35

335 12 0
                                    

Zdenerwowana do granic możliwości opuściłam pokój, który dzielę z cholernym Barnes'em. Przeklinałam pod nosem i szłam z zaciśniętymi pięściami do jadalni, którą pokazał mi cholerny Barnes. Ujrzałam tam przy jednym ze stolików znajome twarze i udałam się w ich stronę. Bez słowa zajęłam miejsce obok Luke'a i Rose i zabrałam jedzenie szatynowi, i zaczęłam je jeść.

- Widzę, że jesteś cała w skowronkach. - prychnął a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. - Co jest?

- Raczej kto. - rzekłam z frytką z buzi. - Cholerny Barnes. Działa mi na nerwy!

- Aż tak źle? - spytała zatroskana Rose. - możesz spać u nas, wykombinujemy jakiś materac czy coś i po sprawie. - wzruszyła ramionami.

- Tak, masz rację. - odparłam kiwając głową. - To zajebisty pomysł!

- Jaki? - zacisnęłam pięści i przymknęłam powieki, gdy usłyszałam ten głos.

Głos diabła.

- Bucky, co słychać? - zagadał Luke wiedząc, że nie jestem w nastroju na rozmowy, a szczególnie z nim.

- Wszystko super, bardzo dobrze mi się spało. - mruknął, a ja tak mocno ścisnęłam sok w kartonie, że po chwili cała zawartość pływała po stole i w moim jedzeniu. - Ojć, złociutka, jakaś ty niezdarna.

- Spierdalaj, bo rozpierdolę ci łeb. - szepnęłam bardzo cicho.

- Słucham? - zapytał.

Nie odpowiedziałam. Wzięłam do buzi łyka czystej wody Rose i poczułam, że ktoś siada obok mnie. Odwróciłam się w stronę bruneta, który uśmiechał się do mnie kpiąco. Nie wytrzymałam i plunęłam mu w twarz wodą, którą miałam w gardle.

- Ojć, no niezdara ze mnie. - wydęłam dolną wargę i odeszłam.

Nie obchodziło mnie to, że byliśmy niemałym widowiskiem. Uśmiechnięta ruszyłam do wyjścia słysząc nawoływania bruneta. Gdy opuściłam pomieszczenie, on wybiegł za mną i przygwoździł mnie do ściany. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy przygryzł płatek mojego ucha, a potem jak gdyby nigdy nic odszedł i zniknął za zakrętem. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia. Po paru sekundach dotarło do mnie co tak na prawdę się stało i zaśmiałam się. Nasza relacja była w chuj niezrozumiała. Ja jestem dla niego okrutną suką, a on raz podłym cwelem, a drugi uroczym chłopakiem.

Pojebana akcja.

- Cześć Gen. - z zamyśleń wyrwał mnie głos Khalil'a. - Wszystko okej?

- Jasne - podniosłam lewy kącik ust do góry. - Wiesz może, gdzie jest siłownia? Chciałabym się zrelaksować.

- Właśnie idę w jej kierunku. - uśmiechnął się. - Możemy poćwiczyć razem.

- Przyda mi się towarzystwo. - skomentowałam i wspólnie ruszyliśmy do celu.

Po długim treningu z murzynem udałam się prosto do mojego pokoju. Gdy weszłam do środka, ujrzałam Barnes'a, siedzącego w koszuli i jeansach przy stole w kuchni. Wstał i uśmiechnął się do mnie ukazując dołeczki na policzkach. Przeniosłam swój wzrok na stół. Rozwarłam lekko usta ze zdziwienia patrząc na jeszcze niezapalone świeczki, wino czerwone, dwie specjalne szklanki do tego napoju, sztućce i dwa talerze. Posłałam pytające spojrzenie brunetowi.

- Jeśli omówiłeś się z jakąś laską, to pójdę spać gdzie indziej - wzruszyłam ramionami.

- Tak się składa, że to właśnie na ciebie czekałem. - podrapał się po karku.

- Słucham? - zmarszczyłam brwi.

- Uznałem, że źle zaczęliśmy swoją znajomość, więc chcę ją naprawić. - odrzekł.

Future, not past.    ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz