- Gdzie my jesteśmy? - spytałam wychodząc z auta rozprostowując nogi.
- Cabo San Lucas. - westchnął Barnes. - Stare śmiecie, witajcie! - krzyknął.
- Trzydzieści pięć godzin. - mruknął Luke. - Trzydzieści pięć jebanych godzin w tym jebanym samochodzie. - syknął a ja zaśmiałam się.
- Bez żadnego postoju. - dodałam.
- Nie marudźcie. - przewrócił oczami. - Wejdźmy do środka.
- Myślisz, że w tym domu wszyscy się zmieścimy? - zmarszczyłam brwi patrząc na budynek, który wielkością przypominał mój stary.
- My będziemy tu mieszkać wraz z John'em, Rose, Khalil'em i jeszcze pięć osób ode mnie razem ze mną. - uśmiechnął się Bucky.
Podniosłam delikatnie lewy kącik do góry. Jako iż będzie nas mało w tym domu, bez problemu się wymsknę i pojadę do Richard'a. Nie chcę nikogo narażać, więc udam się do niego sama. Ale jeszcze nie dziś. Jestem wymordowana po podróży, więc muszę odpocząć.
Jutro w nocy.
- Morgan! - pisnęła Rose wbiegając w moje ramiona.
- Miło was widzieć. - skomentowałam patrząc na brata i przyjaciółkę.
Po chwili dołączył do nas murzyn, z którym się przywitałam i jeszcze inni mężczyźni od Bucky'ego. Weszliśmy do budynku i od razu udaliśmy się do pokoi. Oprowadził nas rzecz jasna Barnes. Na szczęście dzieliłam pokój z Rose. Ma ona sen jak niedźwiedź podczas zimy - wybuch bomby atomowej centralnie obok niej jej nie zbudzi. Gdy zostałyśmy same w pokoju od razu rzuciłyśmy się na łóżko. Weszłam w galerię na telefonie i z uwagą zaczęłam czytać już setny raz wszystko co udało mi się znaleźć o Królu Królów. Pamiętałam już najważniejsze jego dane na pamięć.
- Rose? - mruknęłam. - Tak się zastanawiałam, czy gang LS ma jakąś swoją stronkę na necie czy coś?
- Jasne. - odrzekła. - Tylko musisz mieć konto, więc z tym lepiej idź do Luke'a. - skrzywiłam się. - Coś nie tak?
- Wiesz, posprzeczałam się z nim trochę. - zmarszczyłam brwi.
- Och, o co poszło? - skrzywiła się,
- Mogłabym skorzystać z twojego konta? - zignorowałam jej pytanie.
- Pewnie. - podała mi telefon i kazała wpisać nazwę gangu w wyszukiwarkę. - Pójdę się umyć. - dodała i zniknęła w łazience wiedząc, że i tak nic jej nie powiem na temat szatyna.
Szybko wpisałam na tej stronie Król Królów. Niestety wymagało to wpisania hasła szefa, czyli Luke'a. Pomyślałam o jego nazwie na instagramie, więc ją wpisałam. Zaśmiałam się wniebogłosy, gdy okazało się, że to było poprawne.
Co za debil.
Miałam dostęp do wszystkiego. Moim celem było znalezienie miejsca, gdzie była jego baza. Rozwarłam lekko usta, gdy przeczytałam dobrze znaną mi nazwę Chrysler Building. Z tego co wiem, jest to dość wysoki wieżowiec w dzielnicy Manhattan. Nie potrzebowałam zdjęcia, więc wyłączyłam telefon blondynki i odłożyłam go na stolik obok jej łóżka. Wyciągnęłam swój smartfon i kupiłam bilet do New York City. Ucieszyłam się, gdy ujrzałam, że jest samolot o trzeciej dwadzieścia. Po chwili podeszłam pod drzwi prowadzące do łazienki.
- Rose, długo ci zejdzie? - krzyknęłam.
- Tak! - odparła.
Westchnęłam. Miałam ochotę już spać, aby mieć siły na kolejną zerwaną nockę. Ruszyłam do pokoju Luke'a i John'a i weszłam do środka. Siedzieli na swoich łóżkach i byli pogrążeni w wspólnej rozmowie. Uśmiechnęłam się do nich i zamknęłam drzwi.
- Mogę się u was umyć? Rose zajęła łazienkę. - dodałam, a mój brat się zaśmiał.
- Pewnie siorka. - odrzekł i wstał z łóżka. - Pójdę do niej, na wszelki wypadek. - przewróciłam oczami.
Szybko weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Umyłam się męskim żelem i gdy chciałam już wyjść, zorientowałam się, że nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów. Warknęłam i owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki. Luke od razu przygryzł wargę i stanął naprzeciw mnie.
- Pożyczysz mi swoją bluzkę i spodenki? - spytałam od razu chcąc uniknąć niekomfortowej sytuacji.
Nie odpowiedział, tylko kucnął obok mnie i wyciągnął z szafki swoje ubrania. Podał mi je patrząc wnikliwie w moje oczy. Wzięłam je i zmarszczyłam brwi.
- Po co się rozpakowałeś?
- Zostajemy tutaj przecież. - odpowiedział.
- Tak jak mieliśmy zostać w twojej bazie, potem w jego. A gdzie jesteśmy? - przewróciłam oczami i nie czekając na jego słowa ruszyłam do łazienki.
Ubrałam się tam w to, co dał mi szatyn i opuściłam pomieszczenie. Bez słowa wyszłam z ich pokoju i udałam się do swojego. Gdy weszłam do środka stanęłam nieruchomo, gdy ujrzałam moje łóżko, które stało obok ściany połączone z łóżkiem Rose. Leżeli na teraz małżeńskim łożu i śmiali się głośno. Odchrząknęłam.
- Nie obrazisz się, jeśli będzie tutaj spał? - posłała mi blondynka błagające spojrzenie. - Tylko tą noc.
- Tylko dziś. - rzekłam.
Sfrustrowana wyszłam na korytarz i zaczęłam się zastanawiać, gdzie prześpię dzisiejszą noc. Pierwszą opcją był Luke, jednak wiedziałam jak potencjalnie może się nasze wspólne spanie skończyć. Barnes również odpadał, więc został mi Khalil. Jednak los chciał, że na korytarzu spotkałam Bucky'ego. Westchnęłam i skrzywiłam się.
- Morgan, nie śpisz? - spytał patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Z kim masz pokój? - zignorowałam jego pytanie.
- Sam rzecz jasna. - uśmiechnął się.
- To teraz ze mną. - wystawiłam mu język a on jakby był zadowolony z moich słów.
- Czemu? - zmarszczył się po chwili.
- John ukradł mi łóżko w pokoju. - mruknęłam.
- Czemu nie pójdziesz spać do Luke'a? - zacisnęłam pięści.
- Zawsze zadajesz tyle pytań?
- Po prostu jestem ciekawski. - wzruszył ramionami. - Kto pyta nie błądzi.
- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. - cmoknęłam w powietrzu.
- Jasne, to chodź. - zaprowadził mnie do swojego pokoju.
Oczywiście, było jedno łóżko. Prychnęłam pod nosem i od razu weszłam pod kołdrę. Brunet zrobił to samo i po chwili patrzyliśmy się na siebie. Przygryzłam impulsywnie wargę, a on oblizał dolną. Zaśmiałam się i położyłam się na plecach wpatrując się w sufit.
- Myślisz, że ten Król Królów nas zaatakuje? - spytałam po chwili ciszy.
- Oby nie. - rzekł i mrugnął parę razy oczami. - Ale spokojnie, jesteśmy teraz bezpieczni.
- Nie wydaje mi się. - skrzywiłam się. - Mieliśmy być bezpieczni u ciebie w norze, a i tak musieliśmy się wynosić.
- To wszystko jest skomplikowane. - rzekł. - A teraz idę spać.
Ja też, w końcu muszę być pełna sił.
CZYTASZ
Future, not past. ✓
RomanceMorgan. Siedemnastolatka. Dumna obywatelka Stanów Zjednoczonych, zamieszkująca Los Angeles. Dowiaduje się szokującej prawdy o swoim bracie i jego przyjacielu. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? ...