Następnego dnia obudziłam się o jedenastej a o dwunastej opuściłam łóżko. Wymyłam się i ubrałam bluzę Alec'a i czarne getry. Postanowiłam, że nic produktywnego dziś nie będę robić, więc udałam się do salonu z paczką popcornu i włączyłam film na netflix'ie.
Gdy skończyłam oglądać już drugi film, zadzwoniła do mnie mama.
- Cześć mamuś. - skwitowałam.
- Hej skarbie, co u ciebie?
- Wszystko po staremu. A u ciebie?
- Również. Morgan, mam do ciebie prośbę. - dodała po chwili. - U mnie jest jakaś awaria kanalizacji i nie będę mieć wody do jutra. Mogłabym umyć się dziś u ciebie?
- No pewnie. Nie zapominaj, że to dalej twój dom i możesz przychodzić kiedy chcesz. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Będę za dwie godziny.
- Możesz zostać na noc. - dodałam zanim zdążyła się rozłączyć.
- Jesteś kochana. - cmoknęła.
Gdy miałam włączyć następny film, ponownie ktoś do mnie zadzwonił.
- Morgan. - wysapał John zanim zdążyłam pierwsza się przywitać.
- Co jest? - spytałam ze zmarszczonymi brwiami.
- Luke spotkał się z Harrym.
- Nie żyje, prawda? - spytałam z lekkim uśmiechem na ustach wyobrażając sobie śmierć tego dupka.
- Morgan! - na pewno przewrócił oczami. - Jest gorzej.
- Żyje?! - krzyknęłam do słuchawki.
- Siostra...
- Dobra, będę poważna. - zacisnęłam pięść. - To mów co się stało.
- Luke go postrzelił i teraz szuka go policja.
- Że co kurwa? - wstałam z wrażenia aż z kanapy. - Jak to postrzelił? Skąd miał kurwa broń?
- To innym razem. - szepnął a ja wiedziałam, że nie spodobają mi się wyjaśnienia. - Musimy go ukryć i przydałaby nam się twoja pomoc.
- A niby jak mam wam się przydać? - zmarszczyłam brwi.
- Trudno mi to powiedzieć, ale. - kaszlnął. - Jeździsz samochodem lepiej od nas i z łatwością uciekłabyś psom.
- Czekaj. Powtórz to jeszcze raz a ja dam sobie to na dzwonek. - zapiszczałam a John prychnął.
- Przyjdź jak najszybciej do domu Luke'a. - powiedział i rozłączył się.
Nie przebierając się zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę mojego celu. Po drodze napisałam wiadomość do mamy.
Ja: Mamke, może mnie nie być w domu. Klucze zostawiłam tam gdzie zawsze. Wejdź i czuj się jak u siebie :)
Mamka: Dobrze kotku.
Wpadłam do środka jak oparzona. W salonie zastałam John'a wraz z Luke'iem. Zmarszczyłam brwi i dałam szatynowi po mordzie.
- Okej, zasłużyłem. - odpowiedział.
- Zasłużyłeś na o wiele więcej. - syknęłam w jego stronę. - Co ci wpadło do głowy, żeby go kurwa zastrzelić?! Ja z tym zabiciem żartowałam! - skłamał z tym drugim...
- Teraz to nie ważne. - przerwał mi. - Musimy się zmywać. Gliny na pewno wpadną do mojego ojca, a ta menda powie im gdzie mieszkam.
- Gdzie pojedziemy? - spytałam idąc do ogrodu za chłopakami.
- Do kryjówki rzecz jasna. - odpowiedział mi John.
- No co ty... o kurwa. - powiedziałam i otworzyłam szeroko usta.
Gdy weszliśmy do garażu ujrzałam stare auto, jednak szatyn coś wystukał i otworzyło się w podłodze wejście. Ruszyłam niepewnie za chłopakami. Gdy przeszliśmy schody stanęłam w miejscu i zamarłam. Znajdowałam się w dość dużym pomieszczeniu o jasnych kolorach. Na jednej ścianie wisiała broń i inne gadżety, a w drugim rogu stały piękne i pewnie drogie auta.
Szybko podeszłam do jednego z nich i poczułam, jak dostaje orgazmu.
- To Panamera Turbo S E-Hybrid! - zapiszczałam. - Zawsze o nim marzyłam.
- Tak, to jedno z moich ulubionych. - skwitował Luke a ja od razu spadłam na ziemię.
- Moment. Co to wszystko ma kurwa znaczyć?! Jakieś bronie kurwa, auta kurwa i to zajebiste auta. - krzyknęłam.
- Nie czas na wyjaśnienia. - przewrócił oczami szatyn. - Musimy zwiewać.
- Ale wszystko mi opowiecie tak? - zmarszczyłam brwi.
- Tak, a teraz jedźmy. - odezwał się John trzymając w rękach cztery, czarne torby.
Wsiadłam za kierownicę do tego cacka, a miejsce obok zajął szatyn. Z tyłu siedział mój brat i trzymał w rękach karabin. Postanowiłam tego nie komentować i po prostu odpaliłam silnik. Jechałam najpierw przez dość długi korytarz. Luke przycisnął jakiś przycisk na telefonie i ujrzałam jak światło słoneczne wpada do środka. Wyjechałam na jakąś uliczkę i wtedy chłopak zaczął mnie kierować gdzie mam jechać.
Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Zaparkowałam obok innych, pięknych aut i w ciszy udaliśmy się do ogromnego budynku, który bez problemów mógł robić za motel. Przy drzwiach stali dwaj napakowani faceci z tatuażami. Trzymali oni również jak mój brat karabiny. Kiwnęli głowami do Luke'a, a na mnie nawet nie spojrzeli. W środku było dość sporo ludzi i byli to sami mężczyźni. Zaprowadzili mnie do pokoju, gdzie zostaliśmy w trójkę. Usiadłam na łóżku i posłałam im spojrzenia mówiące macie mi się tłumaczyć. Oni jedynie westchnęli.
- Jesteśmy w gangu. - powiedział prosto z mostu mój brat.
- To już wiem. - przewróciłam oczami. - Nie trudno się domyśleć.
- Nazywa się on gang LS. - zignorował moje zdanie i kontynuował. - Szefem jest oczywiście Luke a ja jestem jego zastępcą.
- Zrozumiałe. - wzruszyłam ramionami. - LS, czyli Luke Smith.
- A Harry należy do przeciwnej drużyny, do gangu Shadow. - zmarszczyłam brwi. - Dowiedzieliśmy się o tym dzisiaj, gdy próbował mnie zabić. - dodał szatyn a ja otworzyłam lekko usta.
- Och, czyli nie prędko wrócimy do domu. - skwitowałam.
- No nie. - zmarszczył brwi mój brat. - Nie jesteś zła?
- Oczywiście, że jestem! - krzyknęłam. - Nic mi nie powiedzieliście, ale trudno. Widocznie nie ufaliście mi wystarczająco. - wzruszyłam ramionami. Chłopaki posłali sobie dziwne spojrzenia a ja wyciągnęłam telefon i napisałam do mamy.
Ja: Mamo, chciałam ci to powiedzieć osobiście, ale nie dam rady :( Dostałam się na ten kurs medycyny, na który tak bardzo chciałam iść! Złą wiadomością jest to, że musiałam już tam dziś zostać, więc się nie spotkamy. Ale pamiętaj, kocham cię i możesz u mnie zostać tak długo, jak zechcesz. Buziaczki :*
Przygryzłam wargę. Nie lubiłam kłamać mamy, jednak nie miałam wyjścia. Nie odpisała mi, więc stwierdziłam, że się myje albo śpi. Spojrzałam na brata.
- Czy Rose wie? - spytałam a on zaprzeczył. - Ma tu jutro być! Nie możesz jej zostawić samej. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Nie wiedziałam dokąd idę więc po chwili się po prostu zgubiłam. Warknęłam i otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. Na moje szczęście ukazała mi się siłownia i postanowiłam się odstresować bijąc w worek treningowy i chwilę pobiegać na bieżni.
CZYTASZ
Future, not past. ✓
RomanceMorgan. Siedemnastolatka. Dumna obywatelka Stanów Zjednoczonych, zamieszkująca Los Angeles. Dowiaduje się szokującej prawdy o swoim bracie i jego przyjacielu. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? ...