Siedziałam wraz z Richard'em w salonie i oglądaliśmy telewizję. Czekaliśmy na przyjście moich znajomych i brata. Czułam się dziwnie, gdy myślałam, że spotkam się z Luke'iem twarzą w twarz po tym, co powiedział. Nie wiem czy byłam na niego zła, czy po prostu jego słowa mnie dotknęły, zraniły.
Zapewne to drugie.
Gdy usłyszałam charakterystyczny odgłos windy, poderwałam się z kanapy i pobiegłam przez korytarz. Od razu rzuciłam się bratu w ramiona. Blondyn odwzajemnił gest i zaśmiał się głośno. Ujrzałam Bucky'ego, kiedy oderwałam się od torsu John'a. Do niego też się przytuliłam, a on był zaskoczony moim gestem, bo odwzajemnił go dopiero po chwili. Gdy moje i Luke'a spojrzenia się spotkały, zamarłam. Nie wiedziałam jak się wobec niego zachować, dlatego posłałam mu puste spojrzenie i zaprowadziłam resztę do salonu, gdzie czekał Harmon.
- Witajcie, przyjaciele. - odrzekł Richard i wstał z fotela. - Miło cię widzieć. - zwrócił się do Barnes'a i uściskali sobie dłonie.
Postanowiłam, że dam im trochę przestrzeni, więc wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do swojego pokoju. Westchnęłam, gdy zorientowałam się, że głównym powodem, dla którego opuściłam salon, był szatyn. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wpatrywać się w Nowy Jork. Słońce nieco mnie raziło, jednak nie zasunęłam rolet. Ten widok mnie odprężał. Czułam się wtedy taka wolna, czułam się jak ptak latający nad miastem. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi i intuicja mi mówiła, że nie będę zadowolona, kto puka. Krzyknęłam proszę, i rzecz jasna ujrzałam Luke'a. Ugryzłam policzek od środka i odwróciłam od niego wzrok. Usłyszałam, jak zasysa mocno powietrze i rusza w moim kierunku. Stanął obok mnie, a ja przymknęłam oczy.
- Cześć. - zaczął. - Musimy porozmawiać. - dodał, gdy nie usłyszał odpowiedzi.
- Wyjdź, póki moja chęć uderzenia cię jest na tyle niska, że jeszcze się kontroluję. - syknęłam patrząc budynki za oknem.
- Nie powiedziałem ci tego, bo nam zabronił. - rzekł ignorując moje ostrzeżenie. - Chciałem cię wtajemniczyć, serio, ale Ri...
- Nie o to mi w ogóle chodzi, Luke. - odezwałam się przerywając mu. - Nie o to mi chodzi. - szepnęłam.
- To o co? - spojrzałam na niego ze smutnym spojrzeniem.
- To, że mi tego nie powiedziałeś, rozumiem. - przygryzłam wargę. - Ale to, że mnie ponowie okłamałeś...
- W czym? - uniósł się. - W czym cię kurwa okłamałem?!
- Mówiłeś, że to nie zabawa! - krzyknęłam i wstałam z łóżka. - Powiedziałeś, że nasz seks dla ciebie coś znaczy! - podeszłam do niego bliżej.
- Bo tak jest. - zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, uderzyłam go w twarz.
- Nigdy nic nas nie łączyło. - popatrzyłam mu w oczy. - Mówi ci to coś?
Patrzył się na mnie z nieodgadnionym spojrzeniem. Zaciskałam pięści i głośno oddychałam, aby się opanować i go nie pobić. Gdy staliśmy przed sobą, nie czułam nic. Nie czułam żadnej więzi pomiędzy nami. Jakbyśmy nigdy się nie znali. Spuściłam wzrok, a potem głowę. Odeszłam od niego i stanęłam przed szybą. Szukałam jakiejś wskazówki na niebie, jednak ujrzałam tylko chmury i rażące słońce. Skrzyżowałam ręce na moich piersiach.
- I nigdy nie będzie. - dodałam.
Usłyszałam, jak Luke zatrzaskuje za sobą drzwi. Odetchnęłam z ulgą. W końcu wyszedł. Gdyby został, nie wiedziałabym jak mam się zachować. To wszystko było takie popieprzone.
- Morgan, mogę wejść? - zadrżałam, gdy usłyszałam głoś Richard'a.
- Ta. - mruknęłam.
- Widzę, że to nie najlepszy moment, ale mam propozycję. - usiadł na łóżku, a ja zajęłam miejsce obok niego. - Dziś jest bal. Jako Król Królów muszę na nim być i mam zaproszenie z osobą towarzyszącą. - podrapał się po karku. - Czy zechciałabyś pójść ze mną? - spytał i poparzył mi głęboko w oczy.
Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia. Próbowałam wyłapać z jego mimiki twarzy, czy żartuje, jednak odczytałam z jego oczu prawdę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Z przyjemnością. - odpowiedziałam a on zaśmiał się.
- Super, o dwudziestej w salonie. - rzekł i wyszedł z pokoju.
- O mój boże. - zatkałam sobie ręką usta. - Co ja kurwa ubiorę?!
Jak oparzona wbiegłam do garderoby. Była w niej masa ciuchów i wszystkie nie należały do mnie. Patrząc na te suknie, buty, torebki zaśmiałam się głośno. Od razu pobiegłam po telefon i napisałam do Rose.
Ja: Musisz mi pomóc. Idę na bal i nie wiem w co się ubrać.
Czekałam dziesięć minut, jednak mi nie odpisała. Stwierdziłam, że muszę sobie sama poradzić. Ponownie weszłam do garderoby i zaczęłam mierzyć różne stroje. Gdy wybrałam odpowiednią, zorientowałam się, że jest już prawie osiemnasta, więc poszłam się umyć. Po wysuszeniu włosów zerknęłam na telefon, aby zobaczyć czy przyjaciółka mi odpisała.
Rose: Wyślij zdjęcie sukni! Już!
Zaśmiałam się. Ubrałam ją delikatnie i czułam się jak księżniczka. Podeszłam do lustra i zaczęłam pozować.
Ja:
Ja: Może być taka? I powiedz, czy buty pasują.
Rose: Wyglądasz ślicznie 0.o
Odetchnęłam z ulgą. Odstawiłam telefon i zaczęłam się malować. Zajęło mi to bardzo długo, bo chciałam wyglądać idealnie. Około dwudziestej jeszcze raz na siebie zerknęłam i zadowolona opuściłam pokój. Gdy byłam jeszcze na korytarzu, ujrzałam Richard'a, Luke'a, mojego brata i Bucky'ego. Przygryzłam wargę i pewna siebie weszłam do salonu. Harmon spojrzał na mnie i rozwarł lekko usta. Uśmiechnęłam się.
- Wyglądasz pięknie. - rzekł i szybko do mnie podszedł.
Mężczyzna miał na sobie ubrany granatowy garnitur i do tego czarne, eleganckie buty. Miał również czerwony krawat. Włosy lśniły mu od żelu, a po jego lekkim zaroście nie było śladu.
- Ty również. - odpowiedziałam.
Luke patrzył na mnie z przymrużonymi oczami. Posłałam mu wrogie spojrzenie i odwróciłam się do niego plecami. Harmon wystawił do mnie dłoń, a ja oplotłam jego rękę wokół łokcia swoją. W idealnych nastrojach ruszyliśmy do windy. Na dole czekała na nas limuzyna i szofer. Otworzył nam drzwi i wsiedliśmy do środka.
- To może powiesz mi, z jakiej okazji tej ten bal? - spytałam, gdy ruszyliśmy z parkingu.
- Udało nam się przetransportować tonę narkotyków do Azji Wschodniej. - oblizał wargi. - Bez glin i innych problemów.
- To znaczy, że jest co świętować. - uśmiechnęłam się.
- Wyglądasz nieziemsko, jednak każdy będzie na ciebie patrzył. - skrzywił się. - A nikt nie może na ciebie patrzeć oprócz mnie. - dodał, a ja przygryzłam wargę.
CZYTASZ
Future, not past. ✓
RomanceMorgan. Siedemnastolatka. Dumna obywatelka Stanów Zjednoczonych, zamieszkująca Los Angeles. Dowiaduje się szokującej prawdy o swoim bracie i jego przyjacielu. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? ...