. Swoje bagaże odłożyłam na bok i usiadłam na jednym z foteli.

- Podoba ci się?

- Z kim będę mieszkać? - zignorowałam jego wcześniej zadane pytanie.

- Ze mną, złociutka. - szepnął to ponownie do mojego ucha nachylając się nad moim ciałem.

- Dlaczego to robisz? - zmarszczyłam brwi szybko wstając z krzesła.

- Ale co?

- Specjalnie przydzieliłeś ich do jednego pokoju a mnie zostawiłeś na koniec. - syknęłam.

- Nie jestem gejem, nie spałbym w jednym łóżku z Luke'iem ani z twoim bratem. - przewrócił oczami. - Twoja znajoma jest atrakcyjna, fakt, ale nie lubię ciężarnych. - zrobił minkę smutnego pieska.

- Skąd wiesz?

- Wiem więcej, niż ci się zdaje, złociutka. - rzekłszy to ściągnął swoją koszulę ukazują swoje mięśnie. Przygryzłam wargę.

- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a zobaczysz, że wcale taka złociutka nie jestem. - przewróciłam oczami.

Future, not past.    ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz