49

281 12 1
                                    

Była załamana. Podniosłem ją z ziemi i na rękach zaniosłem ją do mojego pokoju. Usiadłem na kanapie i położyłem ją obok mnie. Morgan podniosła się jednak, usiadła na moich kolanach i płacząc wtuliła się w mój tors. Objąłem ją ramionami i zacząłem kreślić kółka na jej plecach. Westchnąłem. Również byłem pogrążony w smutku, bo to jest mój w końcu najlepszy kumpel.

A raczej był.

- Luke, obiecaj mi coś. - wyłkała. - Obiecaj, że zniszczymy Harry'ego raz na zawsze. - oddaliła się ode mnie i zaczęła wpatrywać się w moje oczy.

- Obiecuję skarbie. - uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją w czoło.

- Trzeba zawiadomić Rose. - skrzywiła się. - Ja... ja nie mam serca tego zrobić. - kolejne łzy spłynęły po jej policzkach, więc szybko ją przytuliłem.

- Nie martw się tym teraz. - szepnąłem jej do ucha.

- Jak mam się nie martwić? - warknęła. - Ten idiota zabił wszystkich ludzi Richard'a, przeżyła tylko nasza trójka. On zabił mojego brata! - krzyknęła wstając z moich kolan. - To wszystko przeze mnie! Gdybym z nim poszła...

- Zabiłby nas wszystkich. - skończyłem jej myśl tym samym jej przerywając. - Posłuchaj, nie jesteśmy sami. Bucky też żyje. - wstałem i złapałem ją za ramiona. - Na szczęście wyjechał na parę dni w sprawach służbowych i nie było go tutaj podczas ataku.

- Gdyby John z nami poszedł...

- Morgan, zrobiłaś wszystko, aby go uratować. - przygryzłem wargę, bo czułem jak łzy zbierają mi się w kącikach ust.

- Widocznie nie postarałam się zbytnio. - szepnęła spuszczając głowę. - Jak w ogóle oni tutaj weszli? Przecież Rich zamknął windy i schody. - skrzywiła się, a ja otworzyłem usta, aby jej odpowiedzieć.

Jednak nie znałem odpowiedzi. Pytanie brunetki dało mi do myślenia. Jeśli Harmon miał szpiega w swoim gangu, tak jak mam go ja, to bardzo źle. Przynajmniej wiem, jak się dowiedzieć, kto był od Harry'ego. Wystarczy sprawdzić wszystkie ciała i zobaczyć, kogo brakuje.

- No i czy przypadkiem gang Króla Królów nie miał być niezniszczalny? Mówiliście mi, że to wyszkoleni zabójcy. - skrzywiła się ponownie. - Nic już z tego nie rozumiem...

- Morgan, musisz odpocząć. - westchnąłem. - Idź do pokoju, prześpij się. - nakazałem, jednak ona od razu zaprzeczyła kręcąc głową. - Sen dobrze ci zrobi. Weź prysznic i na spokojnie wszystko sobie poukładaj.

- Najpierw muszę zobaczyć jego ciało, jeszcze raz. - rzekła i wybiegła z pokoju.

Krzyknąłem ze nią, jednak się nie zatrzymała. Klnąc pod nosem ruszyłem za nią. Na szczęście większości ciał w salonie już nie było. Richard zbierał ostatnie zwłoki wraz z Bucky'im, który zapewne już wrócił. Dym, który unosił się w jednej trzeciej pomieszczenia już zniknął, dzięki otworzeniu okien. Krew na podłodze jeszcze była, więc to wystarczyło, aby brunetka zaczęła ponownie płakać, jednak szła przed siebie z uniesioną głową.

- Chcę zobaczyć brata. - powiedziała pewnie do Barnes'a i Harmon'a.

Posłali mi oni pytające spojrzenie, a ja kiwnąłem głową, aby się zgodzili. Obydwoje westchnęli i ruszyli do innego pokoju. Morgan podeszła jednak do mnie, złapała za rękę jak dzieci w przedszkolu i ruszyliśmy za nimi. Po chwili splotłem nasze palce. Miała ona bardzo zimną dłoń, więc przeszedł mnie delikatny dreszcz.

Wchodząc do środka ujrzałem masę trupów. Leżeli oni na białych prześcieradłach i było im widać tylko twarze. Morgan nie puszczając mojej ręki ruszyła w stronę ciała swojego brata. Rich i Bucky podnieśli go i położyli na stole. Gdy odsłonili jego nagie ciało, szybko odwróciłem wzrok i zamknąłem oczy. Parę łez słynęło po mojej twarzy, które po chwili starłem dłonią. Spojrzałem na jego klatkę piersiową. Był postrzelony między czwartym a piątym żebrem po prawej, pod lewą piersią i po tej samej stronie w bok. Morgan ścisnęła mnie mocno. Drugą ręką dotknęła jego czoła i delikatnie się uśmiechnęła.

- Kocham cię braciszku. - szepnęła i pocałowała go w czoło.

Chwyciłem ją w talii i wyszliśmy. Zaprowadziłem ją do pokoju i poszedłem pomóc chłopakom sprzątać salon. Ścierałem czerwoną ciesz z podłogi. Meble poplamione krwią skończyły na śmietniku.

- Przykro mi z powodu twojego gangu. - powiedziałem do Richard'a, który po chwili dołączył do mnie.

- Mogłem się tego spodziewać. - odparł - Dobrze, że chociaż my przeżyliśmy.

- Niestety inni nie mieli tego szczęścia. - wtrącił się Barnes, a ja przypomniałem sobie salę całą w trupach.

- Co teraz robimy? Nie możemy tu zostać. - skrzywiłem się.

- Najlepsze rozwiązanie, to nie robić nic. - odpowiedział ogólnikowo Harmon, na co wraz z brunetem zmarszczyliśmy brwi.

- Jak to nic? Musimy go w końcu zaatakować! - dodał zdenerwowany szef gangu Black.

- On chce, żebyśmy stąd uciekli. - wytłumaczył po chwili. - Sprowadzimy tu wasze gangi i nie będziemy się ruszać z Chrysler Building, dopóty nie wymyślimy jakiegoś sensownego planu.

- Mam szpiega w moich szeregach. - wtrąciłem się. - Nie możemy ryzykować.

- Dowiem się, kto jest u ciebie kretem. - odezwał się. - U mnie był Taylor Lautner. - skrzywił się. - Taki wyglądający z pozoru na cipkę. - mruknął.

- Kiedy będę wiedział kim jest kret? - spytałem.

- Jutro zapewne. Mam jeszcze dużo spraw do ogarnięcia. - westchnął.

Gdy skończyliśmy myć podłogę każdy udał się w swoją stronę. Postanowiłem wziąć szybki prysznic i udać się do Morgan. Nie chcę, aby siedziała zbyt długo sama.

Idąc po korytarzu zastanawiałem się, co dziewczyna będzie robić. Śmierć jej brata wstrząsnęła nią jak nikim innym. Bardzo jej współczułem i miałem zamiar wesprzeć ją w tych trudnych chwilach. Z uśmiechem na ustach otworzyłem drzwi.

- Cześć! Jestem już. - rzekłem, jednak nie odpowiedziała mi. - Morgan? - zacząłem chodzić po pokoju.

Nie było jej. Kurwa nie ma jej. Świetnie, mogłem to przewidzieć. Warknąłem na siebie zły i szybko wybiegłem z jej pustego pokoju. Poinformowałem moich znajomych, wzięliśmy wszystko co potrzebne i chcieliśmy opuścić budynek, jednak ujrzeliśmy na monitoringu policję.

- Kurwa. - zakląłem.

- Jeźdźcie tą windą. - powiedział Richard wskazując na windę w najgorszym stanie. Skrzywiłem się. - Zawiezie was do mojego auta. Najszybsze jakie mam. - rzucił w moją stronę kluczyki, a ja podziękowałem mu skinieniem głowy.

Wraz z Barnes'em szybko weszliśmy do windy. Jechała ona dość ociężale, zatrzymywała się co jakiś czas i jechała wolniej niż babcia na skuterku dla starszych osób. Jednak dojechaliśmy na sam dół i ujrzałem Koenigsegg Agera RS. Otworzyłem ze zdziwienia usta, lecz opanowałem swoją chęć obmacania go i wsiedliśmy do środka - oczywiście ja prowadziłem.

- Chciał chyba powiedzieć, że najszybsze na świecie. - szepnął mój towarzysz, kiedy z piskiem opon wyjechałem z garażu.

Future, not past.    ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz