38

323 13 0
                                    

- Król Królów? - zmarszczyłam brwi. - Kto to jest?

- Raczej co to. - poprawił mnie Bucky. - To najpotężniejszy gang w Stanach, może i na całym świecie. Ci, którzy do niego należą są mordercami. Wyszkolonymi sukinsynami, którzy mogli by pójść na wojnę bez zbroi i wyszliby bez szwanku.

- Wiedzą wszystko o wszystkich gangach na ziemi. - dodał Luke.

- Wiedzą wszystko o wszystkich ludziach, którzy są w gangach. - mruknął Barnes.

- Myślicie, że Harry się z nimi... lubi? - zmarszczyłam brwi.

- Zobaczymy. Jeśli na prawdę się z nimi spotkał, to mamy przejebane. - bąknął brunet.

- Kto jest szefem tego gangu? - spytałam po chwili ciszy.

- Nikt nie wie, dlatego jest nazywany Królem Królów. - rzekł Luke unikając mojego spojrzenia i zaczął bawić się swoimi palcami.

Kłamie.

- Nie możemy się z nim spotkać, czy coś?

- Pewnie, czemu ja na to nie wpadłem? - powiedział ironicznie Barnes.

- Jeśli on tam był, na pewno nas oczernił. Powymyślał jakieś kłamstwa, a oni mu na pewno uwierzyli.

- Debile. - skomentowałam.

- Inteligencją nie grzeszą. - zaśmiał się szatyn.

- To co teraz robimy? - zmarszczyłam brwi.

- Musimy gdzieś się zaszyć. Daleko. Tam, gdzie nawet Król Królów nas nie znajdzie. - skwitował Barnes a ja jęknęłam.

- Mam dość uciekania. - warknęłam.

- Nie mamy wyjścia, mała. - odezwał się Luke i położył swoją dłoń na moim ramieniu.

- Kiedy? - spojrzałam na Bucky'ego.

- Jeszcze dziś. - rzekł i wcisnął jakiś guzik na monitorze.

Rozległ się dziwny alarm. Od razu usłyszeliśmy rozmowy na korytarzach. Brunet zasygnalizował nam, abyśmy się pakowali, co bez gadania uczyniliśmy. Luke mruczał coś pod nosem, gdy wychodziliśmy z pomieszczenia. W połowie drogi się rozdzieliliśmy. Posłaliśmy sobie ciepłe spojrzenia i skręciłam w inną uliczkę. W pokoju, który dzieliłam dotychczas z szefem gangu Black ujrzałam kobietę, która do wielkiej walizki chowała jego ciuchy. Zapewne była jedną z jego służących. Miała rude włosy spięte w eleganckiego koka, czarną bluzkę z dekoltem i długim rękawem. Na nogach miała jasne spodnie, a na stopach szare, płaskie buty. Jej ręce się trzęsły i uważała na każdy swój ruch, jakby bała się, że wymnie jego rzeczy. Prychnęłam pod nosem na ten widok. Nawet na mnie nie spojrzała, więc również ją po chwili zignorowałam. Spakowałam wszystko co najpotrzebniejsze i przebrałam się w czarne getry i tego samego koloru bluzę męską z kapturem. Nie wiedziałam nawet kogo ona jest. Rudowłosa kobieta nadal tu była i nagle wpadłam na genialny pomysł. Uśmiechnęłam się podle a potem kaszlnęłam.

- Słuchaj, to są moje bagaże. - wskazałam na przedmioty obok mnie. - Masz je zabrać wraz z walizkami Barnes'a, zrozumiano? - syknęłam, a ona kiwnęła jedynie posłusznie głową, zastawiając na chwilę swoją dotychczasową pracę. - To rozkaz z góry, więc lepiej żeby nic nie zniknęło. - dodałam.

- Oczywiście. - szepnęła, a mnie zdziwiło to, że potrafi mówić.

Opuściłam pomieszczenie i założyłam na głowę kaptur. Uśmiechałam się pod nosem. Uświadomiłam sobie, że zastraszyłam przed chwilą niewinną dziewczynę i wcale nie czułam się winna. Nic już nie będzie takie jak dawniej.

Unikałam ciekawskich spojrzeń i najciszej jak potrafiłam weszłam do sali głównej. Na szczęście pomieszczenie było puste. Od razu podeszłam do wielkiego monitora i wpisałam Król Królów. Wyświetliła mi się masa stron, jednak ja chciałam po prostu wiedzieć jak ma na imię i nazwisko. Tyle by mi wystarczyło. Zmarszczyłam brwi, gdy ujrzałam zaszyfrowany folder. Rzecz jasna nie znałam hasła, lecz zaczęłam kombinować. Wpisywałam nazwę jego gangu, jego dane jakieś inicjały czy coś podobnego, jednak nie zgadłam.

- Kurwa. - syknęłam.

Po chwili wpadł mi do głowy ostatni pomysł. Wpisałam jego nazwę z instagrama i zachichotałam, gdy ujrzałam jego zawartość. Ujrzałam miniaturkę zdjęcia jakiejś postaci, więc bez zastanowienia w nią weszłam.

Richard Harmon

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Richard Harmon

płeć: mężczyzna

data/miejsce urodzenia: 18 sierpień 1991 rok/ Mississauga - Kanada

wzrost: 1.75 metra

rodzice: Allan i Cynde Harmon

rodzeństwo: Jessica Harmon

praca: Król Królów

wykształcenie: nieznane

Szybko wyjęłam telefon i zrobiłam temu zdjęcie. Natychmiast wyłączyłam tą stronę i usunęłam historię. Z telefonem w ręce ruszyłam do wyjścia, jednak nagle do środka wszedł Barnes. Stanęłam jak wryta i przygryzłam wargę.

- Morgan. - zmarszczył brwi. - Co ty tu robisz?

- No... szukałam cię. - palnęłam. - Nie wiedziałam gdzie mam się udać, więc przyszłam tu, bo myślałam, że tu będziesz. - rozwarłam lekko wargi.

Oby to kupił.

- Okej. - uśmiechnął się. - Wezmę parę rzeczy i możemy pójść razem. - kiwnęłam głową i gdy mnie minął, odetchnęłam z ulgą.

Wziął jakiegoś pendrive'a i ruszyliśmy do wyjścia. Całą drogę nie pisnęłam nawet słowa. Obawiałam się, że może wyczuć w moim głosie niepokój i domyśli się. Walczyłam również ze sobą, aby nie wykrzyczeć mu w twarz, że już wszystko wiem, i że mnie okłamał. Najgorsze było to, że Luke mnie oszukał. Ponownie zataił przede mną prawdę. Czułam się znowu oszukana.

- Tutaj. - wskazał dłonią na samochód.

Bez zastanowienia do niego weszłam i w środku ujrzałam Luke'a. Miejsce kierowcy zajął Barnes. Zmarszczyłam brwi, gdy ruszyliśmy, a nie było z nami John'a i Rose. Posłałam pytające spojrzenie szatynowi, a on od razu zrozumiał o co mi chodzi.

- Oni nie wiedzą o tym, że Harry prawdopodobnie był u Króla Królów. - rzekł. - Dlatego możemy o tym rozmawiać tylko między sobą.

- To im powiedzmy. - wzruszyłam ramionami.

- Nie możemy. - dodał a ja prychnęłam.

- Lubisz zatajać przed ludźmi różne rzeczy. - mruknęłam.

Miałam ochotę przybić sobie piątkę w twarz. Krzesłem. Luke popatrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami a ja przygryzłam policzek od środka. Odwróciłam głowę do szyby i oparłam się o nią. Westchnęłam, gdy szatyn przytulił mnie i zaczął gładzić palcem po plecach.

- Wybacz. - szepnęłam. - Jestem zdenerwowana tym wszystkim.

- Wiem, rozumiem. - odpowiedział.

Poczułam jak moje oczy robią się mokre. Zaczęłam nimi szybko mrugać, aby żadna łza nie spłynęła po mojej twarzy. Nie mogę płakać. Muszę być silna. Nie mogę nikomu ufać. Muszę być samodzielna.

Nie będę już więcej płakać, na pewno nie przez Luke'a.

Future, not past.    ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz