Wypiłam parę drinków i byłam lekko wstawiona, ale jeszcze kontaktowałam z rzeczywistością. Wyrwałam Luke'a z kuchni i ruszyliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć do jakiegoś remix'u, który leciał właśnie z głośników, a Rose wraz z John'em dołączyli do nas. Obydwoje byli trzeźwi, co wiąże się na pewno z ciążą dziewczyny. Uśmiechnęłam się do nich i wraz z moją przyjaciółką zaczęłyśmy wyginać się we wszystkie strony i śmiać się przy tym głośno. Luke wraz z John'em również się śmiali, jednak oni z nas. Wystawiłam im język i jeszcze głośniej zaczęłyśmy wykrzykiwać tekst muzyki.
Po trzech piosenkach Rose źle się poczuła i stwierdziła, że pójdzie do łazienki. Zapytała się właściciela domu, gdzie ma się udać i ruszyła według danych jej wskazówek. Zapewniała, że to nic takiego i za chwile wróci, jednak wiem, że kłamała. Po prostu nie chciała nas martwić, lecz jej skwaszona mina mówiła co innego. Gdy zniknęła mi za rogiem odczekałam chwilę i ruszyłam za nią. Niestety weszłam w korytarz, gdzie było dość sporo drzwi i nie wiedziałam które prowadzą do mojego celu, więc weszłam do pomieszczenia, w którym właśnie para nastolatków namiętnie okazywała sobie miłość. Tak byli zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli. Przewróciłam oczami i zamknęłam drzwi. Nie chciałam tego oglądać, choć seks nie jest dla mnie obcy. Gdy szłam dalej, usłyszałam z jednego pokoju głos Harry'ego. Chciałam go minąć, bo wiedziałam, jak nasza rozmowa bez obecności Luke'a może się skończyć, jednak po chwili do moich uszu dotarł również znajomy mi dźwięk.
Rose.
Szybko poszłam do odpowiednich drzwi i zaczęłam podsłuchiwać. Może po prostu rozmawiają i wspominają stare czasy? Nie, na pewno nie. Dziewczyna nie lubi go prawie tak mocno jak ja. Mamy z nim same złe wspomnienia i chętnie byśmy wcześniej wysłały go do piekła niż Bóg ma zamiar. Przez chwilę się nie odzywali, jedynie śmiali się i głośno przełykali zapewne alkohol. Nie słyszałam jednak odzewu ze strony blondynki. Przygryzłam wargę i zmarszczyłam brwi. Moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że nic dobrego się tam nie dzieje.
- Napij się. - powiedział Harry. - Nie bądź taka.
- Nie mogę. - odpowiedziała szybko.
- To cię zmuszę. - rzekł.
Zacisnęłam pięści i szybko weszłam do środka. Jakiś typ trzymał moją przyjaciółkę za ramiona a Harry wlewał jej alkohol do buzi. Rose płakała i próbowała się wyrywać, jednak bezskutecznie. Ogarnęła mnie wielka złość. Podeszłam do bruneta, chwyciłam go za włosy i pociągnęłam najmocniej jak potrafiłam do tyłu. Blondynka od razu wypluła białą ciecz i zaczęła kaszleć. Ściągnęłam szpilki bo wiedziałam, że nie skończy się jedynie na rozmowie.
Blondyn, który ją trzymał podszedł do mnie i dostał w głowę z szpili od buta. Złapał się za bolące miejsce i upadł. Zaczęłam go w furii kopać po całym ciele, nie omijając jego klejnotów. Miałam ochotę wbić mu szpilki w łeb, jednak poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i mocno rzuca o ziemię. Jęknęłam, jednak buzująca we mnie adrenalina pozwoliła mi zapomnieć o bólu i szybko stanęłam na nogi. Blondyn cały czas leżał, a Rose już nie było. Zostałam tylko ja i Harry oraz leżący na ziemi jego kolega.
- No proszę. - skwitował. - Wiedziałem, że zrobisz jakąś aferę na imprezie.
- Dostaniesz za swoje, dobrze o tym wiesz. - syknęłam.
- Nie udawaj silnej. Z nim sobie poradziłaś bo to takie cioty. Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. - zaśmiał się.
- Przekonamy się.
Rzuciłam się na niego jak napalona nastolatka, jednak usta jeżdżące po jego ciele zastąpiły moje pięści. Złość, która mnie ogarnęła zgubiła mnie. Po chwili leżałam na nim a on trzymał mnie swoją ręką pod szyją. Gdy tylko chciałam się ruszyć, on podduszał mnie. Jęknęłam i rozluźniłam całe swoje ciało. On postanowił wzmocnić swój chwyt i zaczęło brakować mi powietrza. Oczy zalały mi się mgłą.
- Mówiłem, mała. - powiedział.
Nagle do środka wszedł Luke wraz z John'em i Rose. Blondynka płakała a mój brat trzymał ją w talii, jednak gdy mnie ujrzał wraz z szatynem weszli głębiej. Mój przyjaciel zaczął okładać mocno pięściami Harry'ego a John pomógł mi wstać i wypytywał czy wszystko w porządku. Przez chwilę łapczywie łapałam powietrze i po chwili odpowiedziałam mu.
- Tylko ja mogę mówić do niej mała. - wysyczał Luke i otworzył okno.
Otworzyłam szeroko oczy, gdy szatyn tak po prostu go wyrzucił z pierwszego piętra. Podeszłam do okna i ujrzałam Harry'ego, który coś mruczy pod nosem a po chwili czołgając się opuścił posesję.
Blondynka mocno mnie przytuliła i rozkleiła się.
- Przepraszam, że cię zostawiłam. - załkała. - Ale nie pomogłabym ci, wręcz przeciwnie. Dlatego poszłam po chłopaków.
-Hej, nic mi nie jest. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. - Dobrze zrobiłaś.
- I dziękuję, że za mną poszłaś. - pocałowałam ją w czoło.
- Chodźmy. - powiedział John i zabrał ją z pokoju. Posłał mi również dziękczynne spojrzenie.
- Luke, dziękuję. - szepnęłam.
- Och, Morgi. - westchnął i przytulił mnie. - Zawaliłem, miałem cię pilnować.
- Nie przesadzaj. - przewróciłam oczami i wtuliłam się głębiej w jego tors.
- Gdyby nie Rose, on by cię udusił. - powiedział.
- Ale uratowałeś mnie. - uśmiechnęłam się do niego. - Jak zwykle zresztą. - zachichotał.
Po chwili zmarszczył brwi i patrzył na moją szyję. Dotknął jej delikatnie a ja jęknęłam. Szybko cofnął swoją dłoń i popatrzył na mnie z troską.
- Masz już siniaki. - zacisnął pięści. - Zabiję go.
- Razem go zabijemy. - zaśmialiśmy się.
- Chodź, dam ci jakąś maść. - chwycił mnie za rękę i pociągnął do łazienki.
Tam spod umywalki wyciągnął opakowanie. Popatrzył jeszcze raz na moją szyję. Przybliżył swoją głowę do mojej i ucałował mnie w czoło, a następnie w bolącą mnie lekko część ciała. Przez mój kręgosłup przeszedł dreszcz. Spięłam wszystkie swoje mięśnie na jego gest. Po chwili westchnął i zaczął nakładać maść. Nie odzywaliśmy się do siebie. Gdy mnie opatrzył złapał mnie ponownie za dłoń i opuściliśmy jego dom. Udaliśmy się na piechotę w stronę mojego mieszkania w totalnej ciszy. Dopiero pod moimi drzwiami przystanęliśmy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Mogę śmiało stwierdzić, że nie jest pijany. Było od niego czuć alkohol, jednak był w zupełności świadomy wszystkiego, co się działo.
- Jeszcze raz dziękuję. - odezwałam się po chwili niezręcznej ciszy.
Szatyn posłał mi uśmiech i chciał odejść, jednak szybko go zatrzymałam. Gdy byliśmy tak blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały, stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale widocznie się spodobało, bo przytulił mnie mocno.
Niby zwykły przyjacielski uścisk, jednak był przepełniony emocjami. Radością, smutkiem, wściekłością, miłością... oczywiście przyjacielską.
CZYTASZ
Future, not past. ✓
RomanceMorgan. Siedemnastolatka. Dumna obywatelka Stanów Zjednoczonych, zamieszkująca Los Angeles. Dowiaduje się szokującej prawdy o swoim bracie i jego przyjacielu. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? ...